wojownik
Przyszedł Hans przyniósł śledzie z norwegii opowiada o swojej matce, matka jest jedyną osobą ostateczną i
nie istnieje inna wersja przynajmniej dla Hansa i jego zimnych stóp. matki bywają grube, jak matka Hansa. to powinno zwiększyć ilość szacunku w przeliczeniu na kilogramy miłości którą musi jej ofiarować. ale Hans szuka grubej opiekunki. na pewno znajdzie ją w bukiecie kwiatów które przyniósł. moje oczy spoczywają w spokoju na goździkach. jedna gerbera mieni się w świetle lampy. głupio uśmiecha bawiąc pozostałe smutne kwiaty. to nie moja wiązanka, ja nie umieram (chyba) owszem czekamy na śmierć, może przyjdzie w boże narodzenie albo się spóźni jak zawsze nie w czas i nie w tym miejscu. pogodzenie picia kawy z rozmową o matce Hansa jest łatwe.
***
Wystarczy spojrzeć na zmiany na twarzy na opadające ramiona i kąciki ust. on słucha z zamkniętymi oczami szuka ręki. on już
nie potrafi ufać. nie mówimy źle o żywych jeśli jeszcze nie umarli. jeszcze kawa nie ostygła ciasto z orzechami drażni gardło.
ten moment odejścia nie jest trudny, nikt nie wyskoczy przez okno nie rozniesie krzyku na schodach.
kawa stygnie jej gorycz zostaje na ustach, nagrzane powietrze
nieczułe rozmowy, no odejdź nareszcie i nie płacz.
nawet nie potrafisz sam wytrzeć nosa, Diter Dieter.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania