Wiesz, że nic z tego nie będzie?
Nie lubię słowa kocham, nienawidzę tkliwości,
może dlatego pokochałem diablicę, nie prosiła.
Wyciągnięta dłoń i ja wyrwany z fotela na parkiet,
orkiestra tusz, cisza i wrzask.
Zakochałem się w jej oczach, drapieżnym geście.
– Reklama. – Co, nie rozumiem? – Zrobiłaś to.
W Prezydencie sala pęka w szwach, ciekawskie
spojrzenia, spocony sen i ja, kurewsko zdziwiony.
Po basenie i saunie lubię wtulić się, i zapomnieć.
Jej rozkapryszone usta i głód w oczach, – Brałaś coś?
Masz dzisiaj dziwne powodzenie u kobiet. Śmiech.
A u ciebie nie? Powiedziałeś malutka? Nie rozumiem.
Mamy sny niewyjęte z bajki. Każdy swoje, nieodkryte.
Liczymy chwile, i targujemy się o resztę. Twój hotel,
mój hotel.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania