WSZYSCY MOI POECI
Jestem człowiekiem o czułym sercu, a przy okazji niebotycznie wręcz bogatym, toteż pewnego dnia zdecydowałem się zostać mecenasem. Wspomagam wszystkich biednych polskich artystów, zaś na ulicy Hermanowskiego, w Warszawie, zorganizowałem specjalne studio, gdzie biedni artyści w potrzebie - malarze, pisarze i poeci - mnie odwiedzają.
Studio jest odizolowane od świata i dźwiękoszczelne. W zależności od potrzeb, zainteresowany artysta po przybyciu wypełnia specjalną ankietę.
Jeżeli artysta jest w wielkiej potrzebie materialnej i wybierze na przykład w ankiecie zboksowanie go do nieprzytomności, wypłacana przeze mnie kwota jest naprawdę bajońska. Prawie tyle samo płacę za energiczne kopniaki w CZTERY LITERY z jednoczesnym podziękowaniem za każdy kopniak. Mniej, ale również bardzo, bardzo dużo - za spoliczkowanie, oplucie, podstawienie nogi, pstryka w nos, karczycho, glacę. Najmniej, choć i ta suma starcza niektórym biednym artystom na tydzień dostatniego egzystowania, wypłacam za wyzwiska, np. wyzwanie artysty od nieudacznika życiowego, grafomana, nazwanie malarza malarzem pokojowym itp.
Zainteresowany biedny artysta wszystko wcześniej wpisuje w ankiecie, z którą się zapoznaję: jeśli artysta wybierze np. zboksowanie go do nieprzytomności, a potem oplucie, to stanie się właśnie tak i nigdy inaczej. Nigdy nie przekraczam wyznaczonych ankietą granic.
Jeżeli artysta chce dorobić, może być moim służącym, podnóżkiem lub wieszakiem. W Warszawie na Hermanowskiego mam stale zmieniających się artystów-służących, artystów-wieszaki i artystów-podnóżki i z zazdrości doszło nawet pewnego razu do bójki, kiedy zgłosił się do mnie biedny pisarz z Siemianowic, który chciał również być moim służącym. Niestety nie mogę zatrudnić każdego, kto się do mnie zgłasza ot tak: odkąd stałem się znany, porobiły się długie kolejki, a moi artyści-służący, artyści-wieszaki i artyści-podnóżki zawsze robią wszystko, co w ich mocy, żeby się mi przypodobać; tak więc po tym jak biedny pisarz z Siemianowic i jeden z moich ówczesnych artystów-służących skończyli się turlać po podłodze i szarpać, zasmucony biedny pisarz z Siemianowic został na własną prośbę porządnie przeze mnie spoliczkowany i wyzwany od marnego siemianowickiego pisarzyny. Za wszystko oczywiście wyjątkowo dobrze zapłaciłem, jak również wypłaciłem sowity bonus za serdeczne podziękowanie po fakcie.
Jestem dobrze znanym i lubianym mecenasem: chętnych artystów nigdy nie brakowało i nie braknie, (niektórzy przyjeżdżają do mnie z bardzo odległych zakątków Polski, a ostatnio nawet zdarza się dużo biednych artystów zagranicznych), bo - szczęśliwie dla mnie i dla mojego gołębiego serca - prawdziwi artyści od zawsze są biedni, a światem rządzi i będzie rządził pieniądz.
9.4.2019
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania