Wraz ze świtem
Na horyzoncie wyrasta cień zagłady,
Grzyb dymu unosił się nad dawną przyrodą.
Niebo złamane!
Nie było krzyku, nie było gniewu,
Tylko szum mętnej wody, niósł życie ludzkie.
Drzewa, niegdyś dumne,
Dziś są cieniami siebie,
Ich gałęzie jak kości rozciągnięte po świecie.
Powietrze drżało od oddechu czystki,
Czas stanął w miejscu, ptaki zamarły,
Smutek rozpłynął się po moim domu,
Jego metaliczny zapach rozbudził strach.
A ja, stałam w tym pustym miejscu,
Czułam, jak chłód wpełza mi do duszy.
Nie walczyłam, nie biegłam
Bo echo historii szepta mi do ucha:
„Patrz, pamiętaj, przyjmij,
Z każdej rany wypłynie nowe światło,
Które zamieszka w twojej ciszy.”
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania