Wilk i Kruk
Spotkali się tam,
gdzie kończy się las,
a zaczyna to, czego nie ma na mapach –
pas niepewności między drzewem a śladem człowieka.
Wilk pierwszy wyszedł z cienia,
blizny miał na pysku jak niedokończone zdania.
Nie wierzył w znaki,
wierzył w głód i w zimno.
Świat był dla niego prosty:
albo biegniesz, albo zostajesz czyimś wspomnieniem
w śladzie zębów.
Kruk usiadł na wyschniętej sośnie,
jak przecinek w zdaniu nieba.
Widział wojny drzew,
pękające gałęzie,
wilcze stada, które kiedyś były liczbą mnogą,
a zostały jedną samotną sylabą wycia.
– Co tu robisz? – warknął wilk.
– Notuję – odparł kruk. –
Kto zjada, kogo zjedli,
kto udaje odwagę, a kto naprawdę boi się nocy.
Wilk prychnął.
– Twoje notatki nikogo nie nakarmią.
– Twoje zwycięstwa też nie –
powiedział kruk. –
Za kilka zim zostaną po nich tylko kości,
a ja będę pamiętał, jak po nie sięgałeś.
Milczeli chwilę.
Wiatr przewracał strony śniegu.
– Powiedz – zapytał wilk –
co widzisz, kiedy patrzysz na mnie z góry?
– Że biegniesz szybciej, niż dorasta to,
przed czym uciekasz – odpowiedział kruk. –
I że mylisz samotność z wolnością,
bo nikt cię nigdy nie nauczył różnicy.
– A ja – warknął wilk –
kiedy patrzę na ciebie z dołu,
widzę tchórza,
który żywi się resztkami cudzych decyzji.
Żadnego ryzyka, tylko komentarz po fakcie.
Kruk przekrzywił głowę.
– Być może – powiedział. –
Ale kiedy ty umrzesz od własnego pędu,
ja wciąż będę pamiętał twoje imię
bardziej dokładnie,
niż ty kiedykolwiek pamiętałeś powód,
dla którego zacząłeś biec.
Noc schodziła powoli,
jak kurtyna bez oklasków.
Wilk pierwszy ruszył –
musiał. Taki miał system.
Każdy niepokój rozwiązywał sprintem,
zamiast pytaniem.
Kruk jeszcze chwilę siedział,
rysując dziobem w korze niewidzialne litery.
„Nie każdy, kto biegnie,
jest wolny” – zapisał.
„Nie każdy, kto patrzy z góry,
jest ponad”.
A kiedy ich ślady przecięły się w śniegu,
świat na moment stał się pełnym zdaniem:
instynkt i pamięć,
ciało i świadek.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania