Wracakszty.
Każda gałązka, która zastępuje mi kości,
łamliwie odwracając się do słońca,
to tylko przystanek,
pretekst do rozdrapywania kory spod powiek.
Jestem drzewem, jestem jak posąg,
korzeni śpiewem i poranną rosą.
A przecież jesteśmy jeszcze my.
Jeszcze nie zaczęło się między nami nic,
czego nie dałoby się oblec w paradoks.
Komentarze (6)
Mosz pińć i se zicnij synek!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania