Widzieć prawdziwie, doceniać - Kocwiaczek
Zleciały się wrony, kracząc. Pytały czy jeszcze się coś wydarzy. Może wstanie, podniesie się, ruszy? Lub przegoni nienawistnym spojrzeniem?
Czekały na skarby. Zawsze coś zostawało. Tamci brali płótna, papiery, błyskotki. Bezużyteczne badziewie. Zostawiali zaś mięsko delikatne i zimne.
Nie jak te sępy. Dostrzegały więcej niż one. Jak ulatuje ciepło i pozostaje tkanka bezsilna. Gotowa na ciąg dalszy. Cieszyły się, że mogą to widzieć. Prawdziwie czuć, przeprowadzać.
Nie musiały nic pisać, tłumaczyć. Atrament sam wniknął w ich skrzydła. Wystarczyło tylko się unieść, polecieć. Zatrzepotały, a świat w oczach zastygł i zniknął.
Komentarze (11)
Jeszcze nie teraz. wrócę?
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania