Wieczne onamudaje
Ona mu daje na koniec roku,
on na początku nowego,
on coś twardego przynosi w kroku,
a ona coś mięciutkiego.
Ona mu daje kiedy dzień wstaje,
a on najczęściej wieczorem,
daje jej także na zawołanie:
„Daj to, co najchętniej biorę!”
Ona mu daje już lat czterdzieści
i nadal ma co mu dawać,
chociaż to w głowie ledwie się mieści,
lecz on wciąż lubi dostawać!
Ona mu daje, a tu kostucha
zagląda przez jego ramię
i razem z nim ją przyjemnie rucha
i szepcze: „Ja tu zostaję...”
Komentarze (14)
Czujesz onamudajowego bluesa. O! może się pobawimy? Rzuć jakieś hasła i napiszemy pod hasła np. Ona mu daje puszkę sardynek ?
Nie podoba mi się ostatnia strofoida, to "rucha" raczej nie na portal literacki.
Mówi się czasem, w nieładnym slangu, o kimś, kto kogoś oszukał, wykiwał, przechytrzył - tak: "Ale go wyruchał" (przepraszam za wulgaryzm). Te słowa oznaczają zdumienie, a wulgaryzm podkreśla nikczemność jakiegoś oszusta.
W tym wierszu pokazuję, że niczego nie możemy sobie dawać wiecznie. Tytuł "wieczne onamudaje" to taka troszkę ironia dotycząca tych Mickiewiczowskich malin, czy kwiatków do wianka. To są rzeczy nietrwałe, ale... dusze będą się wiecznie błąkać w jakiejś mgle, i dawać sobie cienie malin i cienie kwiatków...
Miłość jest silniejsza niż śmierć. Pisze o tym chociażby Baczyński. Ale - nie ta cielesna. "Śmierć nas wyrucha". Oszuka, przechytrzy, zamieni ciało w proch. Tak zrobiła z Krzysztofem Kamilem.
Zestawiłam słowo śmierć z wulgaryzmem, żeby jej poniekąd... dopiec .
To moje odczucie, być może innym się podoba.
5!!!!
Jakby bylo 6 gwiazdek tutaj to dałabym 6:-)
Pozdrawiam,
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania