Wieczna cisza

Przeszedłem przez próg mieszkania numer pięćdziesiąt siedem. Nawet nie sądziłem, że wdrapanie się po schodach na piąte piętro, może być tak męczące, ale to zapewne przez alkohol. Zawsze ceniłem swoją kondycję, lecz tym razem poległa na polu bitwy. Mimo iż na dworze się ściemniało, w środku nie było wyjątkowo ciemno. Zgasiłem latarkę, chcąc oszczędzić baterie, które i tak ukradłem z wiejskiego sklepiku. Szybko jednak pożałowałem tego działania. Idąc przed siebie, wpakowałem się w sam środek piramidy zbudowanej z najróżniejszych puszek po energetykach i piwach. Huk, który stworzyły małe aluminiowe opakowania był niebywale głośny. Dzielnicę opuszczonych bloków i osiedle starych dewotek dzielił kawałek drogi, zatem nie musiałem się martwić, że te, wzburzone staruszki, wezwą policję. A zresztą, nawet jeśli, to co mi mogą zrobić? Zapewnić alkoholowy odwyk? Zaśmiałem się sam do siebie, po czym stawiłem jeszcze kilka kroków wprzód i dotarłszy do ściany, osunąłem się na podłogę. Wycieczka po schodach ewidentnie zabrała całą moją energię, gdyż chwilę później znużył mnie sen.

Myślę, że nie była to długa drzemka. Obudziłem się jednak z lekko obolałym karkiem. Chłód penetrujący całe mieszkanie nie pozwolił mi kontynuować snu o wspaniałym życiu na Karaibach. Zresztą, czego można się spodziewać w takim miejscu? Grzejników, które już dawno zostały wyniesione przez złodziei? Kątem oka zerknąłem na okna osadzone w ścianie naprzeciw mnie. O szybach nie było mowy, ich pokruszone kawałki walały się po całej terakocie, toteż musiałem zadowolić się samymi okiennicami. Niechlujnie przetarłem twarz ręką, wgapiając się w równie wybrakowane drzwi balkonowe. Dostrzegłem w nich coś, co mnie od razu ocknęło. Ktoś ewidentnie stał na balkonie. A może miał ze sobą jakiś alkohol? Kilka łyków by wystarczyło, byle zaspokoić to nużące uczucie trzeźwości.

– Masz może jakieś procenty przy sobie? – wypaliłem, podchodząc coraz bliżej.

Dziewczyna drygnęła. Chyba dopiero wtedy poczuła, a w zasadzie usłyszała, moją obecność. Szybko, a wręcz nerwowo odwróciła głowę. W rozmazanym makijażu próbowałem odszukać znajomą twarz. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że zanim wywalili mnie z mieszkania za niepłacenie rachunków, była moją sąsiadką. Zawsze na przywitanie rzucała krótkie „dzień dobry”, gdy spotykaliśmy się na klatce. Chyba jako jedyna nie uważała mnie za pijaka niezdolnego do jakichkolwiek interakcji międzyludzkich. No cóż, z alkoholu nici. Zmrużyłem oczy, upewniając się, czy aby na pewno dobrze widzę. Tym razem wzrok mnie nie zawodził. Nastolatka stała za kratami wydzielającymi balkon. Dopiero wtedy coś zaświtało mi w głowie. Kolejny samobójca? Dość często ludzie właśnie w tym miejscu decydowali się odebrać sobie życie. W ostatnim tygodniu znalazłem dwa ciała, jakiś narkomanów. Dużo czasu spędziłem na posterunku, składając zeznania.

– Dobra, nie wygłupiaj się. Pomóc ci przejść przez te barierki? – zapytałem szybko, zbliżając się do młodszej znajomej. Z każdym moim kroczkiem, jej dłonie zaciskały się bardziej na poręczy, przybierając kolor kości słoniowej. Wewnętrzny mus sprawiał, że nie mogłem odpuścić. – Pomóc?

– Nikt nie jest w stanie mi pomóc – wydukała, ponownie zalewając się łzami. Ochrypły głos dziewczyny non stop załamywał się. Mocno drżała, ale raczej nie przez chłód. Szary płaszcz, który miała na sobie, sprawiał wrażenie bardzo ciepłego.

– Chodź, pogadamy na spokojnie, bo jeszcze spadniesz, a zamieszanie nie jest potrzebne.

– Człowieku! O czym chcesz gadać? O zaświatach? – krzyknęła, zdzierając przy tym gardło – Nawet nie potrafię zakończyć tego raz na zawsze – Popatrzyła w dół, po czym rozejrzała się dookoła, mierząc wszystko zmęczonymi oczami.

Mógłbym ją przytrzymać siłowo, ale kto wie, czy nie doszłoby do jakiejś szarpaniny… i późniejszego zgonu. Stałem więc w miejscu jak niezaradny dzieciak, wyczekując cudu. Zdolności pocieszających raczej nigdy nie miałem.

– A chociaż mogę wiedzieć, dlaczego tak śpieszno tobie do trumny? – Korzystając z chwili, położyłem rękę na jej ramieniu. Miałem pewne obawy co do tego występku, ale gdy jednak zobaczyłem, że nadal stoi obok mnie, odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej nie skoczyła.

– Naprawdę chcesz wiedzieć? – Podniosła jedną brew i krzywo uśmiechnęła się pod nosem. Ja zazwyczaj prezentowałem taki uśmieszek rodzicom, gdy ci wracali z wywiadówki, wraz z listą zagrożeń. Coś w stylu „przynajmniej starałem się”, z pięćdziesiąt lat temu. – Jestem w ciąży.

Popatrzyłem na nią z niedowierzaniem. Dobrze, że była zajęta zerkaniem w dół, widok mojej miny z pewnością nie podbudowałby wartości dziewczyny. Dzieciak w tym wieku? Miała co najwyżej szesnaście lat. Ale już nie chciałem jej umoralniać, zresztą, ja? Gdybym chociaż mógł się czymś pochwalić, czymś innym niż przepitym życiem.

– Co z ojcem bobasa? Wystraszony pewnie, co? – Obdarzyłem ją szczerym uśmiechem. W końcu dzieciak to nie koniec świata. Po chwili dodałem – A rodzice?

Chyba nie był to najlepszy pomysł, aby wypytywać. Zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Już myślałem, że to przygotowania przed spadaniem - jakiś krótki rachunek sumienia, analiza sytuacji, ale na szczęście nie był to ten moment.

– Spieprzył – prychnęła z pogardą – do mojej przyjaciółki. Suka. – dopowiedziała, puszczając się jedną ręką bandy, aby odgarnąć niesforne pasmo blond włosów. – Rodzice mało zmartwień mają na głowie? Załamaliby się.

– A to dupek… - W myślach powróciłem do młodzieńczych lat, czasów pierwszych miłostek. Nie zawsze bywałem kochany i czuły, ale byłem pewien, że nie zachowałbym się w tak podły sposób. – Poradzicie sobie. Widziałem jak rodzice cię traktują, jesteś dla nich jak gwiazdka z nieba.

Popatrzyła na mnie ponownie. Przynajmniej przestała płakać. Zacieki po tuszu do rzęs ewidentnie zaschły. Jednak teraz to nie był główny problem. Potrzebowała wsparcia, porady. Przekonująco pokiwałem głową, chcąc podkreślić prawdziwość moich słów.

– Wiesz, życie to skarb. A teraz jesteś odpowiedzialna za kolejne. Nie skazuj na śmierć niewinnego dziecka – wzruszyłem ramionami – Człowiek wiele błędów robi w życiu, popatrz na mnie. Nie mam nikogo, tylko flaszki mi pozostały, ale i z nimi nieraz ciężko. Mimo kiczowatej sytuacji, potrafię się cieszyć z tego, co mam – Wywróciłem oczami – To co? Pomóc Ci?

– Dziękuję – wykrztusiła z siebie.

Minęła chwila, a ona znów topiła się w łzach, ale te niosły ze sobą pewnego rodzaju ulgę. Odetchnąłem spokojnie. Przynajmniej mogłem komuś pomóc. A nawet w mojej głowie zaświtała myśl, żeby skończyć z alkoholem. Tym działaniem pomógłbym samemu sobie. Uśmiechnąłem się. Wyciągnąłem ręce w stronę dziewczyny, chcąc pomóc jej przejść przez barierki. Musiała się nieźle nagimnastykować, bo te były naprawdę wysokie. Zadarła nogę do góry, kurczowo się ich trzymając. Mocno oparłem się bokiem o przegrodę. I właśnie wtedy popełniłem największy błąd. Metalowa część konstrukcji balkonu po prostu runęła, zabierając nas na dół.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Regimus 20.01.2018
    Dał mnie mojonezu do chleba i bułki
  • Szalokapel 20.01.2018
    Smacznego.
  • Regimus 21.01.2018
    Szalokapel dziensa
  • Deer 23.01.2018
    oh, bardzo,bardzo dawno mnie nie było na opowi, oczywiscie z pewnych powodów, natchnęło mnie by tu zerknąć , i patrzę, że ty się nie poddajesz i dalej coś dodajesz , oh jak dobrze cię zobaczyć po takim czasie, żę jeszcze tu jesteś.. Pozdrawiam <3, Ps.Dobrze ci to idzie jak zawsze.
  • Szalokapel 24.01.2018
    Opowi to takie miejsce, do którego co jakiś czas trzeba odwiedzić, z takiej wewnętrznej potrzeby, także
    rozumiem Cię. Czy się nie poddaję? Bywa różnie, jednakże coraz mniej piszę. Mam nadzieję, że przyenajmniej Ty nie zaprzestałeś! Dziękuję za miłe słówka, trzymaj się i rozwijaj talent. Pozdrawiam. <3
  • Deer 26.01.2018
    Szalokapel Pomimo, że, nie udzielam się na Opowi ostatnio, po za nim jednak piszę i kontynuuję tą przygodę, biorę nawet udział w konkursie. Mam nadzieje, że ty również odnajdziesz swoje ja <3
  • Szalokapel 29.01.2018
    Deer, cieszę się niezmiernie, że dalej piszesz, oby tak dalej. :D Za konkurs trzymam mocno kciuki. Buziaki.
  • small crime 16.02.2018
    Witam Cię, kochana. Długo mnie tu nie było, z resztą mniejsza. Najgorzej, że nie było mnie cały ten czas u ciebie. A więc przybywam ponownie. Klimat opowiadania idealny na mój dzisiejszy nastrój, więc też mnie ruszyło i przywiało, rozwiało różne myśli. Kuuurde zamyśliłam się. I teraz pewnie wyjdzie z tego paplanina. Opowiadanie podoba mi się, szczególnie z tego powodu, że przy końcu tak pięknie wszystko wskazuje, że będzie lepiej i jest dla nich nadzieja, a tu trach, przepięknie zburzona :D Jestem jak najbardziej na tak. Piąteczkę przybijam.
  • Zagubiona 08.03.2018
    Wow, kompletnie się nie spodziewałam takiej końcówki. Aż nie wiem co napisać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania