Wewnętrzne dziecko

Koleżanka dzisiaj mówi do mnie: „ Barbara, my to chyba jakieś nie-upośledzone jesteśmy”. Takie zdanie może zatrzymać kadr w toczącej się rzeczywistości. – kadr jest taki- słowa docierają do mnie w chwili, w której ona wyciąga cukierka ze swojej nerkowej torebeczki z Myszką Miki , a ja właśnie w tym czasie wykonuję figury z autorskiego tańca anakondy, który powoduje skurcz łydek. Wszystko nad stołem pełnym orchidei, które wyślemy za moment na chłodnię, żeby tam, doznając szoku, szybciej wypuściły pędy. Stanowczo nie -upośledzone jesteśmy. Obie krążymy wokół metrykowej czterdziestki a nasze wewnętrzne dzieci szaleją z radości, za cholerę nie mogąc wejść w rolę dorosłych. Bo i po co mają to akurat teraz robić? Przynajmniej mała Sadowska, kompletnie nie ma ku temu powodu. Wszystko bowiem co się dzieje wokół, sprzyja odwróceniu się chociaż na chwilę od zrzędliwej, starej panny, którą być powinnam, według wszystkich świętych praw społecznych.

I tak pierwsze prawo społeczne- zakaz bycia starą panną. Kicha bo co zrobić jak się nią- czyli mną- jest. Faktów nie zmienisz- nawet jeśli próbujesz koloryzować rzeczywistość, wspomnieniami zaangażowania emocjonalnego- to koniec końców- stara panna wygrywa.

Drugie prawo społeczne – stała praca- śmiech w mej duszy się krztusi- zgodnie z obecnym trendem wirusowym.

Trzecie prawo społeczne- kobieta powinna mieć dzieci- nie rozumiem, że społeczeństwo nie przyjmuje wyjaśnienia, że w tym życiu, to jedyne dziecko jakie mogę wydać na świat, to ja sama.

No i w ten deseń jeszcze z tysiąc praw społecznych i drugie tyle- religijnych.

Więc kiedy słowa koleżanki, zatrzymują kadr, a po chwili znowu go uruchamiają- moja trochę bardziej dorosła część siebie zdała sobie sprawę, że Wszechświat uśmiecha się do mnie. Bo po tak licznych wędrówkach w ramach udzielania pomocy, małej Basi- bo mała Basia czasami czuła się naprawdę mała- ona- dziś przyszła do mnie- taka jaką chciałam zawsze ją widzieć- rozbawiona na maksa i nie-upośledzona. Wystarczyło tylko jej na to pozwolić.

Więc kochani, jeśli- podobnie jak ja- pracujecie nad sobą, odwiedzając siebie w wersji wewnętrznego dziecka- pamiętajcie, że ono może czasem też chcieć odwiedzić swoją wersję dorosłą. Bądźcie czujni, bądźcie odważni. Nie wierzcie nikomu, kto chce Wam wmawiać, że praca z wewnętrznym dzieckiem to tylko łzy i tarzanie się w traumach- bo to kłamstwo- wewnętrzne dziecko to również taniec anakondy i torebka z Myszką Miki. W naszej sytuacji- osób dorosłych te dwie rzeczy, mogą mieć naprawdę kluczowe znaczenie w drodze do nie- upośledzenia.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kigja 01.10.2020
    Popracuj nad zapisem, bo ten który przedstawiasz raczej zniechęca do czytania.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania