Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

wierny słuchacz psiej skóry

nie był gruby ani szeroki ani z czarnej jak heban skóry licowej i nie miał chłodnej jak bryła klamry

miał za to odcień kości słoniowej, był wąski jak knut, był skurwysyński i łuszczył się jak farba, wyglądał tak strupieszale jakby okrzesał już całą kastę nicponi, być może i skrzewił całe pokolenie cacanych urzędasów, przeto być może i skromnie zasłużył sobie na odznaczenie państwowe

 

pierwszą etiudę zawsze otwierał zdawkowy takt, szybko urwane szczypnięcie jak świst powietrza i wyrwany półgębkiem jęk, tylko po to by zaraz przekazać prym świśnięciu drugiemu i trzeciemu gdzie ból robił się już wartki i ekspansywny i rył pod skórą w tkankach jak nóż w torcie tylko mniej paradnie, a może i bardziej

 

czwarty i piąty zdążył wydrążyć już systemy chodnikowe dla kornicząt a może i nawet by jął żłobić dyptyk barberini gdyby nie nadchodziły coraz niechlujniejsze smagnięcia rozprowadzane omackiem na kurczącym się po ziemi szczenięcym insekcie i które raptem już chyba mniej frasobliwe w swojej pierwotnej intencji egzekwowania dyscypliny obróciły się w następstwo jakoby dzikiego ożywienia pasji, w obłęd między ściskanymi do białości wargami i pętającą umysł epifanię zachodzącą przed oczyma i co oczywiście do artystycznej precyzji się wskutek nie umywało, może do chałtury prędzej albo jacksona pollocka, na dyptyk nie zostało żadnych szans.

 

sześć siedem

teraz ból dzwonił w zębach, o zęby i zębami na karbowanym nożu, wciąż nekrotyczny i chłodny jak żeliwo, jakby odbijał się echem po spirali ale też osiadał podskórnie i zapuszczał tam korzenie, które można było nieco później pieścić po czerwonych jak karmin a potem przepadających w eozynę, smugach na skórze, obrzmiałych od napłyniętej posoki i miękkich jak wystające żyły, ciągnących się wzdłuż jak pas skoszonego owsa i natłoczonych niedbale koło siebie (abstrakcjonizm ekspresyjny jest tu chyba fatalnym leitmotivem)

gdyby hipokrates śmiał zawczasu porzucić teorie humoralną na rzecz poglądu o boleści natury fizycznej to owóż boleść, po sześć i siedem (straceniu rachuby), by okrzyknął właśnie czarną żółcią

 

psy łaja się zwiniętą w rulon gazetą, insekt został iście adeptem nowego odkupiciela

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Canulas 03.06.2019
    Wysoka jakość samego tekstu nijak nie pasuje mi do zapisu. W tym konkretnym przypadku uznaję jednak, że niedbałość jest tylko pozorna.
  • Wrotycz 03.06.2019
    No... odlot! Wyrafinowanie kulturowo-językowe. Z najwyższej półki w strumieniu. Zazdroszczę umiejętności zapisu (rytm, rytm, ale nie tylko on w ogromnym plusie) i erudycji.
    Z wielką nieśmiałością podejdę do luźnej, skojarzeniowej interpretacji.
    Dyptyk? Na lewo - Zadawanie, na prawo - Odczuwanie? Albo wertykalnie. Nad - bat, pod - obiekt.
    Diaboliczno-muzyczna ekspresja mrocznego aktu-utworu, którą nieco łagodzi pointa. Sadomasochizm z lekka w niej złagodzony.
    Doskonałe pióro.
    10/5.
    Na pewno wrócę, magnetyzuje psia skórka.
  • Agnieszka Gu 04.06.2019
    Świetne. Ależ tu jest luz, lekkość wysławiania, potok myśli, liczebność skojarzeń.
    Podoba mi się. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania