Władza należy do suwerena

– Dziadek! Dziadek! Dziadek! – Sześciolatek w piaskownicy przed blokiem zapomniał o zabawkach, gwałtownie wstał z kolan i nie zważając na nic wyskoczył z piaskownicy i pobiegł w kierunku starszego pana, który, choć przygarbiony, dość żwawo szedł chodnikiem z najbliższego przystanku.

 

– Cześć wnusiu. – Mężczyzna zatrzymał się, wyprostował i przytulił malca. – Jakżeś ty wyrósł. Piątki są?

 

– Tak dziadku, jasne, że są. Czy opowiesz mi dzisiaj coś nowego?

 

– Może o tym, jak latałem samolotem?

 

– Tak. Plosze. Plosze.

 

– Stary jestem, i nogi mnie bolą. – Senior uśmiechnął się pod wąsem, wziął chłopca za rękę i wskazał głową na najbliższą ławkę. – Chodź, spoczniemy sobie razem.

 

– Dobrze, dziadku.

 

– Samoloty były wtedy bardzo proste. – Starszy pan zaczął snuć opowieść, gdy już rozsiadł się wygodnie. – Nie musiały być piękne. Budowano je tanio i szybko. Wszędzie widziałem nity, łuszczącą się farbę i krzywe blachy.

 

– A po co je malowano, jak miały być tanie? – zauważył brzdąc.

 

– Żeby wszyscy wiedzieli, do kogo należą.

 

– Aha. A co to są nity?

 

– Takie małe, śmieszne gwoździe, którymi łączono blachy.

 

– Aaaa. Tak. Jasne dziadku. – Malec zrobił mądrą minę, choć najwyraźniej nic z tego nie zrozumiał.

 

– Najbardziej ze wszystkiego pamiętam zapachy, głównie smród farby, spalenizny i gryzących spalin. Tego się nie da porównać z niczym innym. Czy pamiętasz wnusiu, jak byliśmy na wystawie starych samochodów?

 

– Błeeeeeee. Śmieldziały. – Chłopiec aż wzdrygnął się na myśl o nieprzyjemnych chwilach.

 

– No właśnie. A ja wtedy jeszcze marzłem. Kabina nie miała ogrzewania, i na górze czułem się jak w zimie. Chłodno jest w styczniu, prawda? Jak musisz czapkę zakładać?

 

– I lękawiczki.

 

– Tak. I rękawiczki. Masz rację. Mieliśmy tam takie małe grzejniczki, ale te często nie działały. I maskę cały czas musiałem nosić.

 

– Po co?

 

– Żeby oddychać. Bo tam było jak na jakiejś bardzo wysokiej górze, i bez maski nie mogłem złapać oddechu.

 

– I co tam lobiliście?

 

– Lataliśmy z kolegami i strzelaliśmy do Niemców, a oni do nas.

 

– A po co?

 

– Bo tam u nich był taki bardzo zły pan, i im kazał. I od tego wszystko się zaczęło.

 

– A nie bałeś się dziadku?

 

– Wiele razy. Ale potem tam na górze widziałem piękne słońce. I robiłem tak. – Starszy pan uniósł laskę i udał, że strzela. – Tra ta ta ta.

 

– Panie, wstydu pan za grosz nie masz. Takie okropieństwa i bezeceństwa dziecku opowiadać – rzuciła jakaś gruba kobieta, która przechodziła tuż obok ławki.

 

– Zapamiętaj wnusiu, wojna to samo zło. Trzeba jej unikać. Za wszelką cenę.

 

I

 

– AAAAAAAA! – Ciało przypiętego do łóżka nieszczęśnika wygięło się w łuk, zaś jego głośny jęk słychać było pomimo ciasno założonego knebla z kulką.

 

– Ten moment lubię najbardziej. – Premier rządu spojrzał przez lustro weneckie z pokoju obok i obrócił gałkę na pulpicie, przesunął językiem po górnej wardze i zaczął drżeć, zupełnie, jakby odczuwał podniecenie, że bezsilny więzień jest w jego rękach.

 

– Ale nic mu nie jest, kochanie moje? – Kobieta obok premiera wysunęła długą, zgrabną nogę przez wycięcie z boku czerwonej sukni, niby przypadkiem odsłaniając kształtne udo, i wtuliła się w kochanka.

 

– A kogo to kurwa obchodzi? – Wzruszył ramionami, na co się mocno wzdrygnęła. – I tak jest własnością państwa.

 

– Ale to ciągle człowiek. – Odchyliła głowę.

 

– Spokojnie. Lekarze dobrze wiedzą co robią. Dostał najlepsze prochy na świecie i nic, ale to nic, nie będzie pamiętał. Nie można oszczędzać na drogich obywatelach. – Zaśmiał się i spoważniał. – Muszą mieć siłę, żeby zapierdalać za miskę ryżu.

 

– Oj misiu, misiu. Jakiś ty mądry. Długo wytrzyma?

 

– Możemy się bawić ile tylko chcemy. Jest bezpiecznik. Chcesz zobaczyć siódemkę? Naciśniesz?

 

– Mogę?

 

– Oczywiście, kochanie moje.

 

Kobieta spojrzała kątem oka na pulpit, przekręciła gałkę i nie czekając na efekt łapczywie wpiła się w usta kochanka, potem przytuliła się jeszcze bardziej i zaczęła gładzić po plecach, na co ten podniósł ją jak lalkę, posadził na pulpicie i zajął jej ubraniem.

 

Ich zbliżenie trwało piętnaście minut, a po wszystkim premier otworzył drzwi i beznamiętnie rzucił do ochroniarza:

 

– Panie Mieciu, proszę odwieźć panią, a mnie przynieść świeżą koszulę. Spociłem się. Gorąco tu jak w piekle. Trzeba będzie klimatyzację zainstalować.

 

– Tak jest.

 

– Kocham cię – rzuciła na odchodne kobieta.

 

– Ja ciebie też. – Mężczyzna pocałował ją w policzek, a potem oddał się niewielkiej drzemce.

 

– Nie było problemów? – Pół godziny później zaczął się przebierać w świeże ubranie.

 

– Nie. Trochę się opierała, ale chłopaki dali radę. Spokojna głowa. Nie uszkodzili nic ważnego, a Bożena obiecała, że nie będzie jej dawać dużo klientów przez pierwsze dni.

 

– To takie ludzkie.

 

– Co pan teraz chce? Małą Chinkę? Albo lepiej Wietnamkę?

 

– Nie, wyborcy ukamienowaliby mnie, że bratam się z wrogiem. Bardziej myślałem o jakiejś Ukraince. Te są cycaste i pyskate.

 

– Ale nie uległe.

 

– Tym większa radość, jak muszą coś zrobić.

 

– Ceny wzrosły.

 

– I co z tego? – Premier wzruszył ramionami. – Przecież ta wojna po coś jest. Unia skorzystała, to i niech nam coś skapnie. Grzechem byłoby okazję zmarnować.

 

II

 

– Tato, ja chcę nową zabawkę. – Julka stała w przedpokoju i patrzyła na tatę, który dopiero wszedł, a o którym wszyscy mówili, że jest jakimś ple, ple, ple, plemielem.

 

– Nie teraz, kochanie.

 

– Ale tato… ja chcę. – Mała kobietka tupnęła tłustą nóżką.

 

– Nie.

 

– Bo powiem mamie! – Zacisnęła piąstki i zrobiła obrażoną minę.

 

– Julka! Nie przeszkadzaj ojcu! – dobiegł ich głos z łazienki. – Jest zmęczony!

 

– Dziękuję kochanie!

 

– Znów posiedzenie w ministerstwie? – Kobieta wyszła do przedpokoju i uważnie spojrzała na ukochanego męża.

 

– Tak. Oporni kontrahenci.– Mężczyzna zmrużył oczy. – Tacy są najgorsi. Nieżyciowi. Nie chcą się dostosować.

 

– Skądś to znam. Lepiej nic nie mów, bo jeszcze zdradzisz jakieś tajemnice państwowe.

 

– No co ty? Przed tobą nie mam żadnych sekretów.

 

– Jasne. A co tam przyniosłeś? Znowu ubranie do prania?

 

– Klimatyzacja nie działa. Oszczędzają na nas jak tylko mogą.

 

– Kochany jesteś. Tak się poświęcasz dla kraju. – Pocałowała go w policzek.

 

– Nawet nie wiesz jak bardzo. – Objął ją czule.

 

– Mogę się tylko domyślać.

 

– A co u ciebie?

 

– Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Nigdy nie lubiłam nasiadówek i posiedzeń na najwyższym szczeblu.

 

III

 

– Wiesz dobrze, że chcę dla ciebie jak najlepiej. – Premier siedział z więźniem w jednym pokoju tuż po tym, gdy zaaplikowano mu dwa dni elektrowstrząsów.

 

– W nocy miałem sen. – Tamten szeptał powoli i z ociąganiem, zupełnie jakby był zawstydzony.

 

– Opowiedz mi o tym.

 

– Ale…

 

– Nic się nie bój. Oni nie przyjdą. Będę przy tobie i zawsze ciebie obronię. Czy kiedyś ciebie zawiodłem?

 

– Nie. Chyba nie.

 

– No właśnie. Mów proszę.

 

– Siedziałem w cieniu na balkonie wysokiego budynku. Czułem się jak król, a obok mnie stał stolik z drinkiem z palemką. I to było takie piękne. – Mężczyzna zamilkł.

 

– Chcesz pić?

 

– Nie, dziękuję.

 

– Mów dalej.

 

– Bardzo mi się tam podobało. Wszystko wokół było niższe. Z góry widziałem małych ludzi i samochodziki, a między nimi mnóstwo zieleni. – Więzień zaczął patrzeć tępo w sufit izolatki.

 

– Coś jeszcze? Chcesz się ze mną podzielić?

 

– Ten balkon był połączony z mieszkaniem. Siedziała tam kochająca żona, taka sympatyczna brunetka z długimi włosami, a obok niej bawiła się trójka dzieci.

 

– Dzieci. One są najważniejsze. – Premier uśmiechnął się.

 

– Wiedziałem, że mogę im dać wszystko. I potrafię wychować, żeby nie były samolubami.

 

– Co trzeba robić z dziećmi, które tylko chcą?

 

– Nie można im dawać wszystkiego. Czasem trzeba ukarać klapsem.

 

– Przemoc?

 

– Nie, absolutnie nic z tych rzeczy.

 

IV

 

– Partia rządząca niniejszym wprowadza zmiany do ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej. Odtąd każde podniesienie ręki na dziecko albo odmowa jego prośbom będzie traktowana jak przestępstwo zagrożone karą do lat pięciu. Projekt zostanie zgłoszony do laski marszałkowskiej w przyszłym tygodniu. – Polityk rozejrzał się po sali pełnej dziennikarzy.

 

– Panie premierze, czy to nie jest zbyt radykalne?

 

– Dzieci są najważniejsze.

 

– Co rząd chce zrobić z tym, że w Wałbrzychu uzbrojony mężczyzna groził bronią?

 

– Proszę nie zapominać, że groził bandytom, którzy napadli na sklep. Dzięki swojej postawie zdołał zapobiec kradzieży.

 

– Ale napastnicy to też przecież ludzie. Obrona twierdzi, że nie mieli środków do życia.

 

– Sytuacja jest cały czas analizowana. – Mężczyzna stwierdził z przekonaniem, podczas gdy w głowie cały czas tkwiła mu myśl „wojna to samo zło”.

 

V

 

– Tam, tam, tam, tam, tam, tam. – Premier zaczął nucić marsz Walkirii i dyrygować rękami, gdy przekręcił gałkę na siódemkę. – Tam tam tam tam tam tam.

 

– Ma pan dzisiaj bardzo dobry humor. I dobrze pan wygląda. Tak kwitnąco. – Ochroniarz Mieczysław nie szczędził mu pochwał.

 

– A wie pan dlaczego, panie Mieciu? Bo czasami jest dobrze odpocząć od kobiet i szybkiego życia.

 

– Oj panie premierze. Ja wiem, że chłopaki trochę nawalili.

 

– Nic złego się nie stało. To mi nawet na zdrowie wyszło.

 

VI

 

– Ciągle cię w domu nie ma. – Żona premiera spojrzała na męża z wyrzutem, gdy ten wszedł do domu.

 

– Ale już jestem.

 

– Chyba ciałem, bo nie myślami.

 

– Ważą się losy państwa i losy koalicji.

 

– Już cię w ogóle nie interesujemy.

 

– Kochanie moje, naprawdę mam masę roboty. Jutro też później przyjdę.

 

VII

 

– Pamiętasz mnie?

 

– Tak.

 

– Byłem dobry dla ciebie?

 

– Tak.

 

– Wiesz, co mnie boli?

 

– Nie.

 

– Ludzie kolekcjonują broń. I potem jej używają.

 

– W mocnym państwie obywatele mają broń, i to działa lepiej niż najlepsza policja.

 

VIII

 

– Partia rządząca ma odpowiedź na wydarzenia w Wałbrzychu. Wprowadzimy zmiany w odpowiednich ustawach. Odtąd posiadanie elementów broni i amunicji będzie zabronione. Nie będzie tolerancji dla żadnej formy przemocy.

 

IX

 

– Kochanie, obiad na stole!

 

– Zaraz. Mam telefon. – Premier zamknął się w pokoju i odebrał połączenie. – No co tam, mordo ty moja?

 

– Rysiu, mamy problem. Dostałem liczbę urodzin i zgonów za zeszły rok. Znowu ubyło nam obywateli. Kolejny kwartał, kiedy mam mniej. Różnica jest spora. Dziesiątki tysięcy.

 

– I co niby mam z tym zrobić? Nie ukręcę z gówna bata. Jak się nie chcą pieprzyć, to ich przecież nie zmuszę.

 

– Daj im coś za nic. Człowiekowi trzeba dać wędkę, nie rybę.

 

– Żartujesz chyba. Skutki będą widoczne dopiero za kilka kadencji. A wiesz, co jest jeszcze gorsze?

 

– No co?

 

– Twoje słupki pójdą jeszcze w dół. Zdzisiek mówił wczoraj na spotkaniu, że mamy wirusa echo, a ten obniża płodność i inteligencję.

 

– No i kim będziemy rządzić?

 

– No właśnie. Dobra, coś jeszcze?

 

– Nie.

 

– No to na razie.

 

– Na razie.

 

Premier odłożył urządzenie, i wyszedł do żony i córki, które wciąż na niego czekały przy stole.

 

– Ciągle cię w domu nie ma, a jak jesteś, to jesteś daleko.

 

– Ważą się losy państwa i koalicji.

 

– Już cię w ogóle nie interesujemy.

 

– Kochanie, mam naprawdę masę roboty – odpowiedział mężczyzna, który myślami rzeczywiście był daleko.

 

X

 

– Co z nim? – Wicepremier spojrzał na jednego ze swoich zaufanych doradców.

 

– Załamał się. Znaleźli go na dywanie, obok leżał telefon. Ostatnie połączenie było z gabinetu z ministerstwa. Sekretarka przekazała mu słowa żony. Jego córka leży w szpitalu. Miała targnąć się na życie, a facet może teraz rozmawiać z rodziną wyłącznie przez adwokata.

 

– Wiecie coś więcej?

 

– Obie nie mogły wytrzymać, że premier żyje w rozdwojeniu. Co innego robi na mównicy, co innego wyprawia w domu. Zdradza, ale przed wszystkimi gra przykładnego męża. Ale wiesz co?

 

– Co?

 

– Sprawa mi mocno śmierdzi. Obie są zastraszone. Problem w tym, że przy rozmowach był psycholog z sądu i kilku wysokich sędziów, i nie da się tego zamieść pod dywan.

 

– Nie doceniasz naszych możliwości. Co było nie tak?

 

– Wyraźnie uciekały ze wzrokiem. Mówiły dokładnie to, co chcemy usłyszeć. Jakby ktoś im powiedział, jaki scenariusz mają odgrywać.

 

– Myślisz, że chodzi o coś innego?

 

– To nie pierwszy taki przypadek. Kobiety wyraźnie przejmują władzę.

 

– Tylko jak one chcą rządzić, jak nie mają zmysłu technicznego? Kto za nich odwali czarną robotę?

 

– No właśnie.

 

– Myślisz, że premier był za słaby? Nie miał jaj? Za mało walczył?

 

– Nie mnie to oceniać.

 

– Coś jeszcze?

 

– Obstawiam „Czystą energię”. Po ministerstwie krążą słuchy, że to operacja wywiadowcza innych krajów. Chcą, żeby nikt w Polsce nie używał porządnych komputerów ani niczego innego, co nie ma błogosławieństwa rządu. Te liczniki mają to blokować, i Jabłoński podobno nacisnął komuś na odcisk, bo nie chciał się zgodzić.

 

– Ten ktoś zbije na tym ogromne pieniądze.

 

– No, ba! Takie kontrakty to na całe życie.

 

XI

 

– Zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej wprowadzamy kolejną odsłonę programu „Czysta energia”. Od tej chwili wszystkie nowe urządzenia będą musiały specjalny układ, dzięki któremu liczniki będą wiedzieć, gdzie zostały zamontowane. Możliwe będzie sprawdzenie, ile gospodarstw jest ekologicznych, a ile korzysta z przestarzałych elementów. Na slajdach mogą państwo zobaczyć, że jest to tylko jedna z wielu części programu „Każdemu więcej”. Każdy, powtarzam każdy, obywatel będzie mógł całkowicie za darmo otrzymać określoną ilość różnych przydatnych artykułów takich jak żarówki, odkurzacze czy inny sprzęt domowy.

 

– Pani premier, skąd rząd planuje wziąć na to pieniądze?

 

– Dzisiaj państwo wydaje ogromne środki z tytułu pozwoleń na CO2. W ramach narodowego programu modernizacji zamierzamy oszczędzać energię i kierować ją tam, gdzie jest niezbędna. Każdy będzie miał do dyspozycji określoną ilość punktów. Wystarczy, że przyniesie do punktu recyklingu stary sprzęt, a dostanie w zamian nowy, lepszy.

 

XII

 

Mężczyzna o twarzy przypominającej premiera poprzedniego rządu leżał i tępo wpatrywał się w sufit.

 

– Co z nim? – Kobieta w pokoju obok spojrzała na kilka znanych lekarek, a potem przeniosła wzrok na byłego męża, którego opuściła dwa lata wcześniej.

 

– A co ma być? Załamał się.

 

– Jest gotowy?

 

– Tak pani premier.

 

– No to zaczynajmy.

 

– Słyszysz mnie? – zabrzmiało z głośników w pokoju z więźniem.

 

Mężczyzna powoli odwrócił głowę, szukając osoby, która to powiedziała, ale stracił zainteresowanie, gdy jej nie znalazł.

 

– Miałeś w nocy sen. Opowiedz go. Tylko ja ciebie rozumiem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania