Wszystek jeden.
Ktoś zabrał wszystek kolor ze ścian,
że o sprzętach nie wspomnę.
Ich brak doskwiera mi bardziej,
niż nagły przypływ.
Ktoś zabrał poduszki, więc śpię na dywanie,
jest zdrowo i prosto mi jest, więc niebawem
zabraknie również wymówek.
Na ile starczy mi tych, sprzed miesiąca?
Na kogo zgonie rozkład spokoju?
Kiedy nastąpi pierwszy kontakt,
między stopami a kolejną rozmową,
którą zakończę, gdzieś tak od środka.
Więc ktoś poprzestawiał mi przestrzeń,
teraz zaczyna się od przedpokoju.
I żeby dojść że sobą do porozumienia,
muszę poruszać głową do zewnątrz,
wyrzucić z niej wszystko, co znam.
Ktoś zabrał mi nawet książki.
I zwiał.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania