Wielka i jej wiedźmy
Bestia czekała na moście już od dwóch dni, prawie się nie ruszając. Wielka wpatrywała się w dziwną istotę, która naruszyła spokój uczennic. Można powiedzieć, że naruszyła też dwie uczennice, bo je pożarła.
- Co to za stworzenie? – zapytała Patty.
- Nie mam pojęcia, ale wyczuwam coś jeszcze. Kumulację mrocznej magii w naszych lochach. Któraś z uczennic musiała tam odprawiać paskudne czary. Dopóki ten potwór blokuje most, nie dostanie się tutaj posłaniec z przesyłką dla mnie.
- Czyli…?
- Tak, idź do lochów i zbadaj sytuację. Ja muszę zbierać siły. Być może czeka mnie ciężka walka.
- Ale…
Wielka już jednak zasnęła. Czasami tak jej się zdarzało, nawet gdy za oknem czyhało wielkie niebezpieczeństwo. Patty zeszła do lochów, choć okropnie się bała. Nie wiadomo, jakie straszne rzeczy się tam działy. Nigdzie nie dostrzegła żadnych śladów jakiejkolwiek bestii. Natknęła się za to na nagiego faceta zamkniętego w lochu.
- O nie! Co pan tam robi? – zakrzyknęła Patty, udając, że zakrywa oczy.
- A jak myślisz? Wyglądam, jakbym grał w koszykówkę? Zamknęli mnie tu bez powodu.
- O nie. Na pewno był ku temu jakiś powód.
- Chcesz poznać prawdę?
- Bardzo chętnie – powiedziała Patty i jej wzrok znów powędrował w pewne miejsce.
- No więc przybyłem z przesyłką dla Wielkiej, ale czarownice na moście nie chciały mnie przepuścić. Mówiły, że brzydko pachnę i w ogóle. Nie słuchały moich wyjaśnień, więc spróbowałem przedrzeć się siłą. Niestety jedna z wiedźm zamieniła mnie w kudłatą małpę, a potem zamknęła tutaj. Ot i cała historia.
- Wyglądasz bardziej na człowieka niż małpę.
- Bo czar przestała działać. Czarownicę przysypała lawina, a ja odzyskałem ludzką postać. Wszyscy jednak o mnie zapomnieli. Udało mi się stworzyć z igły, nitki i wykałaczki stół alchemiczny, by móc odprawiać sztuki tajemne i przywoływać różne osobniki, które następnie pożerałem. Niestety nie mogłem przewidzieć tego, że jedna z istot wyrwie się z mojej mocy i ucieknie.
- A więc to stąd wziął się ten potwór na moście.
- Tak, nikt nie przejdzie, dopóki go nie odwołam. A stąd niestety nic nie mogę zrobić. Musisz mnie wypuścić.
Nagle w całym klasztorze rozdzwoniły się dzwony.
- Co jest? - zdziwiła się Patty. – A, czas na kolację.
- Wypuść mnie! – zaczął błagać nagi facet.
- No dobrze.
Patty nie pomyślała, że więzień mógł kłamać. Wyszła po schodach na górę, a facet podążał za nią.
- Poinformuję moją… - zaczęła. Chwilę później została wyrzucona przez okno i wylądowała w śniegu pod murami klasztoru.
Komentarze (6)
Ogólnie, znów po bandzie i znów bardzo fajnie. To ogólnie spoko uniwersum, bo mi się widzi. Dobra końcówka.
Czekam dalej.
"udając, że zakrywa oczy." - dobre ;))
No proszę, bardzo udana część opowieści :) Śmigam dalej...
- Co jest? - zdziwiła się Patty. – A, czas na kolację.
Ogólnie: bardzo fajowo fajniście fajne!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania