Wiedeń - ukryte szaleństwo

Niekoniecznie Mozart

To miasto, przynajmniej mi nie kojarzy się jedynie z walcem ‚Nad Pięknym Modrym Dunajem’, torcikami Sachera, Mozartem i innymi tego rodzaju miłymi rzeczami. Myśląc o stolicy Austrii

widzę przede wszystkim te tłumy w 1938 roku gdy Hitler wjeżdżał do miasta, którego nie cierpiał. Austria po 1945 roku dość nieudolnie próbowała tworzyć mitologię jak to niby była ‚pierwszą ofiarą nazizmu’. A przecież w 1938 roku w uczciwym referendum Austriacy przy prawie 100% poparciu zagłosowali za przyłączeniem do III Rzeszy. Poza tym już na dniach po wcieleniu do Niemiec ci w przeważającej ilości wierzący katolicy gorliwie zmuszali Żydów do szorowania chodników. A jeszcze później bardzo wielu Austriaków dobrowolnie brało udział w eksterminacji ludzi nie-nordyckiego pochodzenia czy wszelkich osób z niepełnosprawnością, w tym dzieci.

 

Żeby jednak nie było tak jednostronnie. Ten kraj i to miasto to też kultura i to nie jedynie taka od marszy wojskowych, ale też dzieł bardziej finezyjnych. Ci ludzie mówiący po niemiecku z miękkim akcentem dali światu nie tylko Straussa, wspomnianego już Mozarta, ale artystę którego jestem wielkim fanem, czyli Hanza Hoelzela, bardziej znanego jako Falco. Tak więc pojechałem tam między innymi szukać śladów twórcy ‚Rock Me Amadeus’, ale też żeby dotrzeć do jednego z pierwszych szpitali psychiatrycznych, czyli makabrycznej wieży szaleńców czy miejsc gdzie przywódca III Rzeszy przeżył swoje pierwsze upokorzenia życiowe, które miały wpływ nie tylko na jego własny los, ale i milionów ludzi. Wiedeń to z pozoru taki niemiecki Paryż, elegancja i szyk, który jednak maskuje pospolite barbarzyństwo i zdziczenie, gdy tylko będzie ku temu okazja.

 

Mentalność małego kraju

Z Warszawy do Wiednia wystartowałem gładko i przyjemnie. Jedynie przy lądowaniu wybudziłem się ze snu dość twardym gruchnięciem samolotu o płytę, na w sumie łatwym lotnisku. Tu nie Gibraltar ani nie ekstremalne lotnisko w Himalajach, miejsca sporo i wiatr nie wieje jakoś strasznie, więc pewnie pilot niedoświadczony.

 

Ledwo wyszedłem i doznałem coś co nazywam ‚mentalnością małego kraju’. Coś jak w Holandii. Chodzi mi o wszechobecną pazerną małostkowość. Nie, nie chodzi tu o zamożność kraju czy dyscyplinę. W Niemczech ani w UK tego nie ma. ‚Mentalność małego kraju’ to upierdliwa skrupulatność i zdzieranie z ludzi za najmniejsze rzeczy.

 

A z jakością tu bywa różnie. Lotnisko to wizytówka kraju i nawet biedne kraje starają się jak umieją i nie podstawiają tutaj swojego najgorszego taboru. Nie w Wiedniu. Z lotniska dojeżdżam do centrum wysoko-podłogowym starym S-bahnem (koleją miejską), znaczy mają ten kierunek gdzieś. Nie chodzi tu jedynie o niepełnosprawnych, ale przecież prawie każdy idzie tu z jakąś dużą walizką. Na dodatek jeszcze trzeba na ten pociąg poczekać z paręnaście minut. Co do zdzierczości. Lotnisko blisko miasta a naliczają dodatkową opłatę podmiejską za podjazd. W Rzymie - Ostia Antica jest miastem położonym poza strefą miejską a jedzie się na miejskim bilecie nad morze i do pięknych ruin. Wiedeń pod tym względem jest gorszy zarówno od Warszawy jak i Berlina.

 

Papierki biletowe w Wiedniu też zrobione są po najniższych kosztach. Przecież taki bilet tygodniowy powinien być solidniej wykonany, bo potrzeba go używać jak sama nazwa mówi cały tydzień. Kontroler po cywilnemu pojawił się już kilka przystanków od lotniska. I mimo tego, że już byłem w strefie miejskiej to uważnie sprawdzał również moją 'przedłużkę' na lotnisko. Syndrom ‚mentalności małego kraju’, przypominam.

 

Gdzie takie kontrole w Niemczech? Gdy byłem na przykład na pograniczu i jechałem z Niemiec do Świnoujścia niemieckim pociągiem UBB, to Niemka - konduktorka sprawdziła tylko pasażerów z prawej strony, potem szybko wysiadła na końcu trasy i poleciała do ‚Biedronki’. Ci co jechali z lewej strony mogli za darmo jechać, bo nikt ich o nic nie pytał. Pamiętam, że wtedy żałowałem, że nie usiadłem po lewej stronie bez płacenia. Zresztą Polacy, którzy wracali właśnie z roboty w Reichu o tym wiedzieli i od razu usiedli po lewej. W Wiedniu ci się to nie uda.

 

Narodowe obsesje

Zameldowałem się w hotelu przy Matzleinsdorfer Platz. Super położenie. Krzyżują się tu wszelkie możliwe środki transportu, a na dodatek hałas przez dzień i noc robią samochody. Telewizor z niemieckimi programami, więc przynajmniej człowiek coś się dowie co na świecie. Polka pracuje na recepcji. Idzie przeżyć w tym obcym kraju. Nie mam płacone za reklamę hotelu Allegro, ale mając tu pokój można przeżyć jedząc darmowe hotelowe jabłka. Trochę twarde, ale witaminy jakieś na pewno mają.

 

Tak jak Anglicy mają zajoba na punkcie 'Health & Safety' (BHP) to Austriacy tak jak i Niemcy opętani są na punkcie ekologii. Zalecają gościom hotelowym, żeby oszczędzali ręczniki w ramach troski o środowisko naturalne. Zabawne wariactwo.

 

Krótko o miejscach zbyt znanych

Już po przylocie postanowiłem nie marnować dnia i zobaczyć na początek ‚atrakcje podstawowe’. W tym celu muszę najpierw dotrzeć do centrum. Miałem jechać S-bahnem, ale przez przypadek wszedłem w drugie przejście i odkryłem podziemny tramwaj. Tu akurat wygląda on lepiej niż podobny system w Krakowie. Piękna infrastruktura: długie trasy pod ziemią, podziemne zakręty a nawet skrzyżowania międzytramwajowe. Cudo.

 

Śladem kolejki 'lilipuciej'

I na początek dotarłem na Prater, czyli do słynnego wesołego miasteczka zbudowanego w 1766 roku. Ciekawsza niż sam lunapark jest tak zwana lilipucia kolejka. Nigdy wcześniej nie widziałem tak wąskiego rozstawu szyn. Ani koło obozu koncentracyjnego w Sztutowie ani tym bardziej na torach tramwajowych w Łodzi czy Elblągu.

 

A co do samego Prateru - są tu historycznie wyglądające karuzele, różne

inne ‚bawidła’, do wznoszenia ludzi w górę czy na przykład karuzela, którą nazwałem ‚rzyganka’, bo nie tylko obraca się wokół, ale jeszcze same wagoniki kręcą się dookoła własnej osi. Jest też wspinający się chłop-lalka. Ciekawe jak na tej ostatniej atrakcji zarabiają?

 

Centrum, park i pomnik sowiecki

Drugiego dnia wybrałem się do centrum. Sercem Wiednia jest oczywiście stara droga miejska tak zwany Ring oraz słynny Stephansplatz nazwany od okolicznego kościoła. Niedaleko mamy też imponujący Volkstheater (Teatr Ludowy), z chodnikiem ozdobionym nazwiskami teatralnych celebrytów. Coś jak Aleja Gwiazd w Hollywood albo w Międzyzdrojach.

 

Z miejskich ciekawostek. Wszędzie w tutejszych supermarketach wywieszają ‚winogrona’, czyli zdjęcia kierownictwa sklepu. Najpierw myślałem, że to zdjęcia jakiś złodziei sklepowych albo tych, których ‚nie obsługujemy’. Podobny schemat jest w wielu miejscach. To nie złodzieje, ale kadra zarządzająca: wyższego szczebla – Austriacy, średnia – słowiańskie imiona i nazwiska.

 

Inną ciekawostką jest podejście do gołębi. Porównuje się je do szczurów, takich ‚pod-zwierząt’, żeby ich zohydzić ludziom, którzy by chcieli je dokarmiać. Poza tym straszą mandatami, no i wszędzie przebija się słowo, że gołębie to ‚Mist’. To niemieckie słowo utkwiło mi w pamięci z czasów szkoły średniej, gdzie nasza klasa miała niedouczonego starego nauczyciela i jedyne co wtedy się tam nauczyłem to tylko takich głupich słówek. ‚Mist’ to gnój, obornik, łajno, wszelki odpad. Jest nawet taka niemiecka gra ‚So ein Mist’.

 

Wielkim plusem tego miasta jest wyśmienita woda w kranie. Będąc tu nie ma sensu kupować wody mineralnej. A na mieście wystarczy mieć ze sobą butelkę, żeby napełnić ją w wielu darmowych wodopojach. Jednak gdy jest zimno lepiej nie pić za dużo, gdyż toalety owszem są, ale wszędzie płatne. Reżim w tym temacie mają bardzo sprawny i nawet w McDonalds można wejść do toalety jedynie na kod z paragonu. Nigdzie wcześniej nie widziałem tak strzeżonych toalet jak tu. Oczywiście zawsze płatnych. Łatwiej chyba wejść do jakiegoś ‚wrażliwego’ budynku niż do kibla na mieście. Oczywiście można gdzieś pójść w krzaki, ale zieleń jest tak rzadka, że można dostać nerwicy i paranoi do tego stopnia, że człowiek zacznie sobie wmawiać, że nawet pod krzakiem ukryte są jakieś sensory.

 

Wiedeń to miasto duszne, mało tu drzew, panuje ciasnota starej zabudowy, cały żar odbija się od ścian i chodnika, więc lipiec tutaj bywa mocno męczący. Nie to co przestronna, zielona Warszawa. Tak więc z ulgą zaszedłem do parku miejskiego, by potem dotrzeć do pomnika ku czci Sowietów.

 

W stolicy Austrii ‚pomników wdzięczności’ dla Armii Czerwonej nikt nie burzy jak w Polsce. No, ale trudno się dziwić Austriakom. Tak jak w Niemczech zaraz po wojnie były tu cztery strefy okupacyjne. Jednak niedługo później Sowieci dogadali się z aliantami zachodnimi i za niewielką cenę austriackiej neutralności grzecznie wyszli stąd w 1955 roku. Austria pozostała w świecie zachodnim. Pomnik stoi tu nadal nie z powodu jakiś gorących uczuć Austrii do Rosji, ale dla świętego spokoju.

 

Schoenbrunn i wzgórze

Kolejna ‚przymusowa’ atrakcja znajduje się nieco pod miastem. Zamek-pałac Schoenbrunn to jak dla mnie kolejny landrynkowy szmelc zbudowany dla nierobów, którzy do 1918 roku rządzili Europą. Nic ciekawego. Czysto, ładnie, ale nijak. To co zapadnie mi w pamięć po zobaczeniu tego miejsca jest malownicze wzgórze, gdzie arystokracja kiedyś, a współcześnie również za darmo prosty lud może sobie podziwiać widok na pałac i miasto. W obrębie zespołu pałacowego znajduje się ZOO, a także labirynt z krzaków, do którego nie wchodziłem. Było już zamknięte, a nawet gdybym przyszedł tu wcześniej zniechęciłaby mnie opłata za takie byle coś.

 

Grób gwiazdy pop

Dobra, dosyć tego przynudzania pięknymi i oczywistymi miejscami. Nie byłbym sobą, gdybym jak to zwykle nie pojechał do miejsc nietypowych. O tych miejscach nie dowiecie się od byle blogerki co to jedzie na ‚city break’ z kochankiem, który za to wszystko płaci.

 

Tramwajem numer 6 można dojechać do Zentralfriedhof, czyli ‚cmentarza centralnego’. Leżą tu takie wielkie nazwiska jak Beethoven, Schubert, Johann Strauss II ale ja nie po to się tu wybrałem.

 

Falco. Twórca hitów jak ‚Rock Me Amadeus’, ‚Jenny’ czy ‚Vienna Calling’. Zginął tragicznie w 1998 roku. Miejsce śmierci: piękna Dominikana. No i co z tego. Gość chyba nie był szczęśliwy w ostatnich swoich chwilach. Z tego co o nim wiem, Falco jak to artysta był egocentryczny i pogubiony. No i chyba dobiła go sprawa z toksyczną kobietą, która próbowała go wrobić w nie swoje dziecko. O jego złym nastroju może świadczyć ostatni album ‚Out Of The Dark’ - taki łabędzi śpiew człowieka przed śmiercią. Załamał się psychicznie i nie umiał tego przezwyciężyć, ‚wyjść z ciemności’.

 

Jego grób to nie jakieś tam mauzoleum. Nie aż taki wypas jak na milionera. Jedyną ekstrawagancją jest wyglądająca na kuloodporną szyba z jego zdjęciem i tytułami największych hitów. No i stylizowany rzymski obelisk.

 

Nie tylko ja odwiedzam Falca. Przede mna przyszło jakiś czterech podstarzałych hipisów, taki zespół Kings Of Leon. A jeszcze potem jakaś para - kobieta w średnim wieku i facet w koszulce Beatlesów, wiek tak około 50-60 lat. Podpierał się na lasce. W tym wieku to raczej o lasce się nie chodzi. Może jakaś śmiertelna choroba i w związku z tym problemy z chodzeniem. Smutne.

 

W Wiedniu udało mi się dotrzeć do jeszcze jednego miejsca związanego ze słynnym wiedeńczykiem. Falcostiege. Na jego cześć nazwano niewielkie schody.

 

Wzgardzony w Wiedniu

Kolejną słynną osobą, której życie było związane z Wiedniem był przywódca III Rzeszy. Wiedeń to jedno z kilku miejsc gdzie „słynny akwarelista” nauczył sią nienawidzieć, cierpiąc biedę, mieszkając w tutejszych przytułkach i próbując zostać zawodowym artystą malarzem.

 

To właśnie tu bez sukcesu dwukrotnie próbował się dostać do szkoły artystycznej. Nie chciał zostać kolejnym normalnym frajerem poświęcającym się przez całe swoje mierne życie. Jak on to sam określał: ‚nie chciał zostać urzędnikiem’. Jego własna egzystencja nabrała sensu dopiero w momencie ochotniczego wstąpienia do armii niemieckiej, do której dotarł prawie dezerterując z armii austro-węgierskiej. A po 1918 roku na klęsce Niemiec i walce z traktatem wersalskim zbudował swoją

karierę polityczną.

 

Nie gloryfikuje kogoś kto zniszczył moje miasto i kraj, mordował ludzi, ale wiem jakie to uczucie bycia ustawicznie odrzucanym i ten ból gdy nie można odnaleźć się w świecie i społeczeństwie. Warto wiedzieć jak świat zewnętrzny uwarunkowywuje charakter. Wtedy nie tylko robisz się zły, ale dziczejesz, musisz stać się niewrażliwy, żeby przetrwać. Jeśli nigdzie nie możesz się umocować, to bywa, że odnajdujesz się w końcu jako przywódca zbrodniczego państwa.

 

A co do Wiednia na początku XX wieku. Również wtedy było to miejsce mocno wielokulturowe. Austro-Węgry to nie zamordystyczne Prusy, więc swobodnie tu funkcjonowali nie tylko niemieckojęzyczni, ale Czesi, Słowacy, Węgrzy, Polacy czy Żydzi.

 

Będąc w Wiedniu oczywiście dotarłem pod słynną akademię, która wzgardziła obrazkami Adolfa. Schronisko dla bezdomnych przy Meldemannstraße 27 już nie istnieje. W jego miejscu pobudowano po wojnie nowe budynki, w tym dom opieki dla ludzi starszych.

 

Oczywiście jak to wiadomo z historii, póżniej losy akwarelisty się odwróciły i wrócił w glorii do Wiednia. Spał w najlepszym hotelu Imperial, a także przemawiał do ‚zrozpaczonych’ Austriaków z balkonu pałacu Hofburg.

 

I co do Austrii dziś. W Niemczech to wyglada zupełnie inaczej. Nie ukrywają tego rozdziału w swojej historii. Widać to szczególnie w Berlinie. Natomiast Austriacy starają się zamieść temat pod dywan. Nawet w Informacji Turystycznej ciężko było się dowiedzieć coś w tym temacie.

Nie ma wycieczek do dawnego obozu koncentracyjnego Mauthausen czy Hartheim koło Linzu, lub oprowadzania po Wiedniu w temacie jego nazistowskiej przeszłości. Że nie wspomnę o Gusen, które wchłonęło zwykłe osiedle mieszkalne. W Berlinie mogłem sobie kupić nawet specjalny dedykowany przewodnik o miejscach związanych z III Rzeszą. Tu jakby nie było tematu.

 

Szpital psychiatryczny i wieża szaleńców

Nie odwiedziło się Wiednia jeśli nie dotarło się do dwóch tutejszych szpitali psychiatrycznych. Pierwszy obiekt to nadal funkcjonujący szpital. Jest kilka nazw tego miejsca ‚Steinhof’, ‚Spiegelgrund’ albo szpital Ottona Wagnera. Dojeżdżam tam autobusem 48A. Mimo faktu, że nadal są tam pacjenci to można swobodnie wejść na jego teren.

 

Dlaczego interesuje mnie to miejsce? W czasach III Rzeszy było tu jedno z centrów sterylizacji a potem eutanazji w ramach akcji T4 - wymierzonej przeciwko chorym umysłowo. Głównym celem mojej wizyty tutaj było odwiedzenie wystawy dedykowanej temu okresowi. Wstęp jest darmowy, choć godziny otwarcia są dość wąskie, więc musiałem tu aż dwa razy jeździć.

 

Napisy przy gablotach są tylko po niemiecku. Mówię słabo, ale na tyle mi zostało tego niemieckiego ze szkoły średniej, że jestem w stanie zrozumieć wiele słów i kontekst. Cały temat pokazany jest od początków, aż do akcji zagłady. Na początku mierzono ludzi, badano czy rasowo są odpowiedni. Zachowało się nawet oryginalne krzesło do pomiarów. Są też słoiki, które dawniej były używane do przechowywania preparatów z dzieci. I w sumie poczekalnia w tym muzeum nadal robi ponure wrażenie, gdy się zrozumie co tu się działo.

 

Drugim obiektem tego rodzaju jest tak zwana Narrenturm, czyli wieża szaleńców. Placówka powstała w 1783 roku i służyła nie tyle do leczenia ludzi co do ich izolacji. Teraz cała wieża jest przerobiona na muzeum osobliwych szkieletów, zdeformowanych rąk, schorzeń skóry czy narządów itd. Wstęp do muzeum to 2 euro, ale to dobrze wydane pieniądze. Pomimo opłaty jest zakaz robienia zdjęć, więc trzeba fotografować cichaczem. Parter najciekawszy, pierwszy poziom trochę nudniejszy.

 

Wieże przeciwlotnicze w parku

Jeśli chodzi o tematykę III Rzeszy to w samym Wiedniu dotarłem do dawnej siedziby Gestapo w Hotelu ‚Metropole’ i do mało wyróżniającego się w tej kwestii tak zwanego Dokumentazioncentre - historycznego centrum dokumentacji, gdzie jest trochę informacji o przyłączeniu Austrii do Niemiec w 1938 roku i tutejszym ruchu oporu.

 

Jednak jest tu jeszcze jedno bardzo interesujące miejsce o którym chcę opowiedzieć więcej. Flaktuerme, czyli dosłownie ‚wieża przeciwlotnicza’. Po wejściu do parku pytałem się o to miejsce jakiś dwóch młodych studentek, ale nie miały zielonego pojęcia o obiekcie. Gdzie ja się pytam takich dzierlatek? Przecież one męża szukają a nie wieży. Na szczęście ciężko jest ukryć nawet w bardzo dorodnych krzakach 55 metrowy budynek.

 

W samym środku malowniczego parku Augarten stoją dwie kompletnie niepasujące do scenerii gigantyczne budowle. Na ich szczycie były umocowane działa przeciwlotnicze do obrony miasta przed lotnictwem nieprzyjaciela. Wieże nie spełniły przeznaczonej dla nich roli. Używano je raczej jako schrony i szpitale polowe. Współcześnie nie można oficjalnie dostać się do ich wnętrza. Wchodzili tam jacyś urbexiarze, ale nie jest to przyjemne uczucie, gdyż wieża służy jako gniazdowisko dla gołębi i pełna jest odchodów i martwego ptactwa. Jednak nawet z zewnątrz robi to wrażenie.

 

Cmentarz bezimiennych

Gdy człowiek się zmęczy zgiełkiem miasta może łatwo od tego uciec w miejsce ciche i klimatyczne niczym z piosenki The Cure. Jedzie tam jedna linia autobusowa 76A w stronę Albernen Hafen. Mija ona po drodze kompostownie z często tu używanym słowem ‚Mist’. ‚Mistplatz’ czyli plac, miejsce odpadów. Następnie jak to przeczytałem na billboardzie jest tu też nowoczesne krematorium dla zwierząt i jakieś inne fabryczki. Pętla autobusowa zlokalizowana jest koło odpychająco pięknego, starego spichlerza. Potem idzie się piechotą, niby nielegalnie, bo obok jakiś ramp magazynowych i zaparkowanych ciężarówek.

 

Na końcu mojej wędrówki znajduje się niewielki cmentarzyk. Przeważnie pochowani są tu bezimienni zmarli: samobójcy, którzy utopili się w pobliskiej rzece Dunaj, ofiary wypadków a nawet 11-letnie zamordowane dziecko - Wilhelm Toehn. Kilka grobów ma imienne nagrobki a miejsce to choć położone na odludziu jest zadbane.

 

Góra Sobieskiego

W 1683 roku kultura chrześcijańska i sam Wiedeń był zagrożony turecką agresją. Na odsiecz Austrii przybył z husarią Jan III Sobieski. Pokonał armię Kary Mustafy. Wodza Turków za przegraną w tej bitwie uduszono potem w Belgradzie za pomocą jedwabnej cięciwy łuku.

 

Na górze Kahlenberg Sobieski mial swój sztab i dogodny punkt obserwacyjny na walczące wojska. Współcześnie znajduje się tutaj polski kościół a na jego murze tablica pamiątkowa ku czci Sobieskiego. W 2018 roku chciano też postawić pomnik, ale Austriakom coś nie pasowało. Nawet w 1683 roku nie byli to jacyś nasi sojusznicy. W ostatniej chwili łaskawie pozwolili się bronić przed nawałą, a w mniej niż 100 lat potem razem z Prusami i Rosją brali udział w I rozbiorze Polski. Tak więc miłości między nami nigdy nie będzie.

 

Z góry również dziś roztacza się piękny widok na miasto, które z tej wysokości wyglada niczym jakieś ‚morze wiedeńskie’. Dostać się tu można autobusem komunikacji miejskiej. Ja mialem swoiste szczęście, że kierowcą okazał się Polak. Tak więc znając jedynie język polski nie zginie człowiek na tej dalekiej ziemi.

 

Inne atrakcje

Inne mniej typowe miejsca w Wiedniu to: wyspa na rzece Dunaj, Vienna International Centre - dzielnica wieżowców z siedzibami miedzynarodowych organizacji ONZ czy OPEC, czyli unii krajów sprzedających ropę naftową. Jeśli chodzi o sterylne osiedla to metrem U2 można dotrzeć na Seestadt - opustoszałą miejską sypialnię pośrodku niczego.

 

Wiedeń to miasto gdzie mieszkało wielu przyszłych dyktatorów. Żył tu Tito, ale też i Stalin. Poźniejszy wódz ZSRR mieszkał na Schlossstrasse 30. Jest tu gdzieś nawet (w 2014 roku byłem) tablica upamiętniająca jego pobyt tutaj, ale niestety nie mogłem jej znaleźć. Schowali czy w końcu usunęli? Naszukałem się, napytałem. Całą rodzinę zatrzymałem na środku ulicy a oni mi jeszcze podziękowali za to.

 

Podsumowanie

Wiedeń to miasto o dwóch twarzach. Miejsce, które jest czyste i z ‚ładnymi’ atrakcjami, ale też pełne mrocznych tajemnic. Od odwiedzającego tylko zależy co chce zobaczyć. Jedzenie tu jest dobre

i nie tylko kebaby (ceny 3-4.50 euro). Wielki wieleński sznycel (schabowy się od niego wywodzi) można zjeść z frytkami za 5.50 euro (2014 rok). Jak się chce zaszaleć to można dopłacić za majonez i ketchup 2x30 centów. Wyśmienite i co najważniejsze przystępne cenowo mają tu też lody, na przykład na Stephansplatz.

 

Mimo, że jest tu dostatnio to ceny nie są tu aż tak zdziercze jak na przykład w Holandii czy UK. Wiedeń nie przytłacza też swoim rozmiarem. Łatwo się tu przemieszczać. Stolica to też dobra baza wypadowa. Z racji dziwnego położenia Wiednia na wschodzie Austrii łatwiej jest stąd jednak wyskoczyć gdzieś na Słowację, do Bratysławy niż w Alpy. Tak więc polecam.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (54)

  • pansowa 13.02.2021
    Jak zwykle świetny reportaż.
    Dawno cię nie widziałem i czytałem, a szkoda.
  • MarkD 14.02.2021
    Staram się napisać coś nowego raz na miesiąc. Dużo pracy jest przy tym. Więcej mnie teraz jest na Youtube – 'markdmowskiyoutuber. Pozdrawiam.
  • Celina 13.02.2021
    W sumie Wiedeń moim zdaniem jest przereklamowany. Trzykrotnie zdarzyło mi się w czasach studenckich podróżować pociągiem z Krakowa do Zurychu, przez Wiedeń właśnie. I tam podobnie jak w Łodzi. Przesiadka, i z Ostbahnhofu trzeba stradenbanem zaiwaniać na Westbanhof. A te strasenbany to stare przedpotopowe pudła, nawet w Polsce rzadko już takie można spotkać. Warczy to, trzęsie, jak japońskie marszrutki na Ukrainie.
  • MarkD 14.02.2021
    Zależy czego się szuka. Jak dla mnie ciekawe miasto. I tańsze, niż jeszcze bardziej przereklamowany Paryż czy Amsterdam. Tramwaje rzeczywiście sporo rupieci, a jak się trafi nowy to bywa, że motorniczy zapomina włączyć klimatyzacji.
  • pansowa 13.02.2021
    Specjalista od Wiednia z trasy pomiędzy dworcami :)
  • Celina 13.02.2021
    No z reguły miałem kilka godzin na zwiedzanie Wiednia, bo pociąg do Zurychu wyjeżdżał po południu, a z Krakowa przyjeżdżał rano.
  • pansowa 13.02.2021
    ???
  • Celina 13.02.2021
    No ja tam na szparagi, ani do zbioru buraków nie jeździłem, ale zwiedzać.
  • MarkD 14.02.2021
    Ludzie do roboty jeżdżą, a ta zwiedza. Bogaczka jakaś.
  • pansowa 14.02.2021
    Cokolwiek bym nie robił to pozostanę kim jestem.
    I z osobowością i tytułem i umiejętnościami.
    Różnica między nami jest taka, że ja jutro mogę nie jechać na szparagi, a ty do końca życia i tak pozostaniesz idotą?
  • pansowa 14.02.2021
    Wypowiedź dotyczy oczywiście tego błazna Celinki ?
  • Celina 14.02.2021
    pansowa tak prymitywne słownictwo, brak kultury, asertywności, prostactwo, agresywność, nadpobudliwość znamionują narcystycznego, tępego gastarbeitera, który pozostanie do śmierci, tym kim jest. Współczuję?
  • Ellie Victoriano 14.02.2021
    Celina brzmi jak twój opis ?
  • Celina 14.02.2021
    Ellie Victoriano
    Posłuż się główką
    zamiast makówką
  • Ellie Victoriano 14.02.2021
    Wolę użyć mózgu. Ty go nigdy w życiu nie używałeś. A niepotrzebny narząd zanika ?
  • pansowa 14.02.2021
    Obrażasz ludzi ciężko pracujących ćwoku.
    Tu wszyscy wiedzą co jesteś wart, więc nic nie muszę wyjaśniać?
  • pansowa 14.02.2021
    Zresztą kogo ty nie obrażasz, poza tępymi dzidami podobnymi do ciebie??
  • Celina 14.02.2021
    Gastarbeiter z buraków
    wyrósł prymitywny
    lecz buraki z niego
    nie wylazły nigdy
  • pansowa 14.02.2021
    Nie muszę szukać buraków u Niemca.
    Mam ciebie :)
  • Szpilka 14.02.2021
    Mnie duszno w Wiedniu nie było, bo spędzałam czas w parku Schoenbrunn i na Praterze, moje ulubione miejsca, na Praterze dobrze karmią, tort Sachera wg mnie za słodki, za to przepyszne crossonty, no i kawa, aczkolwiek na Gloriecie zapodawali lichą, bardzo się rozczarowałam. Zawsze chętnie wracam do Wiednia.

    Z Twojego opisu dużo można się dowiedzieć o mieście ?
  • pansowa 14.02.2021
    Co ty się tam znasz?
    Mamy tu specjalistę od Wiednia który tramwajem jeździł w ramach podróży uczelnianych.
    Bogata to była uczelnia w salce katechetycznej u proboszcza.
    Poza tym ty też za granicą jesteś to się nie odzywaj do Polaka - patrioty - katolika. :)
  • Szpilka 14.02.2021
    Pansowa

    Hhahahaha, a dyć się nie znam, ja tylko bywam i się miejscem rozkoszuję ?
  • pansowa 14.02.2021
    Boś Niemra i na Szwaba robisz, zamiast wspierać nasze kochane, laickie państwo i oszołomów w stylu tego powyżej :)
  • Szpilka 14.02.2021
    Przeca ja rentierka, nie mylić z rencistką ?
  • pansowa 14.02.2021
    Ciężko zarobione pieniądze na obczyźnie zawozimy do kraju.
    To dziesiątki miliardów euro, które pomagają utrzymać debili, czy Rydzyka.
    Nie będzie mi tu jakieś bydlę kruchtowe dezawuowało wartości naszej pracy.?
  • Szpilka 14.02.2021
    To prawda, co napisałeś, wielu Polaków wspomaga rodziny w kraju.
  • pansowa 14.02.2021
    95% to robi.
    I ja też tu wydaję pieniądze, które utrzymują min. tego debila.
    *uj może strzelić jak się czyta wpisy idioty.
  • Szpilka 14.02.2021
    A on specjalnie podjudza, żeby Cię z równowagi wyprowadzić, olej ?
  • pansowa 14.02.2021
    Szpilka wiem,ale istnieją granice debilstwa i chamstwa, które mnie wyprowadzają z równowagi.
    Kto takiego szmatławca na świat wydał?
  • pansowa 14.02.2021
    Wpierdala taki za moje, które tu przysyłam i jeszcze wkurwia.
  • Szpilka 14.02.2021
    Pansowa

    Mnie to przerasta, za dużo tu powalonych ?
  • pansowa 14.02.2021
    Szpilka ufff, muszę chwilę odczekać, bo bym zaje*ał dziada - pasożyta.
  • Szpilka 14.02.2021
    Pansowa

    To jest zwykłe nękanie, ale tu anarchia, dlatego szkoda nerwów, uwierz ?
  • pansowa 14.02.2021
    Szpilka masz rację.
    Niech sobie założy kolejny, debilny temat z klona.
    Tam dopiero nachapał zwolenników, a ruch jak na Marszałkowskiej.?
  • Celina 14.02.2021
    Oczywiście o wiele rozsądniejsze z ekonomicznego punktu widzenia produkować na miejscu, w Polsce i eksportować wysoko przetworzone produkty, miast eksportować prymitywną, nisko płatną siłę roboczą wykonującą pracą za którą nie chwyciłby się żaden szanujący się Belg, Niemiec, czy Szwajca. Wie o tym każdy ekonomista, ale to wiedza tajemna, niedostępna dla prymitywnych mięśniaków zbierających szparagi u Bauera.
  • pansowa 14.02.2021
    Zamknij się prymitywie.
    Choćbyś był ministrem u tych oszołomów, i tak pozostaniesz tępym kruchto- cymbałem.
    Jak oni.
  • pansowa 14.02.2021
    I na prawdziwe uwarunkowania ekonomiczne trzeba umieć patrzyć szerzej ciemniaku.
    W Polsce pracuje 1,5 mln Ukraińców z czego 62% ma wyższe wykształcenie.
    Nie oni są winni, że trzeba pracować za granicą, tylko takie ćwoki jak ty, które,y się nie ubrudzą ciężką pracą i wolą żreć za moje.
  • Celina 14.02.2021
    Ty sobie wybierałeś ćwieczku do władz, SLD, PO, które wyganiały Polaków za granicę, a chciały tu ściągać Ukraińców i Arabusów na wasze miejsca. Mój rząd podejmuje działania, żeby ściągać Polaków do kraju i nie godzi się na podmianę narodu, jak to się dzieje już w krajach zachodnich, że rdzennych Europejczyków zastępują przybysze z Afryki i Azji. Jest wiele inwestycji tutaj na miejscu, w Polsce. Nie udawaj, że tego nie widzisz.
  • Celina 14.02.2021
    Ja za swoje pieniążki jeżdżę po Polsce i za granicę i zwiedzam świat i go opisuję. Ostatnio opisałem Baginton, mogę pokazać piękne fotografie które zrobiłem koło Coventry. A ty, nawet prymitywnego tekstu o tym nie potrafisz napisać, co widziałeś. A taki MarekD. napisał już tyle fajnych, wartościowych tekstów rozszerzających horyzonty rodaków. A ty pierdzisz w stołek, zamiast pisać i podnosić wiedzę innych.
  • pansowa 14.02.2021
    Masz je, bo ja zapierdalam na takich matołków.
    Jakie dobro ty wypracowałeś?
    Jesteś nagłupszym przypadkiem jaki spotkałem.
    Tak tępych nie miałem nawet uczniów.
    Spieprzaj dziadu.
  • Celina 14.02.2021
    Twoi uczniowie, mając takiego nauczyciela, to pewnie też tam u Bauera gdzieś zapierniczają przy szczawiu;)))) Współczuć tylko, że na takiego trafili, ale to nie ich wina.
  • Celina 14.02.2021
    Podobno jesteś zdolny, ale chyba jak sądzę, leniwy. Może byś coś napisał, o tym co widziałeś. Chętnie bym podyskutował na te tematy, albo z zachwytem poczytał o pięknych miejscach, w których nie byłem i nie znam.
  • pansowa 14.02.2021
    Z tobą nie mam o czym dyskutować i nie chcę.
    Zniżać się do takiego dna nie będę.
  • Szpilka 14.02.2021
    Pansowa

    Słuszna decyzja, wykształciuch z Ciebie, po co się pospolitować?

    Udanej niedzieli ?
  • Celina 14.02.2021
    Tak myślałem. Szkoda tylko tych uczniów. Biedni, poszkodowani przez los.
  • MarkD 14.02.2021
    Rany co tu się dzieje. Kultury trochę. Na ulicy jesteście? Klub literata i poety, a klócą się kto gdzie będzie buraki zbierać. Kto ma jechać to pojedzie. Postojowe się skończy, albo jak Platforma wróci do władzy to dopiero się zacznie ;)
  • Celina 14.02.2021
    Ano widzisz, co tu masz za kulturę Marku. Rynsztoka. Naskoczył na nam nie gość opętany zazdrością, tylko za to że ośmieliłem się być we Wiedniu.
  • pansowa 14.02.2021
    Celina Zaraz, zaraz... powyżej napisałeś, że byłeś :)))
  • pansowa 14.02.2021
    W tramwaju :)))
  • pansowa 14.02.2021
    Walka z debilami to święty obowiązek każdego normalnego.
    To walczę. :)
  • Celina 14.02.2021
    Czyli musisz walczyć sam ze sobą. To miłe z Twojej strony.
  • pansowa 14.02.2021
    Spox.
    Jesteś tu buraku więc będę kopał cię tu, a nie w Niemczech :)
  • Celina 14.02.2021
    Sam się pokop po buraczanej główce foliarzu;))) Nawet czyjegoś wątku nie potrafisz uszanować i spamujesz. Idę stąd, bo robisz chlew Markowi.
  • pansowa 14.02.2021
    To spadaj buraku.
    Nikt cię nie chce tu i na portalu.
    Bo tu normalni ludzie są ( z nielicznymi wyjątkami).?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania