wolnowar - tryptyk

laminat

 

niebo w gębie powiedział w nadrealności jej nawilżenia

kiedy ostatni raz kochali się zamarzyła że jak wyskoczy

po mąkę to jutro będzie to mokre ciasto z kokosem

kończysz pyta trzeci raz chyba nie wie

z odleżyn oddzielnego pokoju czy wnętrza luzowanej kaczki

raczej nie o dostęp do kuchennego blatu

 

mów mi Garou

 

Kaprysia nie pisze wierszy

nie liczy na tantiemy z metafor po mojej śmierci

kocha tkliwie gderliwie jak nikt moją dwoinę spod szczeciny

odkąd przestała morsować kropkami w kalendarzu

na bieżąco wypełnia blankiety powinności

krajanka sprzed Buga wiąż pachnie jak świeży seler

chlastana w piórka na wietrze cebula maskuje łzy

przesadza używając zbyt wielu gadżetów

do zmywania przeze mnie

i czasu na odpoczynek w naczyniu żaroodpornym

sznycla wysmażonego pod wyciągiem kuchennym

jak ten wiersz najlepsza jest jednak różnica ciśnień

pomiędzy oknami na jej rabatkę i pływy deptaka

 

ustawni

 

w metrze z sytuacyjną przewagą nad niebem

ktoś tragikomiczny czyta wiersz

o ostatnim pożegnaniu z kotem

a my anonimowe ofiary i seryjni sprawcy

wymierania najmłodszych słów

ze strumnienia kina domowego

musimy i kochamy się przez cały świat

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania