Dziwi mnie brak komentarzy, bo tekst jest całkiem niezły i nie ma dużo błędów, prócz kilku literówek. Surrealizm, dekatentyzm, profetyzm, to wszystko składa sie na lekcję pokory.
Łolaboga. Co to się tu stanęło? Nie no, rozwalasz mnie swoimi porównaniami i bujnością wyobraźni. A to już sprawiło, że padłam i sama rozważam, czy by rudej z kafelków nie spijać razem z Żabcią – "Miała karnacje wafelka w białej czekoladzie". Rozwaliłeś system. Ogromny szacun. Coś ty mnie gdzieś tam mówił o niedosycie? Niedobry ty, sam zostawiłeś go na koniec. Tak się zastanawiam w zasadzie, gdzie tu początek, a gdzie koniec w tekście. Bo miks jest zupełny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bardzo mi się podobało. Widzę, co prawda kilka niedociągnięć technicznych: zjedzonych literek lub coś zgrzyta w odmianie, ale ogółem to wszystko jest betką przy ogromie wyobraźni, jaką masz. Generalnie jestem pod wrażeniem. Łokropecznie łogromniastym:) Pozdrowienia i jeśli coś bierzesz, to nie waż się zmniejszać dawki;) Bo działa super prowennie:)
Oszczędniejszy, prostszy styl niż w poprzednich opowiadaniach, lecz sceny tak samo jeśli nie bardziej surrealistyczne, fantastyczne. Moim zdaniem dzięki takiemu zestawieniu opowiadanie generalnie zyskuje. Najważniejsze, że nie stoisz w miejscu, eksperymentujesz, w każdym utworze odkrywasz coś nowego.
Mój diler dzięki mnie pośle dzieci na studia i wybuduje wille ;)
Moim skromnym zdaniem zastosowałem typową strukturę: wstęp, rozwinięcie oraz zakończenie, ale być może przez intensywną akcje, jest to nie dość wyraźne. Dziękuję bardzo za przeczytanie, bardzo się cieszę, że tekst się spodobał. Pozdrawiam :)
Narrator dziękuję bardzo za wizytę. Staram próbować różnych rzeczy, trochę błądzę, nieco się gubię, ale jeśli ostatecznie, któryś tekst wciąga odbiorcę, to super. Usiłuję z każdym następnym być z deczka lepszy. Pozdrawiam :)
Robiąc krok w tył(,) upadł boleśnie na konewkę
chwil(ę) wcześniej
Szedł bez strachu, silnie tłuk(ł) podeszwami (w) chodnik
W środku(,) o dziwo(,) pustka.
karnacj(ę)
odrzekł speszony, prze(z) chwil(ę) zapragnął upomnieć rozmówczyni(ę)
Kiedy szedł(,) usłyszał ciche piski
przed (spacja) nimi
każdy może zarabiać na chleb(,) jak mu się podoba.
Co z pana(,) do kurwy nędzy(,) za lekarz?
Hmmm, ale z tym whiskey od lekarza, to chyba lekka przesada? :D Zresztą, Jezu Chryste, ale tu szaleństwa. Jeżeli taki był zamysł, żeby ta opowieść była tak frenetyczna i błyskawiczna, to niech będzie. W przeciwnym wypadku wydłużyłbym wszystko jakimiś spokojniejszymi fragmentami. Czasami było wręcz trudno zorientować się w nadmiarze akcji - ogarnąć, co się właściwie dzieje. Szybkie i nietelegrafowane przejścia oraz elementy bizzarne (kostkę Rubika stopami?) utrudniały odbiór jeszcze bardziej. Mi się średnio podobało, ale proszę pisać dalej, mr. Vega, i nie zrażać się :D
Dziękuję bardzo za przeczytanie oraz wytknięcie błędów, które już zostały poprawione. :)
Cóż, taka konwencja, a ile gustów, tyle można usłyszeć głosów krytyki lub pochwał. Niektórzy kochają pieczonego łososia, mi nie smakuję żadna ryba. Zapraszam do następnych publikacji, być może bardziej się spodobają. Następny tekst, który piszę, będzie mniej absurdalny i surrealistyczny. Pozdrawiam :)
Komentarze (8)
Daję 5 i pozdrawiam :)
Moim skromnym zdaniem zastosowałem typową strukturę: wstęp, rozwinięcie oraz zakończenie, ale być może przez intensywną akcje, jest to nie dość wyraźne. Dziękuję bardzo za przeczytanie, bardzo się cieszę, że tekst się spodobał. Pozdrawiam :)
Robiąc krok w tył(,) upadł boleśnie na konewkę
chwil(ę) wcześniej
Szedł bez strachu, silnie tłuk(ł) podeszwami (w) chodnik
W środku(,) o dziwo(,) pustka.
karnacj(ę)
odrzekł speszony, prze(z) chwil(ę) zapragnął upomnieć rozmówczyni(ę)
Kiedy szedł(,) usłyszał ciche piski
przed (spacja) nimi
każdy może zarabiać na chleb(,) jak mu się podoba.
Co z pana(,) do kurwy nędzy(,) za lekarz?
Hmmm, ale z tym whiskey od lekarza, to chyba lekka przesada? :D Zresztą, Jezu Chryste, ale tu szaleństwa. Jeżeli taki był zamysł, żeby ta opowieść była tak frenetyczna i błyskawiczna, to niech będzie. W przeciwnym wypadku wydłużyłbym wszystko jakimiś spokojniejszymi fragmentami. Czasami było wręcz trudno zorientować się w nadmiarze akcji - ogarnąć, co się właściwie dzieje. Szybkie i nietelegrafowane przejścia oraz elementy bizzarne (kostkę Rubika stopami?) utrudniały odbiór jeszcze bardziej. Mi się średnio podobało, ale proszę pisać dalej, mr. Vega, i nie zrażać się :D
Cóż, taka konwencja, a ile gustów, tyle można usłyszeć głosów krytyki lub pochwał. Niektórzy kochają pieczonego łososia, mi nie smakuję żadna ryba. Zapraszam do następnych publikacji, być może bardziej się spodobają. Następny tekst, który piszę, będzie mniej absurdalny i surrealistyczny. Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania