Winda

Spóźniony do pracy Jan gorączkowo spoglądał na zegarek. Otaczały go cztery ściany windy oraz pięć kobiet. Trochę ciasno. Po kilku piętrach zaczął zliczać kolejne: 8, 9, 10, 11, 12, 13. Winda się zatrzymała, a dwie sekundy później zgasło światło.

 

Jan sięgnął ręką do kieszeni i wymacał zapalniczkę. Wyjął ją powoli, jednak jej nie zapalił. Spojrzał na swoją rękę, lecz nie mógł jej dojrzeć. Pomachał nią tuz przed swoimi oczyma – nadal nic. Otaczała go ciemność. Jednak nie to przeraziło go najbardziej. Minęła już minuta, a jak do tej pory nie słyszał żadnego krzyku, ani nawet najmniejszego szmeru, czy poruszenia. Nic. A przecież było tutaj jeszcze pięcioro innych ludzi.

 

Przyłożył kciuk do kółka zapalniczki i zakręcił nim szybko, aby wykrzesać ogień. Jego oczom ukazał się pomarańczowy płomień, ale do jego uszu nie dotarł żaden dźwięk. Spojrzał przed siebie w poszukiwaniu pozostałej piątki, lecz nikogo nie dostrzegł. Właściwie to niczego. Roztaczała się przed nim nieprzenikniona pustka. Jedyne co widział co śnieżnobiałe podłoże, na którym stał. Jan krzyknął. Nie usłyszał jednak swojego głosu.

 

W końcu ruszył przed siebie. Uznał to za jedyne sensowne wyjście. Przez chwilę pomyślał, że to jakiś koszmar, jednak uszczypnięcie nic nie dało. Szedł tak przed siebie około pół godziny. A może to było pięć minut? Czas tutaj niemiłosiernie się dłużył. Zapalniczka zaczęła dawać coraz słabsze światłe. Jan szedł tak jeszcze przez chwilę, gdy nagle:

– Aaaaa…!

Do jego uszu dobiegł przeraźliwy krzyk. Zatrzymał się momentalnie i spojrzał w prawo. Pomimo słabego już ognia wyraźnie widział zawieszoną w powietrzu kobietę w białej, zakrwawionej sukni i wypisanym na piersi krwią słowem: „TY”. Jej szyję okalała pętla, a jej twarz – twarz w której poznał jedną z kobiet z windy – ozdabiała głęboka, ociekająca krwią szrama, ciągnąca się od jednego ucha, przed usta, aż do drugiego.

– Aaaaa…!

Usłyszał taki sam krzyk jak poprzednio. Tym razem za sobą. Szybko się obrócił, by zobaczyć drugą kobietę z windy w takiej samej zakrwawionej sukni z pętlą na szyi i napisem z krwi głoszącym: „BĘDZIESZ”

Jan zaczął uciekać. Byle jak najdalej od tego wszystkiego. Biegł tak przez kilka minut, gubiąc po drodze zapalniczkę. Aż w końcu, tuż przed nim, jakby znikąd, wyłoniły się trzy ciała. Ciała, które należały do pozostałych kobiet. Widział je wyraźnie, pomimo tego, że wokół nie było żadnego źródła światła. Napisy na ich piersiach głosiły: „NAS”, „TĘ”, „PNY”.

– Aaaaa…!

Jan po raz trzeci usłyszał ten przeraźliwy krzyk. Tym razem był to jego własny krzyk. Podniósł się momentalnie i otworzył oczy, zdając sobie sprawę, że to był tylko zły sen. Spojrzał na swoje ręce. Widział je wyraźnie, dzięki wpadającemu przez okno światłu księżyca. Podniósł wzrok nieco w górę. Przy jego łóżku stało pięć kobiet. Każda z nich miała na sobie białą, pokrwawioną suknię, a w ręku trzymała duży kuchenny nóż. Na ich twarzach gościły złowieszcze uśmiechy…

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • wolfie 13.04.2015
    Brr, nienawidzę wind. Co do opowiadania - podobało mi się, choć moim zdaniem było trochę za krótkie. Błędów nie zauważyłam. Dostajesz ode mnie 5 :)
  • KarolaKorman 13.04.2015
    Zaskakująco, ciekawie i dobrze napisane 5 :)
  • Nithael 26.04.2015
    Opowiadanie przypominało mi trochę film pt. ,,Devil,, Lekko i fajnie się czyta, są momenty kiedy przeszły mnie ciarki ;p Daje 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania