wiersz o przeszłości
Wiosenna bryza u mych stóp, kraniec
Bariery niewidzialnej, pęka zwiastując mój koniec.
Owiewa me włosy, dotykasz mej skóry jako pierze
Tak delikatnie, wyczuwam chłód mogąc poddać się twej ofierze.
Gładząc troską twe ciało, te smutne spękane serce,
Lecz tylko w snach możliwe, łkając gniewem karcę
Siebie samą, żałosną i rozprutą wewnętrznie.
Oddałam się Tobie, ta mroczna pustka pozostała niezręcznie.
Jako dni mijają daremnie, czarna materia w głowie
Tak ciepła, zaś noce bolesne, rozpaczy bliska jsem*.
Mozaika wyryta na mej skórze, osnuwa mżystym Dreznem.
Tęskna melodia, bliskie mi wspomnienie wam opowie.
Wciąż się zjawiasz brutalnie, gdy ja dawno zniknęłam
Obrałam Cię za Słońce, łudząco ciepłe i kojące,
Jednak Luną się objawiłaś, zupełnie jak i ja się nią stanęłam.
Łąka snem zasiana, prawdzie ucieka jak przedśmiertne zające.
Przeterminowana kawa, truje żalem i gniewem, przez twą niedbałość
Nieporadna, pluję kwasem w twe serce, a ty przyjmujesz ją niczym matczyną miłość.
Jako rycerz godzien poświęcenia swej marnej egzystencji
Ku wiecznej harmonii, mej smutnej, nierozumnej esencji.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania