Wstydliwy temat

Sąsiad z klaki obok jeździł windą w tych samych godzinach, co ja. W trakcie jazdy gawędziliśmy sobie na różne tematy. Przeważnie życiowe. One to właśnie przysparzały nam zmartwień.

Ostatnio było modne utyskiwanie na młodzież, więc i nas ponosiło w stronę moralizatorstwa. Że zaś miał syna w gimnazjalnym wieku, to przyznał się:

„- też byłem wyznawcą miłości bez stosowania kar cielesnych. Zagorzałym amatorem egalitaryzmu w rodzinie. Lecz przeszło mi, gdy od własnego syna oberwałem drzwiami w nos. Gdy - czym do reszty wyprowadził mnie z równowagi - dzieciak zamknął je z hukiem wzmocnionym ordynarną wiąchą.

Nie wiem, skąd znał te słowa. U nas w domu nie ma zwyczaju przeklinania; lepsza połowa jest małomówna, opanowana, przedkładająca moderację nad jazgot. Nigdy nie podnosi głosu. Mnie także trudno posądzić o rynsztokową polszczyznę.

Prowadzimy życie bardziej niż skromne; ja pracuję, żona też. We dwójkę udaje się nam związać koniec z końcem. Trochę to dziwne, bo u moich rodziców do roboty chodził wyłącznie ojciec i stać nas było na dużo więcej. Mama – nie. Mama siedziała w chałupie. Jako zdeklarowana kura domowa, dbała o rodzinę i zajmowała się nią w sposób tradycyjny, to znaczy prała, sprzątała, ręce po łokcie urabiała.

Mimo to przecież, kiedy ojciec przynosił pensję, mogliśmy sobie pozwolić na beztroskę. Częściej bywaliśmy w kinie, w teatrze a jak chcieliśmy zażyć świeżego powietrza, to szliśmy do botanika.

Teraz zasuwam ja, połowica zapiernicza również, nie szarpiemy się na luksusy, toteż ledwie raz w miesiącu stać nas na pójście do teatru czy kupno książki. Nie mamy wakacji od żadnego legis, a i tak ledwie nam starcza na utrzymanie. Wydatków mamy więcej, niż powodów do finansowego zadowolenia, musimy więc korygować zachcianki. Pilnować, by nikt nas nie rąbnął na kasie.

Za to mały ma więcej niż my w jego wieku. Robimy, co możemy: chodzi do kina, pozwalamy mu spraszać koleżków do domu, ale woli - nie. Woli, jak nikt go nie odwiedza, a gdy pytamy, dlaczego i czy ma o coś pretensje, to patrzy spode łba i odpowiada, że w sumie jesteśmy niezguły, że się nas wstydzi, bo niczego się nie dorobiliśmy, podczas gdy reszta z jego klasy dysponuje pokojami, w których rządzi jak chce, z forsą się nie liczy, ma obrotnych starych na opłacalnych stanowiskach, starych, co to staną w ich obronie i potrafią ustawić do pionu fikającego belfra.

A u nas bryndza, ciasnota, cała trójka na kupie no i muzy nie ma gdzie posłuchać, nie mówiąc o tym, że komputer, to marzenie.

Coraz częściej jest wobec nas bezczelny, arogancki, opryskliwy, zamknięty w sobie, więc ostatnio, na osłodę, kupiliśmy mu komórkę, bo narzekał, że tylko on jej nie ma i że się nabijają, mają za byle co, traktują go z góry, z wyżyn swoich smartfonów, laptopów i kieszonkowego.

Lecz komórka nie pomogła. Była co prawda tania, ale ciut nie na czasie: retro i z lekka obciachowa, jak nam oznajmił.

Nawet go rozumiem; uczyliśmy go szacunku do człowieka, rzetelności, odpowiedzialności za własne czyny, podczas gdy podobne nauki budziły w jego kamratach pusty śmiech, rechot zastępujący jakiekolwiek racje.

Nie byliśmy dzisiejsi; wpoiliśmy mu nieaktualne zasady. Wymagaliśmy przestrzegania wczorajszych norm i sensownych praw; wszczepiliśmy w niego te, co obowiązywały nas, co nam wyznaczały miejsce w społecznej hierarchii. Przygotowaliśmy go do istnienia w świecie, którego już nie ma, w którym ojciec to był gość, niekwestionowana głowa rodziny, mama to była mama, kobieta, którą należało czcić, choćby za bezwarunkową czułość objawianą dzieciom.

Ale jak ojciec, czyli ja, nie jest już głową rodziny, tylko łysą pałą i żadna z niego alfa i omega, lecz upierdliwy zgred, tak i otaczający świat sparszywiał i przeszedł gruntowną metamorfozę: przeobraził się w powierzchowny stek guseł, sztuczek, bajkowych pewników zaczerpniętych z niedouczenia, wyniesionych z podwórka czy ulic, jedynych akademii obdarzonych wychowawczą charyzmą.

Toteż skołowany, pogubiony w nim, nie bardzo się orientuje, w co ma wierzyć. Przerobiliśmy go na swoje kopyto zapominając, że prawa i wymogi obowiązujące w naszym świecie, w jego, straciły poprzednią moc - „

Na tym skończył, ale się nie doczekał pocieszenia, bo odrzekłem mu w ten deseń:

- chamstwo w zarodku tępić trzeba, a nie usprawiedliwiać po czasie. Nie wolno mu pobłażać, bo jak folgujesz, to dajesz sygnał, że odpuszczasz. Odpuszczanie zaś oznacza kapitulację. Przyznanie się do grzechu bezradności wobec gnojka. Jakbyś pozwalał mu na wybór: we wtorek możesz być kanalią, bo idziesz do szkoły, a w środę uczciwym człowiekiem, bo przychodzi babcia.

Synuś powinien mieć zakreślone granice. Ma wiedzieć, co mu wolno, a czego nie. Otóż łachudrą nie może być ani we wtorek, ani w inny dzień tygodnia. I tak mu klaruj póki masz nieco sił w nieodbitych płuckach. Na razie uczysz go niekonsekwencji. Już teraz jest z niego arogant, a na braku empatii zna się, jak mało kto.

O czym powiedziałby ci byle psycholog, profesjonalista z wieloletnią praktyką w zawodzie. O ile zostałby dopuszczony do zabrania głosu. O ile nie zakrzyczałby go jakiś cymbał wykształcony na bezstresowych nowinkach. Powiedziałby ci też, jak ta słuszna koncepcja zamieniła się w parodię.

Powiedziałby, że pomiędzy uczniem a nauczycielem muszą być zachowane normy przestrzegania pełnionych ról. Gimnazjalista, to nie jest kumpel pedagoga i nie uchodzi iść z nim w tango czy mówić do niego per koleś. Podobnie belfer; nie może traktować ucznia jak rówieśnika, tylko jak młodszego partnera, któremu trzeba pokazać, którędy się dochodzi do wiedzy.

Jak zgraja naszych „wychowawców”, która uwzięła się być dla nas równiachami spod trzepaka, totumfackimi niemal, a nie przewodnikami po zawiłościach życia, tak i my robimy ze swoimi pociechami to samo. Pozwalamy im na każdy kaprys, a postępujemy tak mówiąc sobie: niech ma lepiej, niż ja, bo inaczej wyrośnie na kolejnego Brewika.

Wychowanie, kształtowanie charakterów, to gra sprzecznych interesów. Nie w to, kto kogo pokona, lecz w to, czy uczeń przewyższy mistrza. Nie jesteśmy dla naszych dzieci - przewodnikami po życiu; prawdziwe partnerstwo nie sprowadza się do zgody na nieopierzoną wizję świata: prowadzi do tłumaczenia, wyjaśniania, pokazywania na przykładach, złożoności życia. A także - na uczeniu szacunku, akceptacji i tolerancji dla światopoglądowych odmienności.

Tyle teoria. W praktyce, jesteśmy dla nich albo dostawcami frajdy, albo - nie znoszącymi sprzeciwu nauczycielami strachu, hipokryzji i alienacji. Zadowalamy się życiem pozornym. Osobnym trwaniem. Wzajemnym schodzeniem sobie z drogi.

W myśl powiedzenia, że po nas choćby potop, wszystkim wszystko zwisa; dzisiejszy nauczyciel nie zajmuje się uczniami, bo uczeń, to tylko dodatek do pensji, a rodzice nie zaprzątają sobie głowy problemami syna, czy córki; szkoła zwala winę na dom, dom na szkołę, a dzieciak lata z pałą po ulicy i szuka frajera do glanowania.

Niedługo doczekasz się, że sprawi ci solidne bęcki. Wtedy mów, że wielbisz kij, którym cię grzmoci. Że aprobujesz jego niezrozumiały sposób życia i drażniącą taktykę postępowania.

Rodzice przebywają z dala od opiekuńczych elementarzy, nauczyciele odpuszczają sobie działania stricte wychowawcze i robią to z lęku przed wiaderkiem na glacy; tak jednym, jak drugim przydałoby się prawo jazdy do bycia ojcem, matką, dydaktykiem kształtującym od podstaw dziecięcy charakter.

Przyczyn obecnego stanu należy poszukiwać w nas. To znaczy - w szkole i rodzicach. To my jesteśmy odpowiedzialni za młodzież. Za jej etyczny obraz. To my nie kształcimy w niej zasad tolerancji wobec bliźniego i miłości do ludzi. Nie dbamy o uczenie jej współżycia z resztą społeczeństwa. Wrażliwości, zrozumienia i szacunku dla innych. Optymizmu i zaufania. Otwartości i alergii na piękno.

To my wciskamy nowym pokoleniom nasz sceptycyzm i nasze fobie; nauczyciel, ojciec, matka, pokolenie starszych, są to teraz pedagogicznie chwiejne, niewykwalifikowane kpy zajęte jojczeniem na sprokurowany przez siebie świat. Na świat pełen nienawiści, podejrzliwości, agresji. Na świat traktowany jako wrogie człowiekowi otoczenie. Otoczenie, od którego TRZEBA się izolować.

Szkoła nie musi być przykrym obowiązkiem. Straconym czasem jałowej rywalizacji. Ma przygotowywać do świadomie obywatelskiego, społecznego życia we współczesnej cywilizacji. To znaczy pokazywać, że w naszym świecie istnieje wiele kultur. Równorzędnie wartościowych, specyficznych dla danego kraju.

Kultury te są naczyniami połączonymi dla całego globu. Jego krwiobiegiem. Nie można ich dzielić na wyższe i niższe, lepsze lub gorsze, prymitywne i rozwinięte. Dokonywać ich klasyfikacji. Pogardzać tymi, które są inne od naszej. Trzeba traktować ich odmienność z szacunkiem, bo każda z nich ma swój rytm i przebiega zgodnie z własnym scenariuszem obyczajowych zdarzeń.

A skoro są równoprawne i niepowtarzalne, skoro rządzą się indywidualnymi zasadami, człowiek o innej kulturze nie powinien narzucać im swoich wzorów. I na tym powinna skupiać się edukacja. Na pozbawieniu człowieka jaskiniowych poglądów. Jednak zauważmy, że co pewien czas wracają do nas przechodzone rozwiązania. Czepiając się ich, podążamy ku zapaści: ku chwilowo modnym bezwładom.

Lecz uspokajam się myślą, że wkrótce przyjdzie sezon na rozsądek. Minie nam ta nacjonalistyczna fascynacja, a sprężyna cywilizacyjna przestanie odkształcać rzeczywistość; wahadło z rewelacjami gibnie się w przeciwną stronę. Powróci na poprzednie miejsce i znowu odżyjemy. Zrobimy krok w przód i w końcu przestaniemy pchać wózek z wyświechtanymi tarapatami.

Pokrzepia mnie nadzieja, że po okresie panowania absurdu, nastąpi przesyt skarlałą dotychczasowością i narodzi się z martwych – zwyczajność. Podejmiemy kolejną próbę znalezienia lepszych sposobów na istnienie. Bo przemijanie złego czasu to powtarzalny proces fermentacji lat, chaos pomieszanych zdarzeń, ruchy Browna w retortach kronikarzy bytu.

Narosły nowe pokolenia i mało kto pamięta minione czasy: nowych nie interesuje przeszłość. Nie trzeba się więc oburzać na młodzież, bo to tak samo rozumne, jak gniewanie na garnek, że smoli -

Co powiedziawszy, zadowolony, że to nie mój frasunek, udałem się do swojej kawalerki.

Następne częściWstydliwy temat

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Patriota 05.12.2021
    Powtarzanie współczesnych lewackich zabobonów o rzekomej równości cywilizacji i kultur oraz nie wiadomo z czego wynikającej potrzebie akceptacji dla rzeczy z gruntu odstręczających, bez żadnego uzasadnienia do czego ma to prowadzić i czemu służyć, faktycznie nieźle ci wychodzi. Paradoksalnie, z Twojego tekstu wynika, że równie mocno nienawidzisz osób, które z Twoim przekazem się nie zgadzają, czy też z nim polemizują. Mało sensowne teoryjki, których nawet nie starasz się przekuć na praktykę dnia codziennego, drogi Nerwinko. Sam przede wszystkim powinieneś się nauczyć szacunku i akceptacji, jeśli już koniecznie pragniesz ćwiczyć w tym innych.
  • nerwinka 05.12.2021
    Patriota
    Dziękuję za daremny wysiłek zrozumienia tekstu. Twój komentarz oparty jest na słowach tak nieprecyzyjnych, że aż trudno pojąć, o co Ci właściwie chodzi. O kulturach SPECYFICZNYCH DLA DANEGO KRAJU wypowiadał się niejeden historyk. Np. Herodot. Czy i jego zaliczasz do LEWAKÓW?
    Jakie nieakceptowalne, a ODSTRĘCZAJĄCE RZECZY masz na myśli? I gdzie wyczytałeś w moim tekście, że NIENAWIDZĘ oponentów?
  • Patriota 05.12.2021
    Szanowny Nerwinko, skąd wniosek że nie zrozumiałem tekstu? Sądzę, że wręcz przeciwnie. Rozumiem go aż za dobrze, nawet lepiej od autora. Do rzeczy całkiem sensowych dodajesz, jak do myśliwskiej zupy, nieco lewicowego zabobonu, co powoduje, że całość staje się z lekka niestrawna. Istniało i istnieje nadal niemało cywilizacji, czy kultur które śmiało można określić jako barbarzyńskie lub quasi barbarzyńskiego, nie rozumiem dlaczego pokutuje u Ciebie przekonanie, że powinniśmy je tolerować, czy nawet podziwiać i uważać za równorzędne?
    Dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam.
  • pansowa 05.12.2021
    nerwinka baran nigdy nie pojmuje szczekania.
    To mechanik, który został na etapie dwóch kluczy w celu remontu kapitalnego silnika ferrari.
    Konstrukcja cepa jest dla niego tajemnicą.
  • nerwinka 05.12.2021
    Patriota
    Niezrozumienie tekstu wynika choćby z tego, że zarzucasz mi powiedzenie, jakobym gloryfikował WSZYSTKIE kultury, podczas gdy ja mówię o ich odrębności i zależności od miejsca występowania. Każda kultura jest warta poznania, lecz fakt ten nie oznacza, że je POCHWALAM.
    pozdrawiam
  • Patriota, "skąd wniosek że nie zrozumiałem tekstu? Sądzę, że wręcz przeciwnie. Rozumiem go aż za dobrze, nawet lepiej od autora"

    To chyba zinterpretowanie po przemieleniu w ramach własnych trybów w miejscu na umysł.
  • Nie wychowuje dzieci, wg. mnie istnieją pewne zasady uniwersalne, niezmienne od stuleci, ale też nie można w obecnych czasach wychowywać dziecka na swoje podobieństwo, bo będzie żyć w innych niż jego rodzice i będzie uwstecznione.
    Kiedyś świat się nie zmieniał tak szybko, można sobie na to było pozwolić. Osobiście bym wolał, żeby zwolnił, ale on tylko przyśpiesza.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania