Wiatr we włosach
Boję się, że któregoś dnia przytłoczy mnie ciężar krzyża i zrzucę go z ramion.
Co prawda mówię to sobie za każdym razem, gdy przeznaczenie wbija kolejny gwóźdź, jednak czuję, że zbliżam się do granicy, za którą nie ma nic poza ciemnością.
Widzisz karuzelę? W głowie kręci się od patrzenia, a ja od kilku lat na niej siedzę.
Na początku, gdy był to jeszcze okres przejściowy, kiedy między jednym a drugim odlotem los robił przerwy, łatwiej znosiłam podniebne wycieczki. Teraz ciągle wiruję, nie schodzę z huśtawki nawet na chwilę, a jeśli już, to na bardzo krótką. Tyle, żeby zobaczyć siebie z góry. I równie z wysoka celebrować rzeczywistość. Nieciekawą raczej. Bo kto chciałby być świadkiem własnego upadku?
Albo, kto miałby siłę czekać na ten upadek, ostatni?
Nie ma nic gorszego niż codziennie stać nad urwiskiem, patrzeć w przepaść i szykować się do wzbicia. Tyle razy to widziałam, aż zaczęłam tęsknić.
Zakończyć to, napisać ostatni rozdział i zamknąć książkę. Następnie zatańczyć na linie, poczuć jej wolność. Zachłysnąć się nią.
Komentarze (15)
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam.
Dwa ostatnie zdania najmocniejsze.
A co do treści - na trudne chwile mam bajkę o królu, który nosił pierścień z wyrytą sentencją, pomagającą mu przetrwać ciężkie dni oraz nabrać dystansu, kiedy wszystko szło aż za dobrze: "to też przeminie".
Dobry tekst, piątak ?
Ale może być i opisem wisielca, którego ciało wykonuje jeszcze ostatnie podrygi, jak w jakimś makabrycznym tańcu.
Dobre z tendencją do bardzo.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, DD.
Pozdrawiam.
Może być, ładne.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania