Wrócić na stare śmieci (dodatek)

Obecnie, luty 2018

 

Wchodzę do sypialni i zapalam odruchowo światło, lecz na widok zasypiającego chłopaka w łóżku, energicznie naciskam wyłącznik. Sam fakt, że ktoś na mnie czekał i po prostu był tuż obok, powodowało uczucie szczęścia i spełnienia.

– Śpisz już? – zapytałam prawie szeptem, chociaż tak naprawdę to nie musiałam nic mówić.

Ledwie otworzył oczy, a już je zamykał. Uśmiechnął się delikatnie, poruszał ramionami, przykulił nogi do brzucha i nie minęła minuta, a domyśliłam się, że znów odpłynął w swój świat. Schyliłam się, aby musnąć opuszkami palców jego policzek, usta i kilka razy przejechałam wzdłuż pleców. Poczułam ciepło i słodycz w powietrzu. Przez chwilę wpatrywałam się w rozluźnioną twarz, na której nie było wyginających się w różną stronę brwi, pojawiających się zmarszczek na czole oraz głębi brązowych oczu, od których wielokrotnie zapierało dech w piersiach. Odwróciłam się, aby sięgnąć po ręcznik, którego wcześniej położyłam na krześle i ruszyłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic.

Zazdrościłam swojemu chłopakowi, jak bez żadnych problemów zasypiał. Przez ostatnie noce naprawdę się męczyłam, niemniej sen nie przychodził, a wiercenie w łóżku doprowadzało do licznych westchnięć i z pewnością nie sprawiało, że się wyciszałam.

Uporałam się z włosami, które nie chciały się rozczesać. Odczekałam kilka sekund, zanim zimny strumień wody zamienił się na ciepły. Następnie weszłam pod prysznic, delektując się już ciepłą wodą. Na chwilę przestałam się zamartwiać i czym prędzej zabrałam się za mycie, a później szybkie wycieranie. Jako że Łukasz już pewnie spał, chciałam znaleźć się przy nim jak najszybciej.

Gdy wróciłam do pokoju, zamykając za sobą delikatnie drzwi, chociaż zawiasy niestety skrzypiały, słyszałam głębokie wdechy i świsty. Ostrożnie tak, aby go nie obudzić, na paluszkach przeszłam dzielący nas dystans. Przeturlałam się jakimś cudem na drugą połówkę łóżka i czym prędzej wybrałam wygodną pozycję. Wcześniej poprawiłam poduszkę, która była zbyt wysoko. Przykryłam się kołdrą, która odsłaniała wyłącznie głowę i szyję. Wtuliłam się w plecy chłopaka. Myśli nie pozwalały na odpoczynek. Wiedziałam, że było już późno. Nie chciałam w żaden sposób zarywać nocki, a rano wyglądać jak chodzące zombi z tysiącami nieszczęść na twarzy. Możliwie, że za bardzo wyolbrzymiłam sytuację, ale jedno było pewne, nie skończyłoby się to dla mnie dobrze. Policzyłam do dziesięciu, mając nadzieję, że to coś pomoże. Szczerze, było jeszcze gorzej. Pozycja, którą wcześniej przybrałam, nagle zaczęła mi przeszkadzać, zmuszając do położenia się na plecach. Dochodziła północ.

"Śpij już, no śpij do cholery".

Wiedziałam, czego była to przyczyna. Emocje próbowały się ulotnić, wręcz wyjść tu i teraz. Pulsowała skroń od napływających elementów, których nie sposób było odpędzić.

"Nie, nie teraz".

Odległa rzeczywistość stanęła przede mną, jakby tamten dzień miał zamiar na nowo się odtworzyć. Scena filmu byłaby o tyle zrozumiała, gdyby toczyła się o czymś zupełnie mi obcym, a nie przytaczała tego, co wydarzyło się kiedyś. Serce zaczęło szybciej bić. Pojawił się ból i posmak czegoś gorzkiego. Ścisnęłam pościel tak mocno, aż dłonie przybrały odcień bieli.

"Czy można nazwać to uzależnieniem?"

Tęsknota była na tyle silniejsza, że władała mną jak popadnie. Tamta "ja" i "dzisiejsza" chciały połączyć się w jedną osobę. Niemniej powrót był dla mnie niemożliwy, a czas nie stawał w miejscu. Na domiar tego popełniłam wiele błędów i nadal nie potrafiłam ich naprawić, a co dopiero zaakceptować to, przez co musiałam przejść jako dziecko.

"Tyle sobie przypomniałam. Wystarczy, nie ma potrzeby się więcej katować, wracać do snów. Najbardziej bolesne za mną, byleby do przodu..." – Tak sobie powtarzałam. Bo po co zaglądać w przeszłość dokładniej, wyraźniej?

"Czyżbym nadal poszukiwała odpowiedzi?"

Chyba nigdy nie ucieknę od przeszłości. Wracałam do tego niechętnie, a jednak... Przez dany impuls, w którym serce i umysł doskonale współgrały, dostawałam kolejnej dawki czegoś tak odległego, że aż sama się dziwiłam, że potrafiłam przypomnieć sobie fragmenty tak niejasne i wyblakłe.

Po raz kolejny zapragnęłam pisać. Jednak byliśmy u kuzynów w gościach, więc nie miałam przy sobie żadnego pisaka, a co dopiero kartki. Chwyciłam za komórkę. Ekran przez chwilę oślepił wzrok, że czym prędzej zamknęłam oczy. Powoli otworzyłam je, cały czas mrużąc, aby się przyzwyczaiły. Ponownie spojrzałam w już mniej rażące światło. Zmniejszyłam jasność na minimalną. Spojrzałam na chłopaka, ale że był odwrócony plecami, to miałam nadzieję, że nie zbudzi go lekka poświata w ciemnym pokoju. Wprawdzie odrobinę się poruszył, na co wstrzymałam oddech, niemniej nic więcej się nie stało. Najwidoczniej nieświadomy, że był jedyną osobą smacznie śpiącą w łóżku, pozostało pozazdrościć mu tego.

"Dobrze, teraz gdzie tu jest jakiś notatnik" – myślałam. Kilka kliknięć i otworzył się arkusz. Zaczęłam opisywać pojawiające się obrazy w głowie, wiedząc, że zobrazowanie ich było dalekie doskonałości. Po kilku minutach przerwałam.

"Co jest, chciałaś pisać, to czemu przerywasz?"

Wspomnienia cały czas przelatywały przez umysł. Była to jedyna okazja, aby je zapisać, gdyż rano byłam pewna, że już sobie ich nie przypomnę.

Nie rozumiałam siebie i tego, jak wena potrafiła przychodzić w takich momentach, o tak późnej godzinie. Musiałam odważyć się i przelać w tekst tak wiele uczuć. Pomimo tego, że rozbolała mnie głowa, postanowiłam dać z siebie wszystko. Przyszedł czas, aby ponowie zawładnęły mną wspomnienia.

*

Placówka opiekuńczo-wychowawcza

 

– Koniec tych pogaduszek, wszyscy marsz do swoich pokoi – powiedziała ciocia władczym tonem. Nikt nie jęknął z niezadowolenia, ani nie wzdychał, tylko posłusznie ruszyliśmy w stronę schodów. Na korytarzu, zanim rudowłosi skierowali się w stronę własnych drzwi, powiedziałam:

– Do jutra.

– Dobranoc, Aga – smętnie odpowiedziała Kasia. Spuściła wzrok i powędrowała za bratem, zamykając za sobą drzwi. Nikt tego dnia nie chciał jeszcze kłaść się do łóżek. Bawiliśmy się w chowanego, stąd nie byliśmy zadowoleni, gdy przyszła ciocia i oświadczyła, że na dziś koniec.

Zapaliłam lampkę tuż obok łóżka i zanim się przykryłam, poczekałam, aż siostra skończy przebierać się w piżamę. Dopiero wtedy w pokoju nastała ciemność. Słyszałam szepty i przytłumione śmiechy za ścianą. Wiedziałam, że tam nikt jeszcze nie spał, nawet jeśli była cisza nocna. Przez to sen w ogóle nie chciał nadejść, więc tępo wpatrywałam się w sufit.

– Magda, śpisz? – zapytałam.

Siostra przewróciła się na bok, odwracając do mnie plecami. Nic nie odpowiedziała. Czekałam jeszcze chwilkę i zrezygnowana, ostatni raz szepnęłam:

– Śpisz czy nie?

Po wypowiedzianych słowach nadal była cisza. Najwidoczniej postanowiła mnie zignorować, być może już spała. Westchnęłam. Takie towarzystwo siostry, która nawet nie chciała rozmawiać, jeszcze bardziej sprawiało, że czułam się osamotniona i zazdrosna o to, że nikogo, oprócz siebie nie miałyśmy w pokoju. Tak naprawdę brakowało mi wygadania się komukolwiek, niemniej zostałam skazana na siebie i myśli, które kłębiły się w głowie coraz bardziej i nie mogły w żaden sposób przestać. Pozostało mi wpatrywać się w górę, gdzie dominowała ciemność. Skupiłam wzrok i dopiero wtedy mogłam dostrzec, jak ściana zmieniała swoją barwę z czarnych barw na jaśniejsze, w zależności gdzie spojrzałam. Pochłonięta tym, nie usłyszałam zbliżających się kroków. Dopiero długie pasmo szarości sprawiło, że w skupieniu nasłuchuję. Byłam pewna, że zaraz ktoś wejdzie, niemniej kroki przechodzą dalej. Obok naszej sypialni zostają otwarte drzwi. Wstrzymuję oddech. Słyszę wyraźny głos należący do cioci.

– Jest cisza nocna. Jeszcze raz was upomnę, będziecie...

Słowa milkną. Drzwi ponownie zaskrzypiały. Szybko przykrywam się kołdrą i zerkam na klamkę, które na szczęście się nie rusza. Doskonale słyszę, że ciocia na korytarzu skręca do sypialni, cicho zamykając drzwi.

– Coś mi się wydaje, że ta noc będzie długa – pomyślałam.

Szepty za ścianą po około pięciu minutach milknął i się już nie pojawiają. Stłumiłam jęk rozpaczy, wtulając głowę w poduszkę. Tęskniłam za mamą. Magda głośno oddychała. Nie musiałam przestawać i się martwić, że ją obudzę.

Po godzinie płaczu, a może trwało to dłużej, podrażnione oczy same się zamknęły, jakby mówiły za mnie, że koniec na dziś. Odlatywałam do snu, w którym nie musiałam już walczyć.

*

Rodzeństwo zawsze balansowało na pewnej granicy, w której emocje grały najważniejszą rolę. Niemniej najgorsza zawsze była zazdrość i ciągła rywalizacja o to, kto co miał najlepsze. Przyszedł czas wigilii. Tego dnia ciocia kazała nam się ładnie ubrać. Spoglądałam na szafę, w której nie potrafiłam znaleźć niczego, co by idealnie spasowało na tak ważny dzień.

– Magda, pożyczysz mi tamtą sukienkę?

– Którą?

– No ta wiesz różowa...

– Masz swoje ubrania – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

Rozejrzała się i wyciągnęła białą bluzkę.

– Ubierz to.

– Wielkie dzięki za taką pomoc. Chyba żartujesz – zaprotestowałam, gdy biel już dawno nie przypominała jej. Zrobiłam oburzoną minę. Tak samo chciałam ubrać się w elegancką sukienkę. Ostatecznie nic nie znalazłam, że musiałam zadowolić się koszulą od siostry.

Usiadłam na łóżku i czekałam, aż ciocia zawoła nas na posiłek. Myślałam o ostatniej nocy. Nie dawało mi spokoju to, co powiedzieli rudowłosi:

– Jutro dostaniemy prezenty – zapiszczała Kasia do chłopaka, któremu buzia uśmiechała się tak samo, jak jej. Chyba ich entuzjazm sprawił, że sama zaczynałam wierzyć w to, że także coś dostanę. Niemniej nic nie powiedziałam, a gdy tylko znalazłam się w pokoju, zagryzałam wargi i intensywnie rozmyślałam.

"Przecież są adoptowani przez ciocię i wujka. Pewnie dostają coś co roku".

Poklepałam się po głowie, gdy w końcu udało mi się dojść do tych faktów.

Teraz zagryzałam paznokcie i nerwowo przebierałam nogami. Nawet jeśli nie mieliśmy nic dostać, zawsze była odrobina nadziei gdzieś z tyłu głowy.

Gdy przyszedł czas posiłku z resztą domowników, nastała niezręczna cisza. Wujek wstał, więc my także poszliśmy w jego ślady. Następnie odmówiliśmy modlitwę i zabraliśmy się za jedzenia. Dzień wcale nie był taki, jak sobie go wymarzyłam. Gdyby nie odświętne stroje, nie zauważyłabym różnicy od zwykłych, minionych dni. Nie trwało to długo. Ciocia wstała, tym samym oświadczając, że posiłek dobiegł końca. W ręce trzymała opłatek.

– Dzieci, życzę wam...

Nie słyszałam tego, co powiedziała dalej. Część mnie się wyłączyła. Wiedziałam doskonale, że słodkie słowa były trucizną, dalekie do szczerości. Kiedy skończyła, podzieliliśmy się opłatkami. Życzenia okazały się bardziej krępujące niż myślałam, dlatego większość ograniczała się do zwięzłych słów, żeby być zdrowym oraz by spełniać marzenia. Nikt nie wypowiadał na głos, jak bardzo życzył innym i przede wszystkim sobie powrotu do rodziny. Niemniej wszyscy wiedzieli, czego tak naprawdę pragnęli. Życzenia unosiły się nad nami, chociaż te najbardziej pożądane, okazywały się odległymi i pozostawiały po sobie ślad smutku.

Przeszliśmy do salonu, gdzie stała ogromniasta choinka, której szpic sięgał po sam sufit. Atmosfera odrobinę się rozluźniła. Bogato zdobione bombki i sznurki oplatające zieleń, a to zawieszone figurki o kształtach aniołów, bałwanków i gwiazdeczek. Nigdy wcześniej nie widziałam tylu kolorowych lampek. Każdemu na ten widok uśmiechała się buzia. Jednak najbardziej, gdy spojrzało się w dół. Wzięłam szybki oddech i zacisnęłam drobne rączki. Gdzieś przelatywała myśl, że może w tych prezentach nie było nic dla mnie. Niemniej tyle się działo, że po chwili zapominałam o tym. Nigdy tak bardzo się nie ekscytowałam. Imiona padały, a prezent przechodziły z rąk cioci do wywołanego dziecka. Gdy tylko usłyszałam imię Magda, wiedziałam, że my także coś dostaniemy. Siostra niepewnie ruszyła do przodu, odebrała prezent i wróciła na swoje miejsce, tuż koło mnie. Obie popatrzyłyśmy na siebie niepewnie, jakby ten dzień był snem i zaraz powinniśmy się z niego wybudzić, gdyż okazał się zbyt piękny. Ogromne pudełko zostało owinięte w kolorowy papier. Grzecznie czekałam na swoją kolej. Czekałam i niecierpliwiłam się. Modliłam się w duchu, aby ciocia szybciej rozdawała upominki.

"Czyżbym miała nic nie dostać, bo ostatnio nie byłam zbyt grzeczna?"

Jak uderzeniowa fala morska napłynęła w moją stronę, dając do zrozumienia ostatnie wydarzenie. Zniknęły światła, osoby wokół, byłam już gdzieś indziej.

Tamtego dnia przebywaliśmy z najmłodszymi na dworze. Był środek lata, także słońce potrafiło nieźle przygrzać. Z każdego spływały strużki potu. Choinki i inne krzewy stały nieruchomo, świadcząc o bezwietrznej pogodzie. Opiekowałam się trzyletnią Zosią. Co chwilę musiałam poprawiać jej kapelusik i odtrącać kręte blond loczki z czoła i policzków. Oczywiście Zuzia co chwilę mi się wyrywała, nie sposób ją było utrzymać za rączkę. Torturami okazały się kamienie, które oprócz bolesnych kątów, parzyły bose stopy. Niektórzy uważali to za niezły masaż, ale z pewnością ja do tych osób nie należałam. Mała znowu pobiegła, że czasami ledwie za nią nadążałam. Nie chciałam, aby się przewróciła, bo była okropną beksą nie z tej ziemi i gdy zaczynała, to mogła tak przez cały dzień. Uważałam, że nieźle kombinowała, wymuszając tym płaczem troski i zaniepokojenia, nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawę.

– Aga, rzucamy kamieniami? – zapytał Bartek, który już wyznaczał punkt na ziemi, gdzie mieliśmy trafić.

Szybko spojrzałam na Zuzię, która zafascynowała się stokrotkami i nie zważała na nic uwagi. Przysiadła na trawie i zaczęła się bawić.

– Łatwizna – zawołałam. Nagle dostałam uderzona czymś ostrym, że zapiszczałam. Nie byłam zadowolona, że czym prędzej odwróciłam się w kierunku, gdzie nadleciał drobny kamyk. To była sekunda, kiedy nachyliłam się po kamień. Nie przemyślałam swojego uczynku, liczyło się tylko to, aby oddać to, co ja sama dostałam. Nie zauważyłam, ja ciocia wyglądała przez okno, pewnie sprawdzając, czy dobrze wykonujemy swoje zadania. Wzięłam zamach i już nie było odwrotu. Byłam pewna, że płacz jaki po chwili się pojawił, okazał się trafnym celem. Niemniej nie chciałam, żeby poleciało aż tak wysoko, trafiając w twarz. Przez pot dostałam zimnych dreszczy. Rozejrzałam się wokół, mając nadzieję, że nikt nas nie obserwował. Jednak już wtedy wyczuwałam, że wcale sami nie byliśmy. Targnięta emocjami, nie mogłam nic z siebie wydusić, a co dopiero ruszyć. Byłam tylko w stanie wyszeptać:

"To nie tak, on zaczął, to nie moja wina".

– Agnieszka – zawołała ciocia.

Skierowałam niechętnie głowę w stronę głosu.

– W tej chwili marsz do domu.

– Nie, ja nie chcę – zapiszczałam.

Szybko znalazła się obok i chwyciła energicznie za rękę. Czułam, jakby zaraz miała mi ona zostać wyrwana. Obce dłonie zaciskały się coraz mocniej. W oczach pojawiły się pierwsze łzy. Widziałam, jak siostra spoglądała, będąc tak samo przerażona jak ja. To jeszcze bardziej spowodowało, że płakałam głośnej.

"To nie ja, to nie ja" – powtarzałam.

Wiedziałam, co mnie zaraz czeka. Gdy tylko ciocia powiedziała wujkowi, co zobaczyła, od razu zostałam zaprowadzona do pokoju, w którym ściągnięto mi spodnie. Ostre uderzenia pasem wrzynały się w skórę. Pragnęłam uciec jak najdalej z tego miejsca. Płacz zamienił się w ryk. Błagałam, żeby przestał, że już więcej nie wytrzymam.

– Jak się nie uspokoisz, dostaniesz więcej.

Na nic się zdały jęki, które jeszcze bardziej powodowały nasilające się uderzenia z coraz większą siłą. Po fali głośnych klapsów ciocia powiedziała zachrypniętym głosem:

– Marsz do pokoju maluchów. Tam spędzisz resztę dnia.

– To niesprawiedliwe – krzyczałam w myślach. Po chwili wydusiłam na głos: – Chcę być na dworze z resztą. Już będę grzeczna. Obiecuję.

Spojrzałam w lodowate oczy, które nie znały litości.

– Nic mnie to nie obchodzi. Jak masz zamiar jeszcze mi pyskować, to w ogóle nie będziesz nigdzie wychodzić. Także rusz się, zanim jeszcze nie zmieniłam zdania.

Z kolejnym dławiącym się rykiem, udałam się do nakazanego mi miejsca.

– Skończ ryczeć – wrzasnęła.

Nie mogłam się uspokoić. Nawet głębsze oddechy sprawiały ucisk w klatce piersiowej. Wzięłam niskie krzesło i usiadłam. Zaraz na to zareagowała kobieta:

– Żadnego siedzenia. Masz się bawić z małymi.

Najmłodsze spojrzały na mnie z zaciekawieniem na twarzy, niektóre się skrzywiły, jakby same zaraz miały płakać. Nikt nie rozumiał spływających po policzkach strumieni łez, ani tego, jak bardzo nie chciałam tu być. Nie rozumiały tego, co się do nich mówi. Niemniej usiadłam przy Kacperku i chwyciłam autko w dłonie. Ten widok najwidoczniej zadowolił ciocię, że po chwili wyszła. Dopiero wtedy powróciłam do płaczu, starając się nie wydzierać. Musiałam dodatkowo mówić do dzieci. Z upływającym czasem się uspokoiłam.

Po południu do pokoju weszła siostra wraz z Kasią. Dziś one miały pełnić dyżur. Na ich widok przygryzłam wargi. Trzęsłam się.

– Chyba możesz iść, skoro my tu jesteśmy – łagodnie powiedziała rudowłosa.

– Nie mogę, za karę mam tu siedzieć cały dzień – wykrztusiłam z siebie. Z początku nie chciałam z nimi rozmawiać, planowałam się nie odzywać. Poczucie porażki i wstydu sprawiało, że czułam się, jakbym była goła. Pocieszenia i zapewnienia, że wszystko się ułoży, lądowały gdzieś daleko w umyśle i z większą siłą narastały wyrzuty sumienia. – To nie ja, to nie ja zaczęłam – tłumaczyłam się, chociaż pewnie i tak już wiedziały, co się stało.

– Nie myśl o tym – szepnęła siostra.

– Łatwo powiedzieć – oburzyłam się. – Zostawcie mnie w spokoju.

Wróciłam do zabawiania Kacpra. Szeptały między sobą, ale to zignorowałam.

Po kolacji, kiedy byliśmy już także umyci, dostaliśmy pozwolenie na oglądanie bajki. Telewizor znajdował się w sypialni cioci i wujka. Gdy weszliśmy do środka, zapachniało lawendą. Usiadłam z boku, opierając się o ścianę. Po obu stronach rozsiedli się inni. Bajka została włączona. Gdy pojawiła się ciocia, zaraz zrobiła zdziwienie na twarzy na mój widok. Błysk w oczach mogłam tylko ja dostrzec, tak jak kąciki ust, które na chwilę się podniosły.

– Co tu robisz? Twoja kara się jeszcze nie skończyła.

– Myślałam, że...

– Raz-dwa cię tu nie ma. Wrócisz, ale po filmie.

Wiedziałam, że nie było sensu protestować. Każdy mi współczuł i sprawiali wrażenie, jakby rozumieli sytuację, tylko że jakoś nikt się nie wysilał, aby mi potowarzyszyć.

*

Wróciłam do pokoju, gdzie na nowo pojawiła się choinka. Ze wspomnień wyrwał mnie głos cioci:

– Agnieszka, podjedź.

Chwyciłam prezent i szybko odpakowałam. W środku opakowania znalazła się maszyna wyglądająca jak wielki grzebień, która wpinała koraliki do włosów lalek. Nie byłam jakoś specjalnie tym zachwycona, nawet jeśli dostałam prezent, gdyż obok siostra pokazywała mi dwie różowe słuchawki, przypominające prawdziwe domofonów, przez które naprawdę można było rozmawiać.

– Ale super. Nie chcesz się zamienić?

Siostra kiwnęła głową na nie. Jakieś nieznane mi uczucie pojawiło się. Przypomniałam sobie, jak zawsze dostawała lepsze prezenty. Chrzestni kupowali jej lalki, a to prawdziwą huśtawkę, wózek dla lalek. Za to moi nawet na lekarstwa nie chciało dać grosza, kiedy byłam ciężko chora. Babcia się kiedyś zlitowała, że kupiła mi pluszowego misia i w sumie na tym się kończyło.

W nocy rozpłakałam się, bezsilna wszystkiemu, że zawsze byłam na drugim miejscu.

Wtedy tak wiele nierozumianym było dla dziecka jak prosty gest, tylko ilość i to, co było największe.

*

Łukasz otworzył oczy i zdziwił się, że jeszcze nie śpię. Wprawdzie tego nie powiedział, ale mina mówiła wszystko za siebie. Wyłączyłam pośpiesznie komórkę, tym samym zamykając kolejny dział wspomnień. Wtuliłam się w niego i pomodliłam, aby sen był dla mnie łaskawy.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (31)

  • Cyber.Wiedźma 22.02.2018
    Zastrzel mnie. Scrollowałam na telefonie i niechcący wlepiłam ci tą nieszczęsną dwójkę. My bad. Zignoruj.
  • Kim 22.02.2018
    Hahhahahahahahahahahahahahahhaha
  • Kim 22.02.2018
    To ja dam 5 dla równowagi
  • Tanaris 22.02.2018
    Spoko, na więcej nie liczyłam :P
  • Cyber.Wiedźma 22.02.2018
    Tanaris, teraz właśnie skończyłam czytać (przeklinam moje niezdarne palce) i dałabym 5. Szlak.
  • Tanaris 22.02.2018
    Cyber.Wiedźma Mam nadzieję, że nie pogubiłaś się w tej historii, gdyż wszystkie części poprzednie zostały usunięte. :) Niemniej cieszę się, że się podobało. Dzięki śliczne!
  • Szymon Skolarus 22.02.2018
    Dawno cię nie było:)
    opowiadanie super
  • Tanaris 22.02.2018
    Dokładnie, ale cóż poradzić. Niemniej jest tekst, chociaż tyle mogę wynagrodzić :P Dzięki, a no i widzę, że coś nowego piszesz, także chętnie zajrzę.
  • Szymon Skolarus 22.02.2018
    Puki nie wklejam nowego opowiadania to piszę o Wieśku :)
  • Tanaris 22.02.2018
    Właśnie świetny tytuł, od razu mnie rozbawił tak na marginesie, chociaż nie wiem, o czym opowiadasz. ;D
  • Szymon Skolarus 22.02.2018
    Wiesiek powstał na potrzeby wywiadu z Fanthomasem ale później zacząłem wymyślać kolejne części, wszyscy chcieli wysłać Wieśka w kosmos, więc wysłałem:)
  • Tanaris 22.02.2018
    Taka sytuacja, no to nieźle. Widać wiele się na opowi przez czas mojej nieobecności działo i w sumie dzieje. I dobrze. ;D
  • Szymon Skolarus 22.02.2018
    Dobrze ze coś się dzieje:)
  • Tanaris 22.02.2018
    Zajrzałam do wywiadu, także na pewno będę czytać, co dalej. ;D
  • fanthomas 22.02.2018
    Tanaris Weź kiedyś udzial w TW
  • Canulas 22.02.2018
    Przyłączam się
  • Tanaris 22.02.2018
    Canulas Przyznam, że dopiero przed chwilą Ritha mi wytłumaczyła, o co w ogóle w tym chodzi. Długo też mnie tu na opowi nie było, więc byłam zdziwiona nową grą. Trochę się tego obawiam, jakaś dobra w pisaniu nie jestem, szczególnie jeśli trzeba zmieścić się w podanej tematyce. Z pewnością będzie to wielkie wyzwanie. Niemniej zaciekawiliście mnie. Także spróbuję i niech się dzieje, co chce. ;D
  • Szymon Skolarus 22.02.2018
    Bardzo mi miło ;)
  • Kim 22.02.2018
    Dobra, teraz już przeczytałam ten kawałek na serio, żeby nie było że stawiam oceny na pusto. Jest git, choć nie mój klimat. Czyta sie bardzo spoko. 1-osobowa narracja nawet nie była tak męcząca, jak zazwyczaj bywa (to nawet komplement, bo nie znoszę pierwszosobówki). 5 zasłużone. Pozdrowionka.
  • Tanaris 22.02.2018
    Dobrze, że tekst jest w miarę zjadliwy. :p Dzięki za poświęcenie czasu!
  • Kim 22.02.2018
    Tanaris spoko. Moze zerknę w wolnej chwili do Twoich pozostałych tekstów. Pozdrawiam :)
  • Marzycielka29 22.02.2018
    Obiecałam i jestem. Tę część przeczytałam z taką samą przyjemnością jak poprzednie. Opisałaś to bardzo jasno tak, że moja wyobraźnia pracowała bez ustanku. 5
  • Tanaris 22.02.2018
    Pisałam ci na fb, że miałam obawy, w końcu tak dawno nic nie pisałam. Niemniej jakoś tak po tych komentarzach lżej mi się zrobiło, między innymi także twoja w tym zasługa, dziękuję ślicznie. <3
  • Fanriel 23.02.2018
    Dziś się udało. ;) Przeczytałam i zostawiłam 5. Pozdrawiam i czekam na kolejne wspomnienia. :)
  • Tanaris 23.02.2018
    Dziękuję za poświęcony czas :*
  • Fanriel 23.02.2018
    Tanaris Dla mnie to była przyjemność. :)
  • Tanaris 23.02.2018
    Fanriel to się cieszę :D
  • Pasja 24.02.2018
    Fajnie jest wrócić do twoich bohaterek. Znowu rozterki i wspomnienia. Niestety zasypianie zawsze układa obrazki z naszej przeszłości.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Tanaris 25.02.2018
    Dziękuję :)
  • Oia 25.02.2018
    Bardzo mi się podobało, że jeszcze piszesz o tych bohaterkach ;) Historia bardzo działa na wyobraźnię, jest bardzo przyswajalna :) Daję 5 i liczę na więcej dzieł spod twojego pióra. Pozdrawiam
  • Tanaris 25.02.2018
    Hah, postaram się, o ile też wena będzie. :p Dzięki śliczne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania