Władczyni Smoków.

Zapadła cisza, nawet najmniejszy podmuch wiatru nie poruszał liści starych drzew. Niewzruszona trawa stała na baczność, ogrzewając swoje wilgotne od rosy źdźbła, w ostatnich być może promieniach jesiennego słońca. Cała dolina zamarła w bezruchu jakby na coś oczekiwała, stare drzewa zdawały się nasłuchiwać najmniejszego ruchu w oddali.

Ja też wyczuwałam, że coś się zbliża i wiedziałam, muszę być bardzo ostrożna. Najmniejszy błąd mógł naprowadzić pościg na mój trop a wtedy moje szanse, żeby uciec...hmm co ja mówię, moje szanse żeby przeżyć, byłyby minimalne. Nagle ziemia pod moimi stopami zaczęła drżeć i z każda sekundą drgania były coraz silniejsze. W oddali było już słychać odgłos ciężkich końskich kopyt i wściekłe ujadanie psów gończych, nie wróżyło to nic dobrego a w szczególności dla mnie.

Boże znaleźli mnie! Jak?, zadawałam sobie to pytanie, żadnych niepotrzebnych myśli, skup się! No skup się, krzyczałam w myślach sama do siebie. Musisz uciekać! Wstałam szybko i ile sił w nogach biegłam w stronę lasu, jednak im szybciej biegłam, tym bardziej wydawało mi się, że las jest coraz dalej.

Jeden z łowców krzyknął -na co czekacie!? Spuścić psy ona nie może nam uciec! Usłyszałam jak, odgłos szczekania się zbliża, wiedziałam, że nie mam szans. Boże, gdybym znała choć jedno zaklęcie...może udałoby mi się je rzucić i uciec...a tak to albo jestem już martwa, albo dopiero będę...bo król wyznaczył za mnie nagrodę i po ostatnim starciu z łowcami nie mam nawet broni i tylko cudem udało mi się uciec. Nagle poczułam straszny, przeszywający moje ciało ból, czarny jak noc pies zatopił swoje kły w mojej ręce. Kolejne psy rzucały się na mnie jeden po drugim gryząc dotkliwie. Ból był straszny, prawie nie do zniesienia. Kątem oka widziała jak zbliża się jeden z najemników. Był cały ubrany na czarno, miał długi płaszcz sięgający do kostek, nosił wysokie czarno-złote buty chyba były, że skóry i metalowych elementów bardzo się rzucały w oczy. Po bokach butów wystawały jakieś ozdoby, były to chyba pazury pewnie chciał wyglądać jeszcze straszniej. Reszty jego ubioru nie sposób było dostrzec, bo długi płaszcz skutecznie wszystko zasłaniał. Mężczyzna szedł w moja stronę pewnym i szybkim krokiem, w prawej ręce trzymał sztylet a w lewej sznur pewno po to żeby mnie związać jak będzie po wszystkim. Boże to koniec, on mnie zabije pomyślałam. Zaczęłam się szarpać, lecz to na nic, nachylił się nade mną i pierwszy raz w życiu byłam tak przerażona. I jak?- zawołał jeden z mężczyzn siedzących na koniu. To ona? Łowca, który stał przy mnie nachylił się i rozciął mi lewą nogawkę spodni, spojrzał na moja nogę później na mnie uśmiechnął się i powiedział. - Tak to ona, rana po ostatnim spotkaniu z nami jeszcze nie zdarzyła się zagoić.

-No to czas zabrać ją do króla i odebrać nasza nagrodę panowie powiedział trzeci łowca stojący obok swojego czarnego konia. Zanim zdarzyłam przyswoić to, co się dzieje było za późno, zobaczyłam tylko zbliżającą się pięść. Cały świat zawirował mi przed oczami czułam, że spadam w przepaść...nagle zapadła cisza a ciemność spowiła moje myśli i ciało nie pozwalając mi na żadna reakcje, wiedziałam tylko jedno jestem w poważnych tarapatach.

 

No to na razie tyle;) mam nadzieje że się wam spodoba i chętnie będziecie czytać kolejne rozdziały I proszę także o komentarze na temat mojego opowiadania Postarałam się także poprawić błędy w pisowni i mam nadzieję że z czasem będzie ich coraz mniej

Następne częściWładczyni Smoków. Rozdział 1

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • littlelies 31.10.2015
    Teskt fajny, spodobał mi się i z chęcią przeczytam następne części. NIestety zauważyłam wiele błędów. Nie jestem mistrzem z otrografi itp, ale według mnie muszisz większa uwagę zwracać na przecinki, ponieważ tam, gdzie powinny one być, nie było ich. Brak jest też znaków ą, ę np. przy "nasza" powinno być "naszą". Życzę powodzenia z następnymi częściami. :)
  • elenawest 07.01.2016
    No dobrze, to najpierw zacznę od wskazania ci błędów, jakie popełniłaś ;-)

    "Zapadła cisza(. Nawet), nawet najmniejszy podmuch wiatru nie poruszał liści(liśćmi) starych drzew. Niewzruszona trawa stała na baczność, ogrzewając swoje wilgotne od rosy źdźbła, w ostatnich być może promieniach jesiennego słońca. Cała dolina zamarła w bezruchu jakby na coś oczekiwała,(. Stare) stare drzewa zdawały się nasłuchiwać najmniejszego ruchu w oddali.
    Ja też wyczuwałam, że coś się zbliża i wiedziałam,(że) muszę być bardzo ostrożna. Najmniejszy błąd mógł naprowadzić pościg na mój trop(,) a wtedy moje szanse, żeby uciec...(spacja)hmm(,) co ja mówię, moje szanse żeby przeżyć, byłyby minimalne. Nagle ziemia pod moimi stopami zaczęła drżeć i z każda(każdą) sekundą drgania(bez słowa drgania) były coraz silniejsze. W oddali było już słychać odgłos ciężkich(,) końskich kopyt i wściekłe ujadanie psów gończych, (a to )nie wróżyło to(bez słowa to) nic dobrego(,) a w szczególności dla mnie.
    Boże(,) znaleźli mnie! Jak?,(bez przecinka lub potem z wielkiej litery, bo to powinno być nowe zdanie) zadawałam sobie to pytanie,(. Żadnych) żadnych niepotrzebnych myśli, skup się! No skup się(!), (bez przecinka i z dużej litery)krzyczałam w myślach sama do siebie. Musisz uciekać! Wstałam szybko i ile sił w nogach biegłam w stronę lasu, jednak im szybciej biegłam(powtórzenie), tym bardziej wydawało mi się, że las jest coraz dalej.
    Jeden z łowców krzyknął(: i enter, bo wypowiedź powinna być już od nowej linijki)) -(spacja i z dużej litery)na co czekacie!? Spuścić psy(,) ona nie może nam uciec! Usłyszałam jak, odgłos szczekania się zbliża, wiedziałam, że nie mam szans. Boże, gdybym znała choć jedno zaklęcie...(spacja)może udałoby mi się je rzucić i uciec...(spacja)a tak to albo jestem już martwa, albo dopiero będę...(spacja)bo król wyznaczył za mnie nagrodę i po ostatnim starciu z łowcami nie mam nawet broni i tylko cudem udało mi się uciec. Nagle poczułam straszny, przeszywający moje ciało ból,(. Czarny) czarny(,) jak noc pies zatopił swoje kły w mojej ręce. Kolejne psy rzucały się na mnie jeden po drugim gryząc dotkliwie. Ból był straszny, prawie nie do zniesienia. Kątem oka widziała(widziałam,) jak zbliża się jeden z najemników. Był cały ubrany na czarno, miał długi płaszcz sięgający do kostek, nosił wysokie czarno-złote buty(, prawdopodobnie ze skóry i metalowych elementów, które bardzo się rzucały w oczy) chyba były, że skóry i metalowych elementów bardzo się rzucały w oczy. Po bokach butów wystawały jakieś ozdoby, były to chyba pazury(,) pewnie chciał wyglądać jeszcze straszniej. Reszty jego ubioru nie sposób było dostrzec, bo długi płaszcz skutecznie wszystko zasłaniał. Mężczyzna szedł w moja(moją) stronę pewnym i szybkim krokiem, w prawej ręce trzymał(trzymając) sztylet(,) a w lewej sznur(, najpewniej po to, żeby) pewno po to żeby mnie związać(,) jak będzie po wszystkim. Boże to koniec, on mnie zabije( - ) pomyślałam. Zaczęłam się szarpać, lecz to na nic,(. Nachylił) nachylił się nade mną i pierwszy raz w życiu byłam tak przerażona.(- ) I jak?(spacja)- zawołał jeden z mężczyzn siedzących na koniu.( - ) To ona? (tu już od nowej linijki)Łowca, który stał przy mnie nachylił się i rozciął mi lewą nogawkę spodni, spojrzał(spoglądając) na moja(moją) nogę(. Uśmiechnął się tylko i powiedział:) później na mnie uśmiechnął się i powiedział. - Tak to ona, rana po ostatnim spotkaniu z nami jeszcze nie zdarzyła(zdążyła) się zagoić.
    -(spacja)No to czas zabrać ją do króla i odebrać nasza(naszą) nagrodę(, panowie. - powiedział) panowie powiedział trzeci łowca stojący obok swojego czarnego konia. Zanim zdarzyłam przyswoić to, co się dzieje było za późno,(. Zobaczyłam) zobaczyłam tylko zbliżającą się pięść. Cały świat zawirował mi przed oczami(. Czułam) czułam, że spadam w przepaść...(spacja i już z wielkiej litery, bo to nowe zdanie)nagle zapadła cisza(,) a ciemność spowiła moje myśli i ciało(,) nie pozwalając mi na żadna(żadną) reakcje(reakcję. Wiedziałam tylko jedno: jestem), wiedziałam tylko jedno jestem w poważnych tarapatach.

    No to na razie tyle;) mam nadzieje(nadzieję, że) że się wam spodoba i chętnie będziecie czytać kolejne rozdziały(.) I proszę także o komentarze na temat mojego opowiadania(.) Postarałam się także poprawić błędy w pisowni i mam nadzieję(,) że z czasem będzie ich coraz mniej"

    No to teraz tak. Opowiadanie zaczyna się ciekawie, lecz znalazłam kilka poważnych błędów logicznych. Po pierwsze piszesz, że bohaterka biegnąc ma wrażenie, że las się od niej oddala, a tu nagle czuje ból, gdy pies ją gryzie w rękę. To bezsens, bo powinna usłyszeć sforę biegnących tuż za nią psów. Dwa to to, że człowiek, który ją wziązał nie siedział na żadnym koniu, a jego towarzysze tak. Nie byłby w stanie dogobić galopującego konia... Trzy, nikt nie odwołał psów, więc podejrzewam, że cały czas na niej wisiały. Cztery, czemu myśli bohaterki oddzielasz wielokropkami? Tak się nie robi...
    Historia jest całkiem ciekawa, lecz musisz mocno popracować nad realizmem i stylistyką. W dniu dzisiejszym, ze względu na dużą ilość literówek, błędów interpunkcyjnych, ortograficznych, stylistycznych i logicznych, zostawiam tylko 2.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania