Wielka Czwórka: Początek - Rozdział Trzeci
Horacy jechał już jakiś czas. Był niemal pewien, że właśnie teraz Wither otwiera swój kufer i rozwścieczony zauważa brak mocy. Bał się, że Gerardowi i
Anne nie udało się uciec. Wtedy miałby jeszcze większe problemy, ze strony Marii również. Obwiniałaby go o to, że zostali złapani. Właściwie Horacy sam by się o to obwiniał. Do tego wszystkiego jeszcze będzie musiał wytłumaczyć wszystko Marii, Fryderykowi, wtajemniczyć Wielką Czwórkę i jeszcze ich wyszkolić. Postanowił jednak przyjąć rękawicę od losu i dołożyć wszelkich starać by Wielka Czwórka zdołała zrzucić Withera z tronu i przywrócić porządek światu.
Było już zupełnie ciemno kiedy Horacy dojechał do domu. Nie wiedział czego się spodziewać. Czy Maria zamartwiała się o niego? Zapewne, tylko czy to uchroni go przed jej gniewem? Postanowił jednak nie martwić się na zapas i wszedł domu uprzednio zajmując się swoim koniem.
Zamknął za sobą drzwi z głośnym trzaskiem. Był pewien, że żona już go usłyszała. Przymknął oczy i odwrócił się gotowy na najgorsze. Gdy Maria go zobaczyła na jej twarzy odmalowała się ulga. Zaraz potem jednak gniew.
- Gdzie ty się podziewałeś Horacy?! – krzyknęła na cały głos. – Czy wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?
Horacy spojrzał na swoją żonę.
- Mario daj mi wytłumaczyć to naprawdę…
- Żebyś wiedział, że dam ci się wytłumaczyć! Siadaj mi zaraz w jadalni! Chcę wiedzieć wszystko.
Horacy powlekł się we wskazane miejsce. To wcale nie było tak, że Maria dominowała w domu… właściwie w tych czasach kobiety powinny tylko sprzątać i opiekować się dziećmi. Cóż, oni nie mieli dzieci, a Horacy traktował swoją żonę na równi ze wszystkimi innymi. Zasługiwała na to.
Gdy już Horacy opowiedział wszystko Marii, ta zaniemówiła.
- A niech cię dunder świśnie! – mruknęła Maria pod nosem.
Horacy uznał, że roztropniej będzie się nie odzywać.
- Czemu mi o tym nie powiedzieliście? – spytała Maria. – I czemu w ogóle brałeś w tym udział! Na twoje usprawiedliwienie biorę tylko to, że nie wiedziałeś nic o przepowiedni, ale jak znam ciebie i twój porywczy charakter i tak znając ją byś to zrobił! Jak mogłeś podjąć się tej samobójczej misji? Czemu nie wybiłeś tego z głowy Gerardowi i Anne. Przecież to jeszcze dzieci! A jeśli ich jednak złapali? Nie będziesz miał żadnej pewności dopóki się nie spotkamy! Co jeśli Wither wcześniej spojrzałby na moce? Nie wypuściłby cię z zamku! W końcu dowiedziałby się kto to zrobił.
Horacy zwiesił głowę. Oczywiście każdy jest mądry po fakcie, ale teraz Horacy przeklinał to co zrobił. Jednak nie chciał, żeby było to po nim widać. Maria długo napawałaby się zwycięstwem, a nie byłoby to dla niego miłe.
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu? – spytał zaczepnie. – Przecież każdy wie dlaczego to zrobiłem. A poza tym – powiedział wtaczając najcięższą artylerię. – wiesz do czego Wither wykorzystałby moce Łąk, prawda?
Maria westchnęła. Wyraz jej twarzy w jednej chwili się zmienił. Opuściła rękę na kolana przez co długie blond włosy opadły delikatnie na jej twarz. Niebieskie oczy wyrażały niepewność i strach.
- Może masz rację? Może zrobiliście słusznie? Ale tak się martwię o naszych wychowanków…
- Ja też, ale teraz musimy się skupić na Wielkiej Czwórce – powiedział protekcjonalnym głosem. – Musimy ich wyszkolić przeciw Witherowi.
- Nadzieja matką głupich – mruknęła niemrawo jego żona.
Horacy przewrócił oczami.
- Przecież to jest możliwe! Mamy trochę czasu, zanim Wither odkryje gdzie się ukryjemy.
- A gdzie się ukryjemy? – spytała Maria opierając czoło o chłodny blat stołu.
- W starym domu. Twoim i Heaven.
- A tam nie będzie nas szukać? – zapytała Maria. – Myślisz, że nie będzie nas szukać w starym domu żony jego brata?
Horacy spojrzał wymownie na żonę.
- Zapewne nie zajrzy tam na samym początku. Ktoś wykradł mi moce? – Horacy dość nieudolnie próbował naśladować głęboki głos Withera. – Zapewne dom żony mojego brata bierze w tym udział!
- W takim razie musimy wyjechać już teraz – powiedziała Maria chłodnym tonem ignorując wypowiedź Horacego. – Wither mógł już wysłać strażników po nas. Mogą dotrzeć tu już nad ranem.
Horacy westchnął. Wszystko go bolało po tej szaleńczej jeździe dzisiaj i przez dwa zeszłe tygodnie. Ale cóż, muszą jechać.
Maria widząc jego bolesną minę powiedziała z wyższością, która mogła świadczyć jedynie o tym, że jeszcze nie do końca wybaczyła swojemu małżonkowi.
- Trzeba się było nie tułać po świecie… a poza tym co zrobisz? Nic nie zrobisz!
Horacy uśmiechnął się i wstał.
- Dobrze, ale zatrzymamy się w gospodzie niedaleko zamku Withera. Chcę się dowiedzieć czy nic się nie stało Gerardowi i Anne. W jakiejś gospodzie na pewno będą o tym wiedzieć.
- Ale nie sądzę, żeby dzielili się z nami takimi informacjami. Wither zapewne ostrzegł ich, że jak ktoś będzie o tym mówił, to on ich zabije. Może nie być chętnych na pogawędki.
- Musimy spróbować – jęknął zmęczony mężczyzna.
Maria mruknęła coś pod nosem i zniknęła w kuchni. Horacy westchnął i usiadł wygodniej na krześle. Zaraz znów będzie musiał jechać bardzo daleko. Najpierw w okolice zamku Withera, potem do starego domu Heaven i potem do wioski Cementery. Cała perspektywa wyszkolenia Wielkiej Czwórki nie uśmiechała się do niego. Dlaczego to akurat on ma szkolić ostatnią nadzieje świata? Poza tym nie wiadomo jak te osoby zareagują na tę wiadomość. Horacy wykończony ostatnimi wydarzeniami oparł głowę na stole powtarzając sobie, że odpoczywa tylko przez chwilę. Po chwili spał już snem kamiennym.
~*~
Horacego obudziły promienie słońca. Nadal siedział w jadalni, przy stole. Wstał na zdrętwiałych nogach jednak czuł się lepiej niż wczoraj. Odpoczął trochę mimo trwania w niewygodnej pozycji przez całą noc. Niż wczoraj! Przez noc! Co… co oni tu jeszcze robili?
- Mario?! – zawołał Horacy.
Z pokoju wyłoniła się jego żona.
- O! Obudziłeś się! – stwierdziła oczywistość.
- Do jasnej Anielki, co my tu jeszcze robimy?! – spytał Horacy.
- Och, stwierdziłam, że nie należy cię budzić – powiedziała Maria. – Poza tym nawet najszybszy pościg trafiłby tutaj wieczorem. Przecież ty gnałeś jak wicher.
Horacy był trochę przybity postawą żony. Powinni wyruszyć od razu, ale jednak był jej wdzięczny, że dała mu odpocząć.
- To co? – spytał. – Musimy jechać.
Maria potwierdziła skinieniem głowy.
- Miałam przynajmniej więcej czasu, żeby wszystko spakować. Proszę – powiedziała wręczając mężowi dwie ciężkie torby. – Ty weźmiesz to, a ja dwie kolejne.
Horacy przewrócił oczami.
- Nie za dużo tego? – spytał znudzonym tonem.
- Och, Horacy! Do mojego rodzinnego domu dotrzemy najwcześniej za cztery dni.
Horacy pokręcił głową i wyszedł na dwór. Maria dźwigając dwie ciężkie torby poszła za nim. Weszli do stajni i włożyli torby do juków. Konie zarżały radośnie na widok swoich jeźdźców. Maria i Horacy wskoczyli zgodnie z lekkością na siodło i pognali wprost przed siebie.
Nie minęła godzina jak pogoda postanowiła zmarnieć. To już nie był mały deszczyk, czy może burza. To było urwanie chmury! Pędzili na wschód ku Czarnym Górą. Wither wybudował swój pałac w miejscu gdzie kiedyś jego dziadek ukrywał się przed Łąkami. Teraz Łąki zmuszone były chować się pod ziemią w tak zwanym teraz „Podziemnym Mieście”. Było to tak naprawdę miasto krasnoludów, jednak krasnoludy z chęcią pomogły Łąką i udostępniły im miasto jako kryjówkę. Ukrywali się tam wszyscy zbuntowani – ludzie, elfy, duchy, boginki, karły no i wilkołaki. Wszystkie krasnoludy były po stronie Łąk czym punktowały na razie. Niektórzy z innych ras zbuntowały się przeciwko Fryderykowi. Wybrali człowieka, bo naprawdę myśleli, że Wither może im pomóc. Tylko dlatego Łąki nie wygrywały z Witherem. Król miał więcej ludzi niż Łąki i jak do niedawna sądził miał moce. Jedno stracił, ciekawe więc czy rasy przejdą z powrotem do Łąk, gdy zobaczą, że moce są po dobrej stronie.
Horacy zastanawiał się czy Wielka Czwórka w ogóle będzie chciała do nich dołączyć. Co jeśli będą woleli Withera? Owszem to mała szansa szczególnie, że gdy tylko Wither ich zobaczy postara się żeby już nigdy nie ujrzeli światła dziennego. Kiedyś Horacemu nie mieściło się w głowie, że ktoś byłby w stanie zamordować aż cztery osoby. Teraz, wiedząc jakie plany ma Wither Horacy przeklina się uważając go kiedyś za nieszkodliwego. W dużej mierze właśnie przez ignorancję Withera teraz ten tak bardzo im zagraża. Łąki myślały, że kolejny człowiek nic nie może im zrobić, a teraz? Ukrywają się pod ziemią jak ostatnie tchórze! Fryderyk nigdy nie należał do odważnych, ale mógłby się bardziej zmobilizować niż wysłanie mocy na ślepo w niebo i wierzenie, że coś mu to da. To nie poważne i nie brzmi na decyzję mądrego władcy. Między innymi dlatego powstały Łąki, ale wiadomo – bez zatwierdzenia Fryderyka pozostali władcy nic nie mogą zrobić.
Horacy i Maria nie rozmawiali jadąc. Oboje byli apatyczni. Zapewne przez tę pogodę. Nie mieli na nic siły, a do tego martwili się o Gerarda i Anne. Czy udało im się uciec? Czy może właśnie teraz Wither dostał ich w soje łapy? Niby można by pomyśleć, że swoim dzieciom nic nie zrobi jednak kto znał go tak dobrze jak Horacy czy Maria ten wiedział, że Wither nie zawsze był zły. Kiedyś miał żonę – Caroline. Gdy jednak dowiedział się o mocach, które znów przeszły mu koło nosa w przypływie furii zabił swoją ukochaną. Niedawno związał się z Hell, która stała się macochą Gerarda, Anne, Marvola i Olivera – pozostałych dzieci Withera. Dlatego wszystko teraz dla Withera straciło wartość. Kochał tylko cztery osoby na świecie – Hell, Gerarda, Anne i Marvola. Oliver wyjechał dwa lata temu i od tego czasu nie dał po sobie znaku życia. Wither już nie darzył go uczuciem. Teraz gdy odkrył kto wykradł mu moce nie darzył też uczuciem również Gerarda i Anne. Teraz pozostał mu tylko Marvol i Hell. Będzie chciał ich chronić przed wszystkimi, nawet przed własnymi dziećmi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania