Wolność na dłoni
Spętane nogi, zniewolone ręce,
Drżą z chęci ruchu, którego zrobić nie mogą.
Zamknięte serce, kaganiec na usta -
chcą ukazać swe piękno, lecz są przyćmione.
Szalik na oczy, zatyczki do uszu,
ograniczone, by nie dotknąć światła prawdy.
Okaleczony umysł, zakuta dusza,
wyrywają się z zamiarem ucieczki.
Pozbawiony zmysłów, z brakiem nadziei,
poszukuję klucza,
aby uwolnić się z palących łańcuchów.
Lecz czy go znajdę?
Kto śmiał mnie tak zniewolić?!
Odebrać mą słodką wolność?!
Jak ktoś może być tak nikczemny.
Gdzie żeś ukrył klucz?!
Wtem czuję dotyk chłodnego metalu,
rozlewający się po spętanej dłoni.
Dotykam palcami, poszukuję kształtu -
ukazuje się on w mojej głowie.
Dziwnie zakończony, z podłużną szyjką...
Czyż jest to, o czym myślę?
Tak, to on! To ten klucz!
Uradowany otwieram wszystkie zamki.
Przez ten cały czas był tak blisko...
Całe to cierpienie szybciej mogłem zakończyć.
Krzyczałem i nerwy stroszyłem,
a wystarczyło przykuć uwagę
na to, co mam na dłoni.
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania