Wracając wciąż uciekam
Nic się nie zmieniło, jak dwadzieścia lat temu
Afryka wciąż pachnie tak samo. Przyjechałem;
francuski lekarz nie żyje, a ja wciąż pamiętam,
mam nawet tamten kawałek metalu i nie palę.
Jedenaście kilometrów wgłąb rzeki Kongo –
Matadi – zapach spalonej ziemi, piwo z butelki
i dziewczyny. Natrętna ciekawość. Pogoń
za kawałkiem innego życia. Komary.
Barman, czarny, jak samo piekło, proponuje
seks z siostrą. Pytam o Julię, pewnie nie pamięta,
skąd mógłby wiedzieć, że dzisiejsze babcie,
były jak królowe nocy, nienasycone.
Szczerość zniknęła, dolar oglądany pod światło,
żyruje wyczekiwanie. Wracam do hotelu, rano samolot.
Panienka z recepcji ma wielkie, chcące oczy. Wow!
Wbiegam na piętro, i to akurat dobra wiadomość:
dziś będę spał sam.
Komentarze (9)
Dla mnie ten kawałek to Kapuściński poezji.
Straciłem go z oczu parę lat temu.
To był młody chłopak.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania