Wędrówka brzemiennej

Wiktoria była brzemienna i czuła, że zbliża się czas rozwiązania. Wspólnie z mężem, cichym i spokojnym człowiekiem, przemierzali ulice miasta. Zapadał zmrok, wiatr przyniósł powiew zimowego chłodu. Zaczął prószyć śnieg, mężczyzna delikatnie poprawił kołnierz u skromnego palta kobiety. Przed chwilą dowiedzieli się, że Wiktoria nie może zostać przyjęta do szpitala. „Nie przetrzymujemy pacjentek. Musimy oszczędzać. A jak się zacznie, proszę wezwać pogotowie...” powiedziała uprzejmie pielęgniarka. Na ulicy zapalono latarnie. Mężczyzna wziął ostrożnie kobietę pod rękę. „Chodź”- powiedział do niej łagodnie. Przechodzili właśnie obok wielkiego gmachu z rozświetlonymi oknami. Wysypał się z niego tłum pań i panów, którzy postanowili dłużej zostać w pracy, aby wspólnie świętować świąteczne popołudnie. Panowie głośno krzyczeli, wymachując butelkami szampana, panie rzucały za siebie kieliszki- na szczęście- ciesząc się z brzęku tłuczonego szkła. Wtedy dostrzegli mężczyznę i kobietę. „Jaka dziwna para, jacy poważni”- krzyczały panie. „Chodźcie, napijcie się z wami. Dzisiaj jest wielkie święto”- wołali panowie. Chcieli jeszcze do nich wesoło pokrzyczeć, ale mężczyzna i kobieta zniknęli już za rogiem ulicy. Tylko na śniegu(to był czas Świąt Bożego Narodzenia) pozostały ślady ich kroków. Szli dalej, ulice powoli się wyludniały, ale przed wielkim domem towarowym(centrum handlowym) dostrzegli kłębiący się tłum ludzi. Właśnie w ostatniej chwili ogłoszono wielką wyprzedaż, każdy chciał dostać się do środka. Z głośników wylewała się głośna muzyka, słychać było wystrzały fajerwerków, pęki kolorowych balonów unosiły się nad tłumem. Barwne neony błyskały nazwami sławnych producentów, a przed sklepem migała światełkami wielka choinka. Wiktoria z mężem poczuli, że ktoś im się przygląda. Podeszła do nich pani w futrze, która z trudem dźwigała kilka wypchanych siatek reklamowych. „Może razem zrobimy zakupy?”- zaproponowała. „Tam straszna kolejka, ale pani...-wymownie spojrzała na zaokrąglone kształty kobiety-...pani może przecież bez kolejki. Zapłacę za fatygę- powiedziała. Wiktoria spuściła ramię. Mężczyzna nic nie powiedział, tylko ujął ją mocniej pod ramię i przyspieszył kroku. Szli dalej, wiatr hulał coraz mocniej, płatki śniegu rozpoczęły swój szaleńczy taniec. Mężczyzna zatrzymał się, zmarszczył czoło, widać było, że nad czymś się zastanawia. „Mamy znajomych w tym mieście”- powiedział, patrząc na Wiktorię. Idźmy do nich. Stąd już nie jest daleko. Po chwili znaleźli się nad okazałym domem, którego wygląd świadczył o tym, że mieszkają w nim bogaci ludzie. Mężczyzna nieśmiało zapukał do drzwi, zza których dochodził zgiełk pomieszanych głosów. W drzwiach stanął pan domu. Aaa! To wy- był zaskoczony tą niespodziewaną wizytą. Chodźcie, dobrze, że wpadliście- powiedział, wciąż starając się ukryć zmieszanie. Czy możemy zatrzymać się na trochę?...-zapytał mężczyzna. –To niemożliwe- odpowiedział pospiesznie pan domu. –Wigilię spędzamy wspólnie ze znajomymi. Właśnie mieliśmy wychodzić...Wiktoria stała w progu, starając się przyzwyczaić wzrok do światła. Nagle cofnęła się. „Musimy iść, musimy już iść dalej...”-powiedziała cicho do mężczyzny. Pan domu przyjął to z ulgą. „A nie zapomnijcie jeszcze wpaść już po świętach, gdy będziecie we troje...”-krzyknął. Szli dalej, mężczyzna troskliwie objął żonę ramieniem. Na ulicy, mimo późnej pory, zaczęło przybywać ludzi. Byli to ci, którzy szli do kościoła na Pasterkę. Jeden z przechodniów zatoczył się i potrącił brzemienną Wiktorię. Niewiele brakowało, a straciłaby równowagę, ale mężczyzna podtrzymał ją silnym ramieniem. „Prze...Prze...Przepraszam”- powiedział człowiek. Był pijany. Na rogu ulicy, przy samochodzie, stali dwaj policjanci. Jeden z nich podszedł do mężczyzny i Wiktorii. „Nie jesteście z tego miasta? Nie macie gdzie przenocować?”- wypytywał, przeglądając im się badawczo. „Niewiele pomogę, ale mogę wskazać tani hotel. Jest tuż za rogiem”- powiedział. Zbliżył się do nich drugi policjant:-...lub do przytułku. Ale tam nocują no wiecie, męty, wyrzutki, margines...-mówił, nie spuszczając z nich wzroku. Próbował dojrzeć twarz Wiktorii, ale nie widział nic oprócz niebieskich błysków świateł policyjnego samochodu. „Pójdziemy do hotelu”- powiedział spokojnym głosem mężczyzna. Szli dalej, śnieg padał coraz gęściej, wiatr chwilami przemieniał się w śnieżną zamieć. Za rogiem ulicy odnaleźli hotelik. Panował tutaj półmrok i chwilę potrwało, zanim dostrzegli recepcjonistkę. „Nie ma wolnych miejsc!”- powiedziała ze złością. Z położonych na piętrze pokoi dobiegał chichot i śpiew. Recepcjonistka patrzyła na kobietę z wyraźną niechęcią. „Jeszcze mi tutaj urodzisz i dopiero będzie skandal”- zdawał mówić jej wzrok. Wyszli na ulicę. Mężczyzna jeszcze bardziej zmarszczył brwi, poczuł, jak go ogarnia trwoga. Płatki śniegu zaklejały mu oczy. „Przepraszam, chyba nic nie załatwię”- rzekł. Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz Wiktoria podniosła wzrok i przerwała mu. „Nie, nie martw się, Bóg jest z nami”- powiedziała. Mężczyzna uśmiechnął się, pierwszy raz tego wieczoru. Zamieć przybierała na sile. Błądząc wśród krętych uliczek, odnaleźli przytułek. Mężczyzna z skostniałą zimną ręką nacisnął przycisk dzwonka. Otworzyła im pani zarządzająca przytułkiem. „Jeszcze ktoś? O tej porze?”- zapytała ostrym tonem. „Czy...znajdzie się dla nas miejsce?”- zapytał mężczyzna. Przez chwilę przeglądała się brzemiennej Wiktorii, po czym zaczęła mówić już łagodniejszym głosem. „Nie ma już wolnych miejsc, ale możecie przenocować w nieogrzewanym pokoiku na końcu korytarza”- powiedziała. „Dam wam materac i koce”- dodała, jakby na usprawiedliwienie. Poprowadziła ich przez długi korytarz wzdłuż rzędu drzwi do pokojów, w których mieszkali bezdomni. Dochodziły stamtąd stłumione głosy i cichy śpiew kolęd. Kiedy weszli do nieogrzewanego pokoju, mężczyzna wyjął zza pazuchy niewielkie zawiniątko i podał je żonie. Ona wzięła je delikatnie w ręce, położyła i powoli zaczęła odwijać papier. Wyjęła z zawiniątka pieluszki i malutkie koszulki, starannie rozkładając je na kocu.

Godzinę później, w nieogrzewanym pokoiku, Wiktoria urodziła dziecko. Był to chłopczyk. Wieść o tym wydarzeniu natychmiast obiegła cały przytułek. Ktoś delikatnie zapukał do drzwi. W tym właśnie momencie, ku zaskoczeniu wszystkich, urodziła drugie dziecko, także chłopczyka. „Czy możemy zobaczyć maleństwa?”- zapytała pani zarządzająca przytułkiem. „Oczywiście, proszę...”- usłyszała w odpowiedzi głos kobiety. Weszli do środka. Mężczyzna stał wyprostowany na środku pokoju, jego twarz wyrażała radość i ulgę. Radość, bo miał dwóch synów i ulgę, bo obaj są zdrowi. Wiktoria siedziała na materacu trzymając na rękach swoich synków. „Zapraszam”- powtórzyła kobieta, teraz już matka. Człowiek, który stracił cały majątek, przyniósł ze sobą butelkę mleka. Staruszek, którego syn wyrzucił z domu, wręczył mężczyźnie bochenek chleba. Inny człowiek, który mieszkał na dworcu kolejowym, przyniósł kilka jabłek. Stali przez jakiś czas, przyglądając się jasnemu obliczu maleństw. Matka patrzyła na ich zniszczone, pomarszczone twarze. A potem uśmiechnęła się do nich, a potem do męża i chłopców- ciepło i łagodnie. A oni stali tak, patrząc i radowali się, a wielu(w tym także świeżo upieczony tata), miało w oczach łzy szczęścia. „Wprowadzimy się do nowego domu? Odpowiedziała z radością: Tak. Kończymy z koczowniczym życiem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Enchanteuse 28.04.2017
    Piękna historia. Pierwszym oczywistym skojarzeniem jest Matka Maryja przemierzająca ulice w poszukiwaniu schronienia. Zadziwiające , jak bardzo aktualny, mimo upływu lat, jest ten obraz. Samo parokrotnie użycie słów "brzemienna" odsyła nas do Biblii.
    Nie chcę bawić się w dorosłą , wielce doświadczoną matronę, ale faktem jest, że ciężarne kobiety często spotykają się z niezrozumieniem, albo / i odrzuceniem.
    Ludzie nie lubią skrępowania i niepewności. Wolą mieć wszystko pod kontrolą.
    A tekst dobry - ma nawiązania , i ma morał. 5
  • Pasja 28.04.2017
    Cóż, takie trochę bajka dla dorosłych. Nie wiemy skąd się wzięli w obcym mieście, dlaczego nie mieli domu, rodziny. Trochę to przypomina szukanie miejsca i narodziny dzieciątka Jezus. Ale w świecie dzisiejszym to chyba nie ma miejsca. Oczywiście wszędzie można rodzić i różne są przypadki, ale obraz do mnie nie przemawia. Dziś nieprzyjęcie ciężarnej do szpitala ma za sobą skutki prawne i większość się boi. Pozdrawiam
  • motomrówka 28.04.2017
    Plusy - udało ci się stworzyć ciekawy klimat, ten tekst do samego końca ma nastrój, dla mnie to ważne. Ten coraz bardziej szalejący śnieg, dwoje zagubionych w obcym mieście, bez znajomości, bez internetowych rezerwacji, prawie jak Cyganie, do tego rozbawinie pomieszane ze znieczulicą, w co akurat bardzo łatwo jest mi uwierzyć. Stworzyłaś nastrój wyobcowania, nieustannej drogi w dramatycznym momencie życia. To mnie ujęło, bo miałam skojarzenia z pewną znaną baśnią Andersena a do tego ta aura biblijności, ba mamy nawet dary na koniec.
    Minusy - dialogi. Jeśli zaczęłaś je pisać w cudzysłowiach, to trzeba było to utrzymać do końca, a tu nagle, podczas wizyty u znajomych mamy... nie wiadomo co. Każdą kwestię powinnaś umieszczać w cudzysłowiu, jeśli już tak zaczęłaś..
    Drugi minus - zbyt dużo zagadek. Kim są bohaterowie, czemu wiodą takie życie (dość to nieprawdopodobne), po co znaleźli się w obcym mieście tuż przed samym porodem? Są w jakiś sposób wybrani. Urodziły się bliźniaki... tu mam wiele skojarzeń, z polityką włącznie. Generalnie, nawiązania do losów Maryi i Józefa, są aż przerysowane, łącznie ze stwirdzeniem "Bóg jest z nami".
    Trzeci minus - kiedy się to dzieje? W czasach obecnych, w czasach komuny, może przed Wojną? Nic mi, czytelnikowi, nie dajesz, żadnych podpowiedzi, mam tylko opis wydarzeń, których finału chcąć nie chcąc spodziewam sie i jedyne zaskoczenie to... bliźniaki.
    Nie wiem, blond nie jestem, ale nie ogarniam.
    Zamiast oceny będzie bez. Szkoda, minusy przebiły fajny klimat.
  • KarolaKorman 28.04.2017
    ,,tłum pań i panów,'' - tu zamieniłabym na: kobiet i mężczyzn, by w następnym zdaniu nie było powtórzenia
    ,, „Chodźcie, napijcie się z wami.'' - z nami
    ,,Po chwili znaleźli się nad okazałym domem,'' - przed okazałym domem
    Trochę niewiarygodna ta historia, ale pomysł jest dobry. Powinnaś nad nim popracować i mogłaby wyjść niezła opowieść. Podglądnij u innych, jak pisać dialogi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania