Poprzednie częściWinda

Winda w korporacji

Marcin był specjalistą wsparcia audytu finansowego dla klienta niemieckiego w wielkiej korporacji. Pracował w wysokim biurowcu, gdzie codziennie musiał znosić stres, presję i nudę. Nie lubił swojej pracy, ale nie miał odwagi jej zmienić. Pewnego dnia, gdy wracał z lunchu, postanowił skorzystać z windy. Wsiadł do niej razem z kilkoma innymi pracownikami i nacisnął przycisk piętra, na którym znajdowało się jego biuro.

 

Winda ruszyła, ale po chwili zatrzymała się z głośnym trzaskiem. Wszyscy w środku poczuli, jak podłoga się zakołysała. Marcin spojrzał na wyświetlacz i zobaczył, że winda utknęła między piętrami. Zapanowała cisza, przerwana tylko przez odgłosy alarmu i syreny. Marcin poczuł, jak rośnie w nim panika i złość. Nie mógł znieść myśli, że musi spędzić kolejne godziny w zamkniętej przestrzeni z ludźmi, których nie lubił, i z którymi praca go nudziła. Postanowił dać upust swoim emocjom i zaczął demolować windę.

 

Zerwał panel sterowania i wyrwał kable. Rozbił lustro i wybił szybę drzwi. Zniszczył oświetlenie i podrapał ściany. Nie przejmował się krzykami i protestami innych pasażerów. Był jak w transie, nie słyszał niczego poza własnym sercem i oddechem. Dopiero gdy usłyszał głos strażaka przez głośnik, przestał niszczyć windę i usiadł na podłodze.

 

- Panie Marcinie, proszę się uspokoić - powiedział strażak. - Już za chwilę będziemy u was. Prosimy o cierpliwość.

 

- Niech mnie pan zostawi w spokoju - odpowiedział Marcin. - Nie chcę już niczego słuchać.

 

Po kilkunastu minutach strażacy zdołali otworzyć drzwi windy i uwolnić pasażerów. Marcin został aresztowany przez policję i oskarżony o uszkodzenie mienia i narażenie życia innych ludzi. Sprawa trafiła do sądu, gdzie Marcin nie przyznał się do winy i twierdził, że działał w stanie wyższej konieczności.

 

Sąd nie uwierzył w jego tłumaczenia i uznał go za winnego. Sędzia orzekł surowy wyrok: Marcin miał wylać na swoje plecy wrzątek jako formę pokuty i zadośćuczynienia za swoje czyny. Marcin był przerażony i błagał o łaskę, ale sędzia był nieugięty.

 

- To jest sprawiedliwa kara za to, co pan zrobił - powiedział sędzia. - Musi pan poczuć na własnej skórze ból i cierpienie, których doświadczyli inni ludzie przez pana zachowanie.

 

Marcin został odprowadzony do celi, gdzie czekała na niego miska z wrzątkiem i łyżka. Strażnik kazał mu zdjąć koszulę i pochylić się nad miską.

 

- Nie róbcie mi tego - błagał Marcin. - To jest okrutne i nieludzkie.

 

- To jest twoja kara - odpowiedział strażnik. - Nie masz wyboru.

 

Marcin zamknął oczy i zacisnął zęby. Wziął łyżkę i zaczął wylewać wrzątek na swoje plecy. Poczuł, jak jego skóra parzy się i pęka. Wydał z siebie przeraźliwy krzyk, który odbił się echem po całym więzieniu…

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Marian dwa lata temu
    Kara fizyczna bywa czasem najlepsza.
  • piliery dwa lata temu
    Nonsens. Skóra się nie parzy.
  • Zewediach dwa lata temu
    A co się z nią dzieje? :D
  • piliery dwa lata temu
    Zewediach Może zostać poparzona ale ale nie "się". No, chyba że z kimś lub czymś się parzy - to by jeszcze uszło. :)
  • Zewediach dwa lata temu
    piliery Okej, czaję ;)
  • Amnezja Wsteczna dwa lata temu
    Technicznie jest naprawdę dobrze. Podoba mi się absurd tej historii - na pewno jeśli chodzi o karę, bo co do bohatera niszczącego windę mam mieszane uczucia. Chyba podałabym inny powód jego złości niż "nie mógł znieść myśli, że musi spędzić kolejne godziny w zamkniętej przestrzeni z ludźmi, których nie lubił, i z którymi praca go nudziła". Nuda to słabe paliwo dla gniewu. Ale podsumowując, podobało mi się, bardzo lubię tego typu teksty.
  • Zewediach dwa lata temu
    Dziękuję za obszerny komentarz :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania