Wizjoner czy oszust?

Kim był człowiek, który obiecywał rzymianom reaktywację Imperium Romanum? Bezinteresownym wizjonerem, czy cynicznym oszustem pragnącym na plecach plebsu zakosztować uroków absolutnej władz? A może, po trosze, jednym i drugim?

Nicola di Lorenzo (Cola di Rienzi) urodził się w Rzymie w 1314 (lub w 1313?) roku w rodzinie małżeństwa Gabrinich. Jego ojciec Lorenzo był nadtybrzańskim karczmarzem, a matka Magdalena praczką. Osierociła Colę, gdy miał zaledwie kilka lat. Zamieszkał wtedy u krewnych na prowincji.

Próbował budować na temat swego pochodzenia nieprawdopodobną legendę, jakoby był nieślubnym synem niemieckiego cesarza Henryka VII, ale nie była to prawda. Był oczytanym samoukiem, posiadał szereg przymiotów zjednujących mu sympatię tłumów. Miał rozległą wiedzę na temat starożytności, a jego marzeniem i politycznym celem było przywrócenie Rzymowi roli kulturalnego i politycznego centrum świata.

W miejscach, gdzie przez wieki strażowały rzymskie legiony istniały już od dawna niezależne państwa. Władcą dużej części Europy, w tym północnej części Italii, byli niemieccy cesarze, którzy rezydowali w Pradze, Wiedniu, a rzadko i tylko z politycznej konieczności zaglądali do Wiecznego Miasta.

Od 1309 roku siedziba papiestwa znalazła się w Awinionie, we Francji, w Rzymie panowała bowiem anarchia. Faktyczną władzę sprawowały arystokratyczne rody i uzależniona od nich szlachta. Nie były zainteresowane przywróceniem porządku, bowiem same czerpały korzyści nierządu, rozbojów i wyzysku ubogiej ludności.

Drugim celem politycznym Renziego stało się przywrócenie Rzymowi papiestwa. Bez ojca świętego i tłumu pielgrzymów miasto w szybkim tempie traciło dochody i biedniało. Rienzi obiecywał ograniczenie wszechwładzy szlachty, wprowadzenie urzędów obieranych demokratycznie, które cieszyłyby się autorytetem większości ludności.

Program ten określono by dzisiaj jako populistyczny, a w tamtych czasach nie było żadnych szans na wprowadzenie go w życie przez osobę, która nie dysponowała wielkim majątkiem, wojskiem, ani własnym zapleczem politycznym. Aczkolwiek Rienzi cieszył się przez długi czas sympatią i uznaniem dużej części mieszkańców stolicy, jednak przeważnie byli to ludzie ubodzy, nie posiadający żadnego wpływu na otaczającą ich rzeczywistość.

Dwukrotnie zawładnął Rzymem. Skuszony hojnymi obietnicami lud obrał go ludowym trybunem, z którego politycznymi planami sympatyzował nawet Franciszek Petrarka.

Kiedy po raz pierwszy w 1347 roku Cola zasiadł na Kapitolu nadał zaocznie rzymskie obywatelstwo wszystkim mieszkańców Półwyspu Apenińskiego. Używając podstępu aresztował i upokorzył członków arystokratycznych rodzin Colonnów, Orsinich i Savellich pozbawiając ich realnej władzy. Mimo oczywistych dowodów, iż planowali zamach na jego życie, wielkodusznie przebaczył te winy i puścił sprawców wolno, co było wielkim politycznym błędem. Upokorzeni, ale żywi arystokraci zaprzysięgli Nicoli zemstę. Już wkrótce otoczyli Rzym wojskami, jednakże szczęśliwy los sprzyjający Rienziemu spowodował, że szala walki przechyliła się na jego stronę. Zginęło kilku arystokratów, co tylko rozjątrzyło ich do kolejnych działań. Rienzi posiadał zbyt szczupłą armią, by wykorzystać zwycięstwo pod stolicą i zdobyć wrogie zamki.

Oligarchowie zablokowali miasto, nie wpuszczając do niego dostaw żywności. Spodziewali się i słusznie, że zmęczona ludność własnymi rękami obali trybuna. I tak się stało, bowiem Rienzi nie potrafił przełamać blokady, a entuzjastyczny dotychczas lud zaczął coraz głośniej narzekać. Ceny żywności skoczyły w górę, w końcu w ogóle zaczęło jej brakować. Niezadowolenie ludności było coraz dotkliwsze i przeradzało się w gniew, więc trybunowi pozostała tylko ucieczka. Gdy rządził otaczał się przepychem i bogactwem, co mu nieustannie wypominano. Opuścił Rzym potajemnie ratując życie w grudniu 1847 roku, kończąc tym samym pierwszy, kilkumiesięczny okres swoich rządów.

Kilka lat tułał się po Europie, odwiedził nawet Pragę, celem przekonania Karola VI do swoich poglądów. Ten uznał go za szaleńca i uwięził, a następnie odesłał więźnia papieżowi do Awinionu.

Innocentemu VI spodobały się plany Coli, więc wysłał go do Rzymu, mianując swoim przedstawicielem. Rienzi wkroczył ponownie do Wiecznego miasta w 1354 roku, tym razem na czele dużego oddziału najemnych kondotierów. Był owacyjnie witany przez tłumy, pełne nadziei na ograniczenie władzy rozpasanych arystokratów. Jednak i tym razem nie udało się zdobyć zamków otaczających Rzym, w których przebywali wrogowie knujący kolejne spiski. Poprzez sieć tajnych agentów prowadzili nieustanny czarny pijar dyskredytujący moralnie trybuna. Sam ułatwiał im to zadanie, żyjąc w nadmiernym przepychu i pogrążając się w pijaństwie.

Czarę goryczy przelała podwyżka podatków i cen soli. Po raz kolejny lud odwrócił się do Rienzego plecami. On sam był już zmęczonym trudami życia, otyłym, zgorzkniałym człowiekiem. Żadnego z ambitnych planów, które głosił, nie zdołał zrealizować, a gdy obejmował władzę, za każdym razem zapominał o głoszonych wcześniej hasłach.

8 października 1354 roku został rozpoznany podczas ucieczki i rozszarpany przez rozjuszony tłum. Według jednej wersji powieszono go za stopy w kościele San Marcello, a po trzech dniach ciało spalono, według innej po zamordowaniu ciało trybuna wrzucono do Tybru.

Arystokraci ponownie zawładnęli Rzymem, ale nauczeni nieco pokory wprowadzili pozory demokracji. Ukrócili też anarchię, jednakże papiestwo przywrócono dopiero w 1377 roku. Było to spóźnione, aczkolwiek znaczące, pośmiertne zwycięstwo Rienzego.

Sprawiedliwość oddała pochodzącemu z ludu trybunowi historia. Uznany został za prekursora idei zjednoczenia Włoch, jednakże Risorgimento zmaterializowało się dopiero pod koniec dziewiętnastego wieku. Wdzięczni mieszkańcy wiecznego miasta wznieśli w 1877 roku odlany ze spiżu pomnik, umieszczając go tam, gdzie rezydował, gdy rządził, czyli w okolicy Kapitolu. Inny postument upamiętniający Rienzego znajduje się w kolumnadzie Uffizi we Florencji.

 

Asumptem i pretekstem do napisania niniejszego tekstu stała się dyskusja prowadzona niegdyś pod jednym z wątków.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • D.E.M.O.N 31.07.2021
    to drugie. to byli zawsze żadni władzy, narcystyczni, nie liczący się z niczym i nikim, bezwstydni szaleńcy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania