Poprzednie częściWilki z Laurazji - Tom I - prolog

Wilki z Laurazji - Tom I - rozdział II

Lake nie walczyła. Z zaciśniętymi zębami pozwalała ciągnąć się w nieznaną stronę. Wiedziała, że więzy, którymi ją skrępowano są zbyt mocne, aby je zerwać i uciec. Nie miała więc innego wyjścia, jak tylko poddać się swoim oprawcom.

- Uważajcie na kamienie, nie zróbcie jej krzywdy – rozkazał basior z opaską.

Trzy, ciągnące ją wilki rzeczywiście bardzo uważały, aby nie tarła swoim ciałem o ziemię i starały się ciągnąć ją po trawie. Mimo to, Lake z każdą sekundą coraz bardziej ich nienawidziła.

Zmierzając do nory dla aresztantów, wilki przeciągnęły ją wzdłuż podnóża pagórka, w którym Wataha Borowej Puszczy zbudowała swoje nory. Trafili akurat na porę, gdy stado budziło się do życia. Wadery, basiory i szczenięta wychodziły ze swoich nor, przeciągały się, witały ze sobą, śmiały… i zaraz ich uwagę przykuwała skrępowana wadera ciągnięta przez Gwardzistów.

- Kto to jest?

- Nie wiem.

- To jakaś samotnica, czy zwiadowca Karusa? - szeptały wilki między sobą.

Lake zmierzyła wzrokiem kilkoro z nich i warknęła cicho. Nienawidziła, gdy ktoś się na nią gapił. Drażniło ją to, bo wiedziała, że cokolwiek by nie zrobiła, to i tak będzie to pretekstem do żartów i drwin na jej temat.

Zaciekawieni sytuacją członkowie Watahy Borowej Puszczy zaczęli podążać w ślad za nimi szepcząc między sobą. Lake warknęła na nich ostrzegawczo i obnażyła kły.

- Hej! - krzyknął wilk z opaską odwracając się za siebie. Prawdopodobnie warknięcie wadery zwróciło jego uwagę. - Nie róbcie zbiegowiska! Chcielibyście, żeby na was ktoś się tak gapił i was obgadywał?

Podążające za nimi wilki natychmiast umilkły, a Lake odwróciła wzrok i wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Czy on… właśnie stanął w jej obronie?

- Nie chcemy jej nic zrobić, Winter – rzekł jakiś wilk ze zbiegowiska. - Chcemy tylko wiedzieć, kim ona jest?

- To samotnica, która wykradała nasze zapasy – odpowiedział Winter. - Ma na imię Lake.

- Co z nią będzie? - spytała jakaś wilczyca.

- Storm nie podjęła jeszcze decyzji. A teraz dajcie jej spokój. Miała ciężką noc. Podobnie zresztą jak my.

Wilki zaczęły rozchodzić się do swoich nor, a Winter i dwóch innych Gwardzistów zabrało Lake ze sobą. Ona sama tkwiła w szoku. Jeszcze nikt, nigdy i nigdzie się za nią nie wstawił. Dlaczego ten samiec to zrobił? Po co?

Wadera nie zamierzała jednak czekać na odpowiedź. Leżała spokojnie, gdy wilki zabrały ją do dużej, wysokiej nory o owalnym wnętrzu. Zarówno z podłoża, jak i ze sklepienia wystawały liczne korzenie drzew, co nadawało norze iście mistyczny wygląd. Lake została położona przy ścianie nory, a następnie przywiązana do wystających z ziemi korzeni. Gdy tylko wilki odeszły, zaczęła się szarpać z więzami, próbując się uwolnić. Miała jednak związany pysk i łapy, co uniemożliwiało zerwanie albo przecięcie więzów, a od ciągłego szarpania wkrótce rozbolały ją stawy. Po kilku nieudanych próbach, poddała się. Wtedy jednak usłyszała, że ktoś wchodzi do nory.

Lake obejrzała się i zauważyła zbliżającą się doń wilczycę w średnim wieku. Miała długą, ciemną sierść z licznymi, białymi plamkami pod gardłem i na bokach. Przez szyję miała przewieszoną skórzaną torbę wypchaną czymś od środka. Czuć było od niej aromat suszonych ziół oraz kwiatów.

Wadera podeszła do niej i uśmiechnęła się przyjacielsko.

- Cześć. Masz na imię Lake, zgadza się? - spytała wpatrując się w nią swoimi złotymi, pełnymi życzliwości oczami. Lake nie odpowiedziała. - Miło cię poznać. Jestem Arianna – rzekła wilczyca zdejmując torbę z szyi i kładąc ją na ziemi. - Storm prosiła, żebym cię zbadała – to powiedziawszy, położyła swoją przednią, prawą łapę na czole Lake.

- Nie dotykaj mnie – warknęła Lake.

- Sprawdzę tylko, czy nie masz gorączki.

- Nie dotykaj mnie! - powtórzyła Lake i jednocześnie szarpnęła się na tyle mocno, że zdołała odepchnąć czołem łapę Arianny.

- Jestem lekarką, chcę ci pomóc – powiedziała Arianna zabierając łapę, a uśmiech natychmiast zszedł jej z twarzy.

- Nie chcę twojej zasranej pomocy! - warknęła Lake.

Słowo ,,zbadać” nie kojarzyło jej się zbyt dobrze. Ostatni raz słyszała je bowiem wtedy, gdy o mało co nie umarła od tortur.

Arianna pokręciła głową.

- To już naprawdę nieładnie – rzekła surowym, ale nie podniesionym tonem. - Ja do ciebie z sercem, a ty na mnie klniesz? Powiem krótko. Jesteś zwyczajnie niegrzeczna i niewychowana.

Trzy ostatnie słowa zadziałały na Lake, jak płachta na byka. Nienawidziła, gdy ktoś tak do niej mówił.

- Nienawidzę cię! - krzyknęła Lake warcząc i szarpiąc się z linami. - Zabiję cię ty suko!

- Lake! - nagle w norze rozbrzmiał echem głos Samicy Alfa.

Storm szybkim krokiem weszła do nory i podeszła do wilczycy.

- Czemu wyzywasz Ariannę? Co ona ci zrobiła? - spytała Alfa mierząc Lake wzrokiem. Ta warknęła i odwróciła wzrok.

Storm pokręciła głową, kazała Ariannie zabrać swoje rzeczy i wyjść z nory. Gdy wadera zniknęła za progiem, Storm zwróciła się do Lake:

- To jak? Porozmawiamy w końcu, czy nie?

Lake nie odpowiedziała. Leżała odwrócona tyłem do Storm i nie reagowała na jej głos.

- Hej, wać panno! Jak ktoś do ciebie mówi, to wypada na niego patrzeć – rzekła Storm stanowczym tonem.

,,A szczekaj sobie suko ile chcesz” - pomyślała Lake zaciskając zęby. Już ona dobrze wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Zawsze było tak samo. Ktoś podchodził do niej i udawał, że chce z nią szczerze porozmawiać, a tak naprawdę jego zadaniem było sprowokowanie jej do szczerych wypowiedzi i tym samym dostarczenie materiału dla drwin i żartów na jej temat. Zwykle w pobliżu czaiły się jakieś inne wilki, czekające tylko na jakieś jej głupie zachowanie i okazję do tego, aby się z niej pośmiać. Zresztą, od dłuższego czasu słyszała już pełne drwin głosy dochodzące gdzieś z okolic wejścia do nory.

Storm westchnęła i powiedziała:

- No dobrze. Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać… Silver! - krzyknęła w stronę wyjścia z nory.

Zaciekawiona Lake łypnęła wzrokiem w tamtą stronę i zauważyła, że do środka wchodzi jakaś mała, ciemnoszara wilczyca o bystrych, brązowych oczach.

- Tak Alfo? - zapytała wadera.

- Popilnuj jej – rzekła Storm wskazując na skrępowaną Lake. - Niedługo wrócę.

- Tak jest! - odpowiedziała Silver uśmiechając się od ucha do ucha, a Lake przeszedł zimny dreszcz, gdy zobaczyła ten błysk w jej oczach.

Storm przytaknęła i wyszła z nory, a Silver usiadła przy waderze i nie przestając się uśmiechać, wbiła w nią spojrzenie swoich małych, rezolutnych oczek.

- Cześć! Jestem Silver! - powiedziała szybkim i energicznym tonem. - A ty jak masz na imię?

Lake nie odpowiedziała, tylko odwróciła wzrok.

- Hej! To nie ładnie się nie przedstawić – rzekła Silver, a uśmiech momentalnie znikł jej z twarzy. Zaraz jednak uśmiechnęła się ponownie i powiedziała: - Wiesz co? Kiedyś też byłam niegrzeczna. Moja mama zawsze mówiła mi, żebym nie popijała owoców wodą źródlaną. Ja tak kiedyś zrobiłam i to, co nastąpiło później, to był prawdziwy jelitowy armagedon!- Zaśmiała się pod nosem.

Lake otworzyła szeroko oczy i cała pobladła. W co ona się wpakowała?!

- Ale to jeszcze nic! Mówię ci, w tym stadzie to nieraz są takie cyrki, że tygodniowa głupawka murowana. Kiedyś na przykład poszłam razem z tatą nad staw i wtedy…

Przez następną godzinę Silver gadała jak najęta. I jakby tego było mało, pluła i potwornie sepleniła, a Lake z każdym kolejnym słowem i z każdym kolejnym zdaniem czuła się coraz bardziej poirytowana. Tym bardziej, że Silver nawijała o rzeczach głupich, przyziemnych i pustych tak, że nawet najbardziej niedojrzały szczeniak miałby jej dość. Po godzinie spędzonej w towarzystwie tej wilczycy, zaczęły jej puszczać nerwy.

- ...i ona wtedy powiedziała, że jak następnym razem włożę coś do… O! Jakie fajne korzonki! - wykrzyknęła Silver urywając wpół zdania. Wstała, podeszła do zwisającej ze sklepienia nory kępki korzeni i zaczęła potrącać ją łapą. - U mnie w norze są takie same. Jak byłam mała, bardzo lubiłam się nimi bawić. Kiedyś to nawet urwałam jeden i zjadłam i zaczęłam rzygać jak kot…

,,Zamknij się!” - pomyślała Lake.

- …i mówię ci, potem przez bity miesiąc nie mogłam nawet…

- Zamknij się! - powiedziała Lake przez zaciśnięte zęby, ale Silver jej nie usłyszała.

- ...a jak to zrobiła, to okazało się, że te całe korzenie to…

- Zamknij się ty idiotko! - krzyknęła rozjuszona Lake.

Silver wlepiła w nią swoje pełne zdziwienia spojrzenie i natychmiast zamilkła.

- O co ci chodzi? - spytała zdziwiona. - Chcę ci tylko opowiedzieć o tym, jak…

- Nie! Przestań mówić, bo nie wytrzymam!

Silver wybuchła śmiechem.

- Nie no, spoko, masz prawo nie lubić, jak opowiadam ci śmieszne rzeczy albo swoje przygody. No to może opowiem ci o tym, jak…

- Nie! Na pomoc! Ratunku! - Lake zaczęła szarpać się z więzami i wzywać pomocy.

- Silver! - nagle do nory wkroczyła Storm. Lake odetchnęła z ulgą na jej widok.

- Tak, Alfo?

- Dziękuję ci za przypilnowanie jej. Możesz już odejść – rzekła Storm zbliżając się do nich.

Silver przytaknęła i uśmiechając się do Lake, wyszła z nory. Storm w tym czasie podeszła do związanej wadery.

- To jak? Możemy porozmawiać? - spytała samica Alfa.

- Spadaj! - odpowiedziała Lake odwracając wzrok.

Storm uśmiechnęła się i powiedziała:

- Albo ze mną porozmawiasz albo zawołam Silver. Wybieraj.

Lake zmroziło krew w żyłach na myśl o spędzeniu kolejnej godziny w towarzystwie tej nienormalnej wadery. Odwróciła się więc do Storm i zapytała:

- O czym chcesz ze mną porozmawiać?

Storm wiedziała, że ma ją w garści.

- Chciałabym się czegoś o tobie dowiedzieć – rzekła. - Bo jak na razie wiem, że masz na imię Lake, nie należysz do żadnej watahy i że jesteś bardzo ładną, młodą waderą – przerwała na chwilę i puściła do niej oczko. - Powiedz mi jeszcze, czy należałaś wcześniej do jakieś watahy?

Lake westchnęła i pokiwała głową.

- Do Watahy Mroźnego Wiatru.

- A więc pochodzisz z północy – stwierdziła Storm. - A dlaczego już do niej nie należysz?

- Odeszłam – odpowiedziała Lake.

- Dlaczego?

- Bo nienawidziłam tych zasrańców. - Lake poczuła, że zbiera jej się na wyrzuty. - Na początku wszystko było dobrze. Miałam koleżanki, interesowałam się chłopakami, polowałam ze stadem. Ale kiedy skończyłam dziewięć miesięcy, inne wilki zaczęły się ze mnie śmiać. Cały czas słyszałam, jak szepczą za moimi plecami. Mówiły, że jestem głupia, że seplenię, że mam brzydkie, obwisłe piersi albo że śmierdzę. Mierzyłam ich wzrokiem, patrzałam na nich znacząco, a one spoglądały na mnie, jakby nie wiedziały o co mi chodzi. Jakiś czas później, zaczęłam słyszeć ich drwiące ze mnie głosy nawet wtedy, gdy byłam sama. Rozglądałam się wokoło, ale nikogo nie widziałam. Myślałam, że może chowają się za drzewami i sądzą, że ich nie słyszę, ale za drzewami i krzakami też nikogo nie było. W końcu zaczęłam im mówić, żeby się ze mnie nie nabijali, bo ja wszystko słyszę, a oni tylko mi się dziwili i twierdzili, że przecież wcale mnie nie obgadują. Ale ja wciąż słyszałam te głosy i któregoś dnia po prostu nie wytrzymałam i rzuciłam się na jedną z wilczyc. Za to zachowanie ojciec wyrzucił mnie ze stada. Nie przejęłam się tym. Po prostu poszłam do innej watahy i poprosiłam o przyjęcie. Tam jednak wilki też ze mnie szydziły. I to coraz głośniej i coraz okrutniej. Wtedy naprawdę się wściekłam, wdałam się w kolejną bójkę i znów zostałam wyrzucona. Przez jakiś czas krążyłam sama po lesie, ale o dziwo, wciąż słyszałam wokół siebie głosy plotkujących na mój temat wilków. Rozglądałam się wokoło, szukałam swoich prześladowców, ale w okolicy nie było żywej duszy. - Lake wzięła głęboki oddech, przełknęła, a potem dodała: - Wówczas zorientowałam się, że te wszystkie głosy nie pochodzą od innych wilków, tylko z mojej głowy. Postanowiłam je więc ignorować.

Storm zaczynała wszystko rozumieć. Lake prawdopodobnie cierpiała na jakąś chorobę. To nic. Arianna z pewnością ją wyleczy.

- Ale to wcale nie rozwiązało problemu – kontynuowała Lake, a jej głos zaczynał się łamać. - Pewnej nocy obudził mnie przeraźliwy krzyk. Poderwałam się na równe łapy, sądząc, że ktoś chce mnie skrzywdzić, ale byłam sama pośród ciemności i drzew. Wtedy głosy zaczęły krzyczeć, że mnie zabiją i że zabiorą mi duszę. Przeklinały mnie, straszyły, nie dawały mi spać. - W oczach Lake zalśniły łzy, a wilczyca zaczęła szlochać. - Byłam przerażona. Biegałam w tę i z powrotem krzycząc i wołając pomocy, a głosy przeszły w warczenie i pełne wściekłości ryki. Nie wiedziałam już, czy to się dzieje naprawdę, czy to tylko mój wymysł. Nie wiem ile czasu t trwało, ale gdy głosy w końcu ucichły – Lake zacisnęła powieki, a po policzkach spłynęły jej łzy – przez kilka dni byłam tak roztrzęsiona, że leżałam skulona na ściółce, płakałam i załatwiałam się pod siebie. W końcu jednak zdołałam się pozbierać. Doprowadziłam się do porządku i poszłam na polowanie. Myślałam, że wszystko jest w porządku, ale kilka dni później głosy znów zaczęły krzyczeć i mnie straszyć. I tak jest co kilka dni. Od kilku lat – kończąc, Lake rozpłakała się i skuliła w sobie.

Storm westchnęła przymknęła oczy. ,,Harino słodka!” - pomyślała sobie. ,,Przecież to straszne, przez co ta wilczyca przeszła”. Zrozumiała, że leżąca przed nią wadera jest osobą, która naprawdę potrzebuje pomocy i jej obowiązkiem jest jej udzielić. Położyła się obok i wyciągnęła łapę, by ją przytulić, gdy nagle Lake otworzyła oczy i warknęła na nią ostrzegawczo.

- A więc to tak – powiedziała przez zaciśnięte zęby. - Miałaś ode mnie wyciągnąć coś, z czego można by się pośmiać, tak?

Storm wytrzeszczyła na nią oczy.

- Lake, skąd taki pomysł? - spytała zdziwiona.

Lake wybuchła śmiechem.

- Nie gadaj głupot! - warknęła do niej. - Przecież słyszę wyraźnie, że przed wejściem do nory są jakieś dwa wilki. - Nadstawiła uszu. - O! Jeden z nich właśnie nazwał mnie wariatką! Założę się, że to ten bez oka albo ten, co chciał mi powyrywać zęby.

Storm obejrzała się za siebie, spojrzała na wyjście z nory, a potem znów na Lake i stwierdziła:

- Lake, tam nikogo nie ma.

- Jak to nie? - oburzyła się wilczyca. - Przecież ich słyszę.

Storm pokręciła głową.

- Winter i Lisza śpią po nocnej warcie. Nie ma ich tutaj. To tylko głosy w twojej głowie. Sama mi o tym powiedziałaś.

W oczach Lake pojawiło się zwątpienie. Wadera zaczęła wodzić wzrokiem po ścianach, Storm i wyjściu z nory, aż w końcu pokręciła głową i powiedziała, jakby sama do siebie:

- Oni nie istnieją. To nie jest prawda.

- Zamorduję cię suko! - nagle ścianami nory wstrząsnął potężny, przerażający i pełen nienawiści ryk.

Lake powoli odwróciła wzrok, spojrzała na Storm i zamarła. Wilczyca zmieniła się nie do poznania. Miała ogromne, czerwone oczy, nienaturalnie długi pysk, zamiast uszu grube, zagięte rogi, a całe jej ciało było wyliniałe i oblepione krwią. Wilczyca zaczęła wrzeszczeć z przerażenia.

- Spalę cię żywcem! - wrzasnął potwór i wysunął język, który zmienił się w odrażającego, czarnego węża.

Ledwo żywa ze strachu Lake zaczęła krzyczeć jak opętana mocować się z więzami próbując je zerwać.

 

***

 

- Lake! Lake! Co ci jest?! - dopytywała Storm.

Była przerażona widząc, jak Lake miota się na wszystkie strony, przeraźliwie wyje i nie reaguje na jej głos. Zrozumiała, że wilczyca prawdopodobnie znów ma jakieś przerażające halucynacje. Nie było czasu do stracenia. Musiała ją ratować.

Lotem błyskawicy wybiegła z nory dla aresztantów i najszybciej, jak potrafiła, popędziła po Ariannę.

 

***

 

Była osaczona. Ze ścian i z podłogi zaczęły wychodzić na wpół zgniłe, żywe trupy, noszące na sobie wyżerające ich ciało robaki oraz oblepione krwią. Potwory otoczyły Lake i zaczęły jej dotykać swoimi zimnym, odrażającymi łapami.

- Mówiłem ci, że należysz do nas – rzekł Mur wyłaniając się ze ściany. - Jesteś jedną z nas. Teraz zabierzemy cię ze sobą.

Była związana i nie mogła uciec. Mur i reszta potworów przewrócili ją na grzbiet i zaczęli masować jej ciało swoimi zgniłymi łapami, jakby chcieli uczynić ją podobną do siebie. Co jakiś czas na Lake spadały robaki, ślina albo gęsta, zimna krew. Wilczyca zamknęła oczy, by nie widzieć tych okropności i krzycząc z przerażenia, próbowała się uwolnić, by móc stamtąd uciec.

 

***

 

Storm w lekkiej panice szukała Arianny. Wiedziała, że liczy się każda sekunda. Lake miała tak silny atak, że mogła tego nie przeżyć. W końcu udało jej się wytropić lekarkę na polanie położonej na północ od osady. Wadera, wraz ze swoim synem, Hunarem, zrywali akurat zioła, by przyrządzić z nich lekarstwa.

- Arianno! - wykrzyknęła Storm podbiegając do nich.

- Co się dzieje? - spytała zaskoczona Arianna podnosząc na nią wzrok.

- Lake ma jakiś atak! - wykrzyknęła zdyszana Storm stając tuż przed nią. - Krzyczy i miota się na wszystkie strony! W ogóle nie reaguje na mój głos!

Arianna zaklęła pod nosem.

- Hunar! Weź moją torbę i chodź szybko! - krzyknęła na swojego syna, a potem we trójkę pomknęli w stronę nory dla aresztantów.

Gdy tam dotarli, zauważyli Lake szamoczącą się na dnie nory. Krzyczała, jak opętana, a od ciągłego szarpania się z więzami, pokaleczyła sobie łapy oraz pysk.

Arianna podbiegła do niej i zapytała:

- Lake! Słyszysz mnie? Co ci jest?

Wadera nie odpowiedziała, tylko zaczęła przeraźliwie wyć.

- To na nic! Ona w ogóle nie kontaktuje – stwierdziła Storm.

Arianna rozumiejąc powagę sytuacji, krzyknęła:

- Hunar! Podaj mi torbę, a potem złap jej tylne łapy i mocno trzymaj. Storm! Ty złap ją za szyję.

Storm i Hunar wykonali swoje zadania i przygwoździli wilczycę do ziemi. Arianna w tym czasie wyjęła z torby liście sennego bluszczu i korzystając z pomocy Storm, przycisnęła jeden wprost do nosa Lake.

Senny bluszcz był rośliną podobną do Kornwalii. Miał jeden, duży liść w kształcie koła i wydzielał bardzo intensywny zapach. Jeśli się go ususzyło, a potem przyłożyło go komuś do nosa, zapach miał działanie usypiające. I tak samo było z Lake. Wystarczyła ledwie chwila, a wadera przestała się szamotać, jej powieki opadły, a ciało zwiodczało pod wpływem sennego paraliżu. Cała, obecna przy niej trójka odetchnęła z ulgą.

- Co to było u licha? - spytała zdyszana Arianna zabierając liść sprzed nosa Lake. - Co tu się stało?

Storm pokręciła głową.

- Nie mam pojęcia. Mówiła, że słyszy jakieś głosy, twierdziła, że obok nas siedzą jakieś wilki, które się z niej śmieją, a potem nagle jej odbiło.

Arianna pokręciła głową.

- Choroba głosów – powiedziała jakby sama do siebie. - To takie zaburzenie – dodała w odpowiedzi na pytające spojrzenie Storm. - Słyszy się głosy i widzi to, czego tak naprawdę nie ma.

- To poważne? - spytała Alfa.

Arianna pokręciła głową.

- Nie leczone na pewno, ale jest na to prosty sposób. Musimy zrobić jej inhalację. To zapobiegnie dalszym halucynacjom.

Storm pokiwała głową.

- Dacie sobie radę?

- Tak – odparła Arianna. - Hunar! Wyciągnij zioła z mojej torby. Zrobimy jej inhalację z liści kamaranu.

Gdy Arianna odwróciła głowę, Storm zauważyła siniaka w okolicy potylicy oraz trochę wyrwanej sierści pod uchem.

- Znowu? - spytała zmartwiona.

- To nic – odpowiedziała Arianna zasłaniając sobie ucho łapą. - Ja tylko… skaleczyłam się o coś.

Storm pokręciła głową.

- Dobrze już wiem, co to za skaleczenie. - Spojrzała w stronę Hunara i dodała: - On w końcu zrobi coś złego tobie albo Hunarowi. Musisz…

- Nie, Storm – przerwała jej Arianna, a potem podeszła do Hunara, by pomóc mu znaleźć odpowiednie zioła. - Damy sobie radę.

Storm westchnęła i wiedząc, że nic więcej nie zdziała, wyszła z nory. ,,Biedaczka” - pomyślała. ,,Dlaczego ona mnie nie słucha?”. Alfa uszła ledwie kilka metrów, gdy nagle drogę zastąpili jej Lisza oraz Rahakur.

- I co? - zapytał ten drugi. - Zdecydowałaś już, co zrobić z tą samotnicą?

Storm bardzo się zdziwiła, że oboje już nie spali. Nie było jeszcze południa, a oboje mieli całonocną wartę. O tej porze, wciąż powinni spać. Wyglądali co prawda na zmęczonych, ale też zdenerwowanych.

Samica Alfa spojrzała z niechęcią na Rahakura, brata jej zmarłego męża. Dobrze wiedziała, że ten znęca się nad swoją żoną, Arianną, oraz nie akceptuje swojego syna, Hunara. Nie miała jednak dostatecznie dużo dowodów, aby go ukarać. Zwłaszcza, że ten miał stopień porucznika Gwardii Alfy i sprawował funkcję prokuratora. Najgorsze było jednak to, że Lisza, jej syn, brał przykład ze swojego wujka.

- Jeszcze nie – odpowiedziała wadera przyjmując twardą postawę ciała i patrząc Rahakurowi prosto w oczy. - Najpierw chcę ją dokładnie poznać i dowiedzieć się, z kim właściwie mamy do czynienia.

Rahakur prychnął niezadowolony.

- Czcze gadanie – mruknął. - Wilki z Laguanii załatwiłyby to od razu i ją utopiły.

- Nie zniżymy się do ich poziomu – warknęła Storm.

- Wszystkie inne watahy też tak robią, więc dlaczego nie my? - skonfrontował Rahakur.

- To, że wszyscy tak robią, to wcale nie znaczy, że takie zachowanie jest właściwe – odparła Storm.

- A co jest właściwe?! - odpyskował Lisza. - Karmienie tej pokraki?

- Właściwe jest to, czego nauczyła nas Harina. A Harina, w przeciwieństwie do ciebie, nie potępiła złodzieja który przyszedł wykraść jedzenie jej stadu. Pamiętasz, co powiedziała tym, którzy chcieli go zabić?

Lisza spuścił głowę i odpowiedział:

- Kto z was jest bez winy, niech pierwszy podniesie na niego kij.

- A co nam właściwie po niej? - do rozmowy ponownie wtrącił się Rahakur. - Po co nam ona potrzebna? I niby dlaczego tak bardzo trzymasz się nauk Hariny?

- Po pierwsze, nie zapominaj, że jestem Alfą, więc nie zwracaj się do mnie tym tonem – rzekła twardo Storm. - Po drugie, gdybyśmy zabijali samotne wilki, to dziś nie mielibyśmy tak wspaniałego lekarza, jak Arianna, tak dobrego wojownika, jak Winter i tak wspaniałego łowcy, jak Greelight. A po trzecie, pamiętaj, że lepsze jest największym wrogiem dobrego. Za panowania Awarów, w Laurazji żyło się dobrze, ale w którymś momencie wilki stwierdziły, że bez nich będzie im lepiej. Ale wcale tak nie było, prawda?

Tym razem to Rahakur spuścił wzrok.

- Prawda – odburknął.

Storm skinęła głową, a potem oznajmiła:

- Jutro w południe ogłoszę wyrok. A jeśli nie możecie spać, to zaraz znajdę wam zajęcie.

Na te słowa, Rahakur i Lisza od razu odwrócili się i ruszyli do swoich nor. Storm natomiast udała się do wilka imieniem Eagle, swojego drugiego syna, aby zlecić mu przeprowadzenie ćwiczeń grupy łowieckiej. Sama miała to dziś zrobić, ale uznała, że doprowadzenie sprawy Lake do końca jest ważniejsze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Dekaos Dondi 3 miesiące temu
    LaurazjanWolf↔A niech to. Dzieję się i to nawet sporo. Akcja wartka i ciekawa. W sensie rozmów, też.
    I te omamy Lake. Wiem, banalnie brzmi taki komet, ale – na dziś – czytać dalsze będę.
    Pozdrawiam?:)
  • LaurazjanWolf 3 miesiące temu
    Dziękuję za uznanie. ? W tej serii chciałem poruszyć temat chorób psychicznych i odrzucenia z jakim spotykają się cierpiące na nie osoby. Myślę bowiem, że temat ten jest zbyt słabo omawiany w przestrzeni publicznej...
  • Vespera 3 miesiące temu
    LaurazjanWolf Jeśli od razu wyleczą ją inhalacjami, to temat będzie krótki... Generalnie robi się to coraz popularniejsze w fantastyce, Sanderson w "Archiwum Burzowego Światła" miał PTSD i depresję.
  • LaurazjanWolf 3 miesiące temu
    Vespera Moge cię zapewnić, że inhalacje to dopiero początek leczenia. Poza tym, Lake nie jest jedynym wilkiem w tym świecie cierpiącym z powodu takich zaburzeń ?
    P.s. Dziękuję za ocenę moich tekstów ?
  • Vespera 3 miesiące temu
    LaurazjanWolf Jaką ocenę, gdzie ocenę... Ocenić to będę mogła po przeczytaniu pierwszego tomu.
  • LaurazjanWolf 3 miesiące temu
    Vespera OK. W takim razie zaczekam cierpliwie ;-)
  • MKP 3 miesiące temu
    "Wadery, basiory i szczenięta wychodziły ze swoich nor," - linijkę wyżej masz nory: może opuszczały legowiska.

    "Puszczy zaczęli podążać w ślad za nimi szepcząc między sobą." - przecinek przed szepcząc.

    "wysokiej nory o owalnym wnętrzu. Zarówno z podłoża, jak i ze sklepienia wystawały liczne korzenie drzew, co nadawało norze iście mistyczny wygląd. Lake została położona przy ścianie nory, " - nory, norze, nory:) siedlisko, legowisko, jama, pieczara, leże itp...

    Oprócz tego norowania wszytko przyjemnie się czytało?
  • LaurazjanWolf 3 miesiące temu
    Ponownie dziękuję za przeczytanie i wskazanie uchybień ;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania