WiB_1 - Helena

Już, już łapała pęsetką włosek pod łukiem prawej brwi, gdy poczuła na karku lekkie łaskotanie. To była kropla wody. Helenie zadrżała ręka. Włożyła okulary i jeszcze raz spróbowała złapać włosek, który ciągle się wyślizgiwał. A że zalało? Nie po raz pierwszy. I to na pewno wszystkich pijaków z jej pionu. Odłożyła pęsetkę, zacisnęła pasek szlafroka, wyszła na korytarz. Skoro przemokło u niej, na parterze, to i Żółty Szalik z pierwszego zalany, i Walendziak z drugiego, i ten z trzeciego, profesor, któremu nadała imię Moja Żona Zofija. Szkoda jej było chudego profesora. Mały, skurczony jak myszka. Nawet w czerwonym sweterku wyglądał jak w szarym. Ciekawe, co on pije? Bo wiadomo – rozmyślała, idąc po schodach na czwarte, do Rysia – każdy coś tam pije. Żółty Szalik sam opowiadał, że wieczorami whisky z colą. A raz w miesiącu gin. Żeby nazajutrz znowu zatęsknić za whisky. Ale on układa kostkę brukową, to go stać. Ze starym Walendziakiem nie rozmawia, chociaż kiedyś chodzili do jednej klasy. Nie obchodzi jej, co dziarzy ten nieogolony, śmierdzący dziad. A Rysio? Wódka, wino. A w najgorszej biedzie... Ech! Odkąd zmarła mu matka skończyła się i bieda. Spadek dostał.

Przycisnęła dzwonek. Czwarty raz. Czuła się oglądana przez wizjer. Wreszcie Rysio otworzył.

– Pani Helenka! Szacuneczek! – Ręce ukrywał za plecami. Żółty Szalik mówił, że Rysio ma zawsze w pogotowiu nóż na komornika. Ale ona nie była komornikiem.

– Panie Rysiu, czy można? – Weszła, słysząc pod stopami chrzęst pękającego karalucha.

– Zapraszam, pani Helenko! A co się stało?

Popatrzyła na jego zniszczoną, czerwono–siną twarz, później – na biały tors. Nie wiedziała, że Rysio od szyi do pasa jest taki gładki i biały. Nie wiedziała, że ma jasną, delikatną skórę. Latem, czy zimą – w dżinsowej kurtce i koszulce, albo swetrze. A dzisiaj? Biały brzuch! Białe, nieowłosione piersi z jasnymi, prawie dziecięcymi brodawkami! Wydawał się wręcz czysty...

– No jak to? Zalewa pan lokatorów! Pierze pan? Pralka się zepsuła?

– Ja? Piorę? Pani Helenko, no co pani! Ja jestem niewinny! Zapraszam! – Otworzył szeroko drzwi do łazienki i cofnął się zaskoczony, by po chwili pobiec w kierunku kranu. Z wanny lało się na podłogę, a w wannie pływała tylko jedna łódka. Wódka. W butelce. Czytelna nalepka leżała na dnie, obok czarnego, gumowego korka.

Helena machnęła tylko ręką, zakręciła się na obcasiku błękitnego klapka z granatowym puszkiem i szybko opuściła mieszkanie Rysia. Zacisnęła pasek szlafroka i już schodziła do siebie z mocnym postanowieniem, że tym razem tak tego nie zostawi. Pójdzie do wspólnoty mieszkaniowej. Napisze wniosek o interwencję. Albo Rysio kupi lodówkę, albo niech go eksmitują!

W zamyśleniu zderzyła się z kobietą idącą na górę. To była Puchata Malina. Stara, jak matka Heleny, a ciągle podobająca się mężczyznom. Nieraz przesiadywała to u jednego, to u drugiego. Z Żółtym Szalikiem piła whisky, z profesorem te inne, tajemnicze trunki, którymi był przesiąknięty bardziej niż stoicyzmem, czy czymś.

Malina minęła ją, burknąwszy coś pod nosem, weszła do Rysia, by po chwili wybiec, dogonić i zaczepić Helenę na półpiętrze.

– Czego ty chcesz od mojego Rysia?! – zawołała i popchnęła ją w kierunku ściany.– Ty...Ty... Ty stara pizdo z wymalowanymi ustami!

O, nie! Helena zamarła. Gdy Puchata Malina ze swoją porośniętą mchem twarzą już od kwadransa szykowała z Rysiem zagrychę, ta wciąż trwała przyklejona plecami do ściany, w rozchylonym od piersi do kolan szlafroku. Pasek oplątywał klapki, muskał palce i starannie opiłowane paznokcie pokryte różowym lakierem z odżywką dwa w jednym, gładził idealnie wydepilowane łydki. Nagle oprzytomniała. Już zbiegała po schodach. Superwoman w jedwabnej pelerynie. Że prawie goła? Nie obawiała się, że ktoś ją zobaczy. Jeden pijak jeszcze spał, drugi już w pracy, a Walendziak i tak jej nie obchodził.

Stara pizdo! Puchata mogła tak powiedzieć. Czemu nie. Helena nie była młoda. Chociaż młodo się czuła. I taką widziała się w lustrze. Nie zmieniającą się od lat. Od lat ta sama, najlepsza farba do włosów, ta sama, najlepsza odżywka. W łazience – o, proszę – balsamy i płyny, mleczka i śmietanki, kremy na noc i na dzień, nawilżające i półtłuste, z brokatem, algami, proteinami, witaminami, i wszystkie z datą ważności. Stara pizdo! Sama jesteś stara! Zresztą, nawet jak stara, to co? Ale dlaczego z wymalowanymi ustami?!...

Usiadła na wilgotnej rogówce, poprawiła lustro na stole, wzięła do ręki pęsetkę. Gdzie był ten włosek?

Po chwili zmywała już z twarzy cały poranny stres najlepszym, relaksującym tonikiem. Wklepała odżywkę. Nałożyła krem ochronny z filtrem. Sięgnęła po korektor, miała go zawsze pod ręką. Położyła punkty na przebarwieniach na nosie i policzkach. Gdy wysechł - powlekła twarz fluidem. Troszkę jaśniejszego użyła na cienie pod oczami, ale zaraz zmyła mleczkiem, bo uwydatniły się delikatne worki pod dolnymi powiekami. Od początku – krem, korektor, fluid. Teraz przypudrować i dokończyć po bokach. Puder był transparentny, najlepiej odbijający światło, rozjaśniający, polecany przez zaprzyjaźnioną akwizytorkę, od której Helena kupowała co dwa tygodnie najświeższe hity. Masz pięknie wykrojone usta, Heleniu, mówiła akwizytorka. Mogłabyś nawet nie używać podkładu. I pokazywała kolorowe ołówki, jakie właśnie przywiozła z Paryża. I Helena brała. Najczęściej dwa. Do jasnych bluzek i do ciemniejszych, bo do każdej miała inny odcień pomadki. Strzepnęła złoty pędzelek, pobrała nieco różu i położyła na policzkach.

Zabrała się wreszcie za usta. Konturówka zatrzymywała się w miękkiej, wiotkiej skórze, ale Helena rozciągała wargi. Szminka z odżywką i błyszczykiem w jednym zapachniała różą i maliną. Lśniły drobinki brokatu. Stara pizda! Ja jej pokażę starą pizdę! I jeszcze z wymalowanymi ustami! Zdenerwowana zapomniała prawie o rzęsach. Sięgnęła po maskarę. No i cień! Dzisiaj seledynowa zieleń!

Helena jechała rowerem do matki. Poskarżyć się. Jak ona mogła, ta omszała purchawa przyczepić się do jej ust! Rozciągnęła wargi i przesunęła jedną po drugiej. Szminka pierwsza klasa. Zapach też. Zdąży jeszcze pójść do wspólnoty na skargę. Powie nie tylko o Rysiu i o jego wannie. Powie o Malinie. Że nie zameldowana, a nocuje. Że mieszka właściwie. Jakim prawem mieszka! I to u Rysia!

Jechała coraz szybciej. Trupie czaszki na metalicznych, modnych legginsach migały w słońcu. Różowa, dopasowana bluzeczka błyskała cekinami. Na piersiach kwiat, na plecach łodyżka. I zielone trampki z obcasami - jak trawa dla kwiatu, którym przecież była. I do tego seledynowe cienie. Zacisnęła zęby. Delikatnie, bo nowe koronki na górnych jedynkach i dwójkach. Trzeba jeszcze zrobić trójki. Zacisnęła zęby, bo znów usłyszała głos Maliny.

Weszła do domu matki bez pukania. Nie siadając, od progu zaczęła opowiadać, co jej się przytrafiło. Matka słuchała ze spokojem, jak zawsze.

– I powiedziała do mnie ty stara pizdo! Z wymalowanymi ustami! Rozumiesz, mamo?! Z wymalowanymi ustami!

Kobieta objęła ramionami pachnącą, nie pocącą się nigdy dzięki antyperspirantom, śliczną jak Barbie, sześćdziesięciopięcioletnią córkę i poklepała po plecach. Później podeszła do wielkiej, czarnej szafy stojącej w pokoju. Otworzyła ją i zwracając się do Heleny zapytała:

– Co wolisz? Koniak, likier, whisky, dżin bez toniku, żubrówkę, żołądkową czy nalewkę babuni? A może piwo, ale ciepłe, bo zepsuła mi się lodówka?

– Wszystko! - odpowiedziała Helena. I usiadła.

Matka, przeczuwając, że jej ukochana królewna zostanie w rodzinnym domu dłużej, wyciągnęła spomiędzy butelek podniszczoną kartkę i wręczyła ją Helenie. Na kartce był znany im obu przepis na bimber z grochu.

– Grochu trzeba dokupić.

– I cukru.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (36)

  • kigja dwa lata temu
    Trzy Cztery zaznacz Trening Wyobraźni!
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Zrobione!
  • Poncki dwa lata temu
    Bardzo mi się podoba to, że bohaterka na słowa: Stara pizdo! wkurzyła się, że ktoś powiedział, że jest stara. A nie, że jest pizdą ?

    Opis procesu odpwierdalania się opisany świetnie jak obrzęd rytualny ?

    Grochowicy nigdy nie próbowałem ale, podejrzewam, że królowa z księżniczką szykują niezły bal ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Poncki, ale najbardziej wkurzyło ją, że "z wymalowanymi ustami".

    "Ale dlaczego z wymalowanymi ustami?!..."
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    A to przepis na bimber z grochu, znaleziony w Internecie:

    Na 20 litrów bimbru:

    - 20 kilogramów cukru,
    - 120 litrów zimnej wody,
    - 6 kilogramów białego ryżu,
    - 3 KILOGRAMY ŻÓŁTEGO GROCHU ŁUPANEGO,
    - dwie kostki drożdży piekarskich, takich, jakich używamy do zrobienia ciasta na pizzę,
    - dwa słoiczki koncentratu pomidorowego (to nie jest żart),
    - możemy dodać przebrane sezonowe owoce, kompot, dżem, ogólnie to wszystkiego tego typu produkty. Najważniejsze jest zachowanie proporcji.

    Na początku trzeba zalać groch zimną wodą i odstawić w chłodne miejsce na kilka godzin. To bardzo ważne, bo w ciepłym miejscu groch się rozwali i będzie nadawać się tylko na grochówkę. Natomiast w piwnicy lub chłodni po prostu wypije wodę i napęcznieje. Trzeba pilnować, żeby nie wypił całej wody! Drugą rzeczą, jakiej potrzebujemy jest pojemnik na zacier – może temu posłużyć np. balon na wino, beczka albo ewentualnie duże plastikowe naczynie. Wlewamy do niego 20 litrów zimnej wody i sypiemy ryż, a po 3 godzinach dolewamy rozpuszczony w ciepłej wodzie cukier. Cały zacier dopełniamy wodą, ale pamiętajmy, by temperatura nie przekroczyła 40 stopni. Do niego dosypujemy rozdrobnione drożdże i odstawiamy na 12 godzin. Kiedy fermentacja się rozpocznie, możemy dodać koncentrat pomidorowy, po czym czekamy kolejne kilka godzin. Najlepiej, by od przygotowania zacieru do dodania grochu upłynęło więcej niż 24 godziny. Teraz odczekajmy 3-4 dni burzliwej fermentacji, po czym możemy dodać przygotowane przez nas dżemy, kompoty, owoce np. wiśnie, starte jabłka, truskawki. Spowoduje to wydłużenie się procesu fermentacji, ale dzięki temu doda mocy i aromatu. Musimy odczekać 7 dni by zacier się sklarował, a następnie możemy rozpocząć już proces pędzenia bimbru.

    Pamiętaj, że im dłużej będzie trwał proces fermentacji, tym lepsze efekty będziesz mógł osiągnąć. Oczywiście cały zacier można zrobić i w 7 dni, ale czy naprawdę warto poświęcać smak i aromat domowego bimbru tylko dlatego, że spieszymy się do degustacji?
  • Poncki dwa lata temu
    Trzy Cztery
    A można zamiast drożdży piekarskich wrzucić winne?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Poncki, jeśli nie można - sam sobie będziesz winny.
    .Nie wiem. Nie znam się
  • Poncki dwa lata temu
    Trzy Cztery ? OK
  • Grain dwa lata temu
    Trzy Cztery, a znasz przepis na gnovarnicę. W górskich rejonach byłej Jugosławii, na pozbawionych owoców terenach robiono /może i pędzi się nadal/ napitek z odchodów zwierzęcych.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Grain, a na deser - kopi luwak...
  • Grain dwa lata temu
    Trzy Cztery żona kupuje rodzaj dropsów z pojedynczo pakowanymi cukierkami, nawiązujących nazwą do tej marki.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Grain, "w życiu licżą sìę tylko chwile..."
  • kigja dwa lata temu
    Hahaha hahaha pękłam ze śmiechu?
    Cudowna dawka pozytywności!

    Helena z mamusią - urocze a i Puchata z Rysiem też ciekawa parka hahaha

    ?? oraz ???
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Taaak... Puchata Malina - z niej jestem bardzo zadowolona, jako - z postaci:)
  • Grain dwa lata temu
    Czytałem w latach osiemdziesiątych opowiadanie o matce i córce z ludu łowców. Matka, zazdrosna o mężczyznę córki, zbija ją. W ściągniętej z niej młodej skórze uprawia seks z łowcą. Rzecz kończy się tragicznie.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Nie czytałam, ale wyobrażam sobie tę tragedię.
  • kigja dwa lata temu
    Jakie opowiadanie? Bo ja oglądałam film o tym.
  • Grain dwa lata temu
    kigja jest mnóstwo dobrych filmów, książek nie na tzw. topie.
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Ja przeczytam całość później, ale początek extra, moja antena jakości drży bardzo szybko. Podoba mi się ten karaluch i nóż na komornika ?
    Pozdrawiam, do później ?
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    To jest literatura !!
    Wspaniałe ! Czy Ty xiążek przypadkiem nie piszesz?
    Najbardziej chyba – wzmianka o stoiku profesorze ?
    Pozdrawiam ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Pobóg Welebor, dziękuję za docenienie! Też uważam, że profesor "przesiąknięty stoicyzmem, czy czymś" całkiem mi się udał ?
  • rozwiazanie dwa lata temu
    Fantastycznie, plastycznie poprowadzone opowiadanie, można poczuć się lokatorem ożywionej w nim kamienicy. Bohaterka tekstu obcesowo zdobywa sympatie czytelnika. Tak jakbym mijała ją wzburzoną w powiewającym szlafroczku na klatce schodowej, w żadnym razie nie obrzuciłabym obelgami jak Malina.
    No i jazda na rowerze to obrazek, w którym czuje się zapach kosmetyków zmieszany z emocjami Heleny. Tego nie można zapomnieć. Jestem pod wrażeniem bohaterów i Twojego stylu. 5 to za mało, nie ma skali na ten tekst. Pozdrawiam ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    rozwiazanie, miło, że polubiłaś moich bohaterów i że opowiadanko się spodobało. Helena, czy na klatce schodowej, czy na rowerze - pewnie zawsze wyglądała zjawiskowo. Też pozdrawiam ?
  • Narrator dwa lata temu
    Tytułowa Helena to piękna kobieta (czy to nie nawiązanie do Heleny Trojańskiej?), której dawno nikt nie powiedział komplementu, dlatego potrzebuje się znieczulić bimbrem z grochu.

    Przeczytałem z ukontentowaniem. ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Narratorze, oczywiście, że imię dla mojej wymalowanej księżniczki wzięłam od pięknej Heleny Trojańskiej.
    Ładna interpretacja:)
    Miło mi, że opowiadanko dało trochę radości.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    TrzyCztery↔Swojsko napisane, w sensie szczegółów przemijających, odwiedzin oraz uczestników zdarzeń, gdzie wiarygodnie przedstawione kwestie międzyludzkie, współgrają z główną bohaterką i jej na danym punkcie odniesieniu, co procentuje fajnym tekstem.→Pozdrawiam?:)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Dekaos, swojsko, bo też - może zauważyłeś - swojsko brzmią imiona/nazwiska, jakie Helena dała swoim sąsiadom:

    - Walendziak - bohater z ulicy "Alternarywy 4" (Bareja)
    - Moja Żona Zofija - na cześć znanej sceny z "Misia" (też Bareja)
    - Żółty Szalik - to w zw. z bdb filmem "Żółty szalik", w reż. Janusza Morgensterna, z Gajosem w roli głównej, a wg scenariusza Jerzego Pilcha.

    A Rysio, to po prostu swojskie imię. Chociaż też, trochę na cześć Ryszarda Ochódzkiego.
  • krajew34 dwa lata temu
    Chociaż życie w bloku mogę jedynie kojarzyć z opowieści, to jednak przed mymi oczyma stanęły obrazy, jak żywe. Może jestem laikiem, ale wyczuwam tu naturalność od opisu do wydarzeń.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    krajew34, ja miałam szczęście pomieszkać w bloku, to coś tam wiem na temat życia na klatce schodowej i półpiętrach. Mieszkałam w bloku od siódmego do dziewiętnastego roku życia - 12 lat.
    Zalane sufity - głównie z powodu psujących się pralek - to była normalka.

    Trudniej było mi zdobyć informacje na temat robienia makijażu.
    Ja np. w ogóle nie maluję oczu, bo jestem alergiczką.
    Myślałam, że maskara to puder w kremie, a to tusz do rzęs.
    Na szczęście upewniłam się, skonsultowałam temat z koleżanką. Inaczej - moja Helena miałaby całą twarz powleczoną czarnym tuszem zamiast pięknie przypudrowaną.
  • krajew34 dwa lata temu
    Trzy Cztery ja jedynie kojarzę z licznych seriali czy też filmów.
    Co do drugiego to nawet twoje wyjaśnienia brzmią jak czarna magia. :)
    Naturalność świata w opowiadaniu to dla mnie jako czytelnika dość ważna część Bardzo łatwo wypaść z iimersji , gdy w starym bloku na przykład da się ultraszybką windę. Choć to też kwestia wytlumaczenia autora, w końcu każdy z tworców to nie jako akwizytor , który musi jakoś wcisnąć swój produkt.
  • Aisak dwa lata temu
    Krótkie pytanko: Czy przewidywany jest cd?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Aisak, nie, to opowiadanko jest już zamknięte, skończone.
  • Aisak dwa lata temu
    ?
  • Grain dwa lata temu
    Trzy Cztery

    Helka bardzo mi się podobała
    i pewnie bym się ożenił Helką
    lecz ta chociaż mała
    dupę miała z pętelką
  • Piecuszek dwa lata temu
    Życiowo i z humorem. Świetnie napisane. Czytałam już wcześniej, a dziś tę ucztę powtórzyłam.
    Ale z tej Puchatej wredota, żeby taką obelgę rzucić, że z wymalowanymi ustami. Też coś. Skąd jej to w ogóle do głowy przyszło ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Ja też nie wiem. Najpierw człowiek siedzi przed lustrem pół dnia, nakłada ten makijaż i nakłada, a później ktoś mu zarzuca, że ma umalowane usta! Jak tak można,

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania