Wiosenna przydatna dziurka – Kocwiaczek

– Kochanie, wstawaj. Słońce już świeci. Czas nadszedł na harce poranne...

– Zwariowałeś, Stefanie? Zimno jest jeszcze. Jak chcesz, to się baw. Ja wracam spać.

– No ale zobacz, im wcześniej zaczniemy, tym prędzej się przyzwyczaisz. No, chodź. Bez boczenia, maleńka...

– Naprawdę chce ci się od świtu bladego?

– Tak najlepiej, na świeżo. Pragnę zadbać o moją paniunię. Podejdź tam i się oprzyj. A ja spróbuję, tak delikatnie... wepchnąć.

– Jakim cudem to się ma zmieścić?! Przecież tej dziury za małej nie dasz rady sforsować!

– A jakbyś tutaj złapała? Może będzie wystarczająco wilgotnie, by rozepchać szczelinkę po bokach?

– Yyy... ekk...aaa! Nie no, nic z tego. Stań lepiej za mną i nabij od tyłu. Może pod tym kątem nam sprawniej pójdzie?

– Dobrze, spróbuję. Woah! Czujesz to, skarbie? Powoli, lecz wchodzi. Matko! Aż pot występuje...

– Aua! To boli! Nie najpieraj tak mocno, ręce nie wytrzymają, jak całym ciałem będziesz się tutaj powalał. Zobacz, co robisz! Nogi uginam!

– Przecież się szybko chciałaś uwinąć? Zawsze powtarzasz, że ostro najlepiej. Potem pozwolę ci dłużej na słońcu leżeć.

– No ale nie chcę, jeśli ma boleć!

– Wytrzymaj toć chwilę, już prawie wlazł nam do końca...

– O kurczę, masz rację. Zagadałeś mnie. A tu bez oporu! Zobacz, jak się zwinnie wślizguje. Kurde, aż po nasadę! Dawaj, no dawaj! Jeszcze i jeszcze! Szybciej, już, już... Aaa! Szczytuję!

– Łoo! Mamuniu! Jest, jest! O, rety! Moja ty najukochańsza! Daliśmy radę! Jakie to piękne, jakie cudowne, ile szczęścia mamy dziś na raz!

– Chcę więcej! Teraz, tak szybko, prędzej bez odpoczynku!

– ...

– Co taki zdziwiony? Czyżbyś mnie nie znał? Apetytu sam narobiłeś.

– No, ale...

– Co znowu? Jeszcze gotowy nie jesteś?

– Wiesz, nie sądziłem, że będziesz chciała kontynuować...

– Sam zabawę dziś nakręciłeś, a teraz masz czelność narzekać? Rusz tyłek i do roboty!

– No już, już. Poczekaj, muszę go przygotować.

– Tylko, żebyś miał twardy taki, jak się udało poprzednio. Bez oszukaństwa, bo ci ja dam do wiwatu!

– Spokojnie, będziesz ukontentowana, gdy dojdziemy już do finału. Masz moje słowo.

– No, myślę...

– Gotowa?

– Jak przedtem nigdy!

– To hopa-siupa. Lecimyyy!

 

(Muszę przyznać, że dubbingowanie parki wiewiórek, próbującej wepchnąć żołędzie do dziupli, nigdy wcześniej mnie tak setnie nie ubawiło).

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania