Przerębla - nie przerembel. Usiadł obok przerębli. A też ten akapit potrzebny jak cholera. Piszesz, że coś tam robił, a w następnym zdaniu, że już kilka godzin minęło i sobie idzie. No to bardzo nieprofesjonalny zabieg. Jak już to mogłeś kilka zdań wcisnąć, albo zacząć jakoś inaczej.
"W zadumie wsadził palec do nosa i kręcił nim dopóki nie znalazł się w pobliżu grupy nieumarłych." - To zdanie jest zabawne. Wychodzi na to, że to ten palec znalazł się w pobliżu grupy nieumarłych... Tak jakby miał ich w nosie... dosłownie.
"Od razu przyspieszył biegu" to zdanie jest niepoprawne, albo przyśpieszył, albo pobiegł.
"dalsza część była roztopionym lądolodem" roztopiony lądolód to po prostu woda.
Ach, coś kiepsko drassen, bardzo kiepsko. Nijakie to opowiadanie. Tu sobie lezie, tu sobie coś robi, zombiaki bez problemu rozwala, żadnych problemów. Jak już jakiś się pojawia, to wnet go rozwiązuje. Nie ma żadnego napięcia, żadnej dramaturgii. Już o fabule się wypowiadać nie będę, tematem zombie już rzygać można, ty chyba za dużo grałeś w gry typu dayz, bo tam w podobnie prosty sposób się rozwałkę robi. Bohater jakoś nijak się przejął stratą auta, dalej z uporem maniaka ruszył przeszukiwać opuszczone budynki.
Co do tej dramaturgii, to mogę ci coś poradzić. Jak chcesz opisać dobrze tarapaty jakiegoś bohatera, to wyobraź sobie scenę, w której go uśmiercasz i dąż do tego w opisie. Oczywiście musi być to opis w miarę długi, żeby to wyszło. Więc wmawias sobie, że w tej scenie zabijasz tego bohatera i dopiero wtedy to opisujesz. Zapominasz o tym co ma być później. Bohater ma zginąć i starasz się to najlepiej napisać. Dopiero gdy już napiszesz tę część, i mamy punkt kulminacyjny, zmieniasz zdanie i ratujesz bohatera z opresji.
No i staraj się ogólnie, dłuższe opisy robić. Tutaj mamy tyle akcji, a w ogóle tego nie czuć. Nie da się też jakoś z bohaterem zżyć, a to jest ważne, żeby emocje jakieś odczuwać. Bo nawet jeśli uda ci się tak scenę napisać, jak ci poradziłam, to czytelnik tylko westchnie, meh, i tak ten bohater był tekturowy i nijaki.
Dzięki za porady Mariolka ;)
Zombiaki bez problemu rozwala, bo tak już jest, nauczył się. Co do tej dramaturgii to niby dobry sposób, ale jakoś praktycznie KAŻDY czytelnik wie, że głównego protagonisty nie uśmiercę na początku, no po prostu jest to wiadome, więc nijak to robi na nim wrażenie. Ale w każdym razie dzięki ;)
PS. Ten fragment pisał kolega, z moją drobną pomocą. Potem go lekko przerobiłem. To takie uzupełniające
Komentarze (6)
"W zadumie wsadził palec do nosa i kręcił nim dopóki nie znalazł się w pobliżu grupy nieumarłych." - To zdanie jest zabawne. Wychodzi na to, że to ten palec znalazł się w pobliżu grupy nieumarłych... Tak jakby miał ich w nosie... dosłownie.
"Od razu przyspieszył biegu" to zdanie jest niepoprawne, albo przyśpieszył, albo pobiegł.
"dalsza część była roztopionym lądolodem" roztopiony lądolód to po prostu woda.
Ach, coś kiepsko drassen, bardzo kiepsko. Nijakie to opowiadanie. Tu sobie lezie, tu sobie coś robi, zombiaki bez problemu rozwala, żadnych problemów. Jak już jakiś się pojawia, to wnet go rozwiązuje. Nie ma żadnego napięcia, żadnej dramaturgii. Już o fabule się wypowiadać nie będę, tematem zombie już rzygać można, ty chyba za dużo grałeś w gry typu dayz, bo tam w podobnie prosty sposób się rozwałkę robi. Bohater jakoś nijak się przejął stratą auta, dalej z uporem maniaka ruszył przeszukiwać opuszczone budynki.
Co do tej dramaturgii, to mogę ci coś poradzić. Jak chcesz opisać dobrze tarapaty jakiegoś bohatera, to wyobraź sobie scenę, w której go uśmiercasz i dąż do tego w opisie. Oczywiście musi być to opis w miarę długi, żeby to wyszło. Więc wmawias sobie, że w tej scenie zabijasz tego bohatera i dopiero wtedy to opisujesz. Zapominasz o tym co ma być później. Bohater ma zginąć i starasz się to najlepiej napisać. Dopiero gdy już napiszesz tę część, i mamy punkt kulminacyjny, zmieniasz zdanie i ratujesz bohatera z opresji.
No i staraj się ogólnie, dłuższe opisy robić. Tutaj mamy tyle akcji, a w ogóle tego nie czuć. Nie da się też jakoś z bohaterem zżyć, a to jest ważne, żeby emocje jakieś odczuwać. Bo nawet jeśli uda ci się tak scenę napisać, jak ci poradziłam, to czytelnik tylko westchnie, meh, i tak ten bohater był tekturowy i nijaki.
Zombiaki bez problemu rozwala, bo tak już jest, nauczył się. Co do tej dramaturgii to niby dobry sposób, ale jakoś praktycznie KAŻDY czytelnik wie, że głównego protagonisty nie uśmiercę na początku, no po prostu jest to wiadome, więc nijak to robi na nim wrażenie. Ale w każdym razie dzięki ;)
PS. Ten fragment pisał kolega, z moją drobną pomocą. Potem go lekko przerobiłem. To takie uzupełniające
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania