Wszystko kiedyś musi minąć
Mówili, że to tylko zwyczajne lustro, w dodatku stare i niemodne, po cóż sprowadzać do domu coś równie szkaradnego i bezużytecznego? Niektórzy zaś nieco inaczej – jest jedyne w swoim rodzaju, lecz kryje w sobie coś tak okropnego, że powinno zostać zniszczone już dawno temu. Oba punkty widzenia kończyła ta sama konkluzja – byłoby najlepiej, gdybyś się go pozbyła. Nie miała zamiaru tego robić – wszak nie po to kazała je do siebie sprowadzić, by zaraz potem zwyczajnie wyrzucić. Poza tym to była rodzinna pamiątka, jej spuścizna, która być może w jakiś sposób mieściła w sobie całą jej przeszłość i przyszłość. Nie ufała niczyim słowom, wolała przekonać się o wszystkim własnymi zmysłami i rozumem – nikt nie mógł jej tego zabronić.
Z jakichś przyczyn to jedno stare lustro zawsze było w jej rodzinie osnute mgłą tajemnicy i schowane za kurtyną milczenia. Pamiętała z dzieciństwa, jak podsłuchali z bratem rozmowę mamy z babcią.
– Boję się go, jest okropne – mówiła mama, lekko drżącymi dłońmi wrzucając do kubka z kawą dwie kostki cukru. – A w dodatku pęknięte, w samym środku. Do niczego już się nie nadaje. Nie rozumiem, dlaczego dalej chcesz je tu trzymać.
– Przesadzasz, kochana. – Babcia wzruszyła tylko ramionami. – Ono jest w naszej rodzinie od zawsze i nigdy nic złego się nie stało. To prawda, że nie wygląda już tak dobrze jak kiedyś, ale sama wiesz, że nic nie trwa wiecznie. Ale w czym ci ono właściwie przeszkadza? Przecież nie proszę, byś trzymała je u siebie w sypialni, może zostać na strychu, gdzie nikomu nie wadzi.
– Zapominasz, że czasem chadzam na ten strych i mam wtedy wrażenie, że ktoś mnie z niego obserwuje.
– Bo twój głupi ojciec za często was nim straszył w dzieciństwie, a ty mu wierzyłaś. Jeśli już musisz widzieć w nim coś dziwnego, to wyobraź sobie, że siedzi tam nasz anioł stróż i pilnuje całego domu.
– W takim razie wolałabym nie mieć żadnego, niż takiego jak ten.
Rozmawiały potem jeszcze chwilę, a babcia cały czas starała się spokojnie, acz stanowczo odwodzić mamę od dziwnej niechęci i niepokoju w stosunku do starego lustra. Mama w końcu odpuściła, choć widać było wyraźnie, że i tak nie dała się przekonać. Nigdy tego lustra nie lubiła i nie zamierzała zmieniać zdania. A ta jej niechęć, nieważne czy zasadna, czy nie, była przede wszystkim bardzo intrygująca. Teraz zaś jej córka mogła wreszcie przekonać się, która z kobiet miała słuszne przeczucia.
Wstyd się przyznać, ale po śmierci babci i wyjeździe rodziców kompletnie zapomniała o wielu rzeczach, łącznie z rodzinnym domem, z którego już dawno się wyprowadziła. Dopiero pewnego pochmurnego dnia znalazła wreszcie czas na uporządkowanie kilku zaległych spraw i spędziła pośród rozmaitych wspomnień cały dzień. Zawędrowała w końcu również na strych, poszukując starych albumów i dokumentów. Wówczas na nowo odkryła tamto lustro i uznała, że to najlepsza okazja, aby znowu mu się przyjrzeć. Jakiś czas później zorganizowała sobie pomoc w przetransportowaniu go do własnego mieszkania. Niektórzy jej znajomi dziwili się nieco, ona jednak postawiła na swoim – i tak oto miała teraz ten staroć w zasięgu ręki, wciąż okutany w burą płachtę, jakby wstydził się ludzkich spojrzeń. Ona sama czuła się dziwnie skrępowana, stojąc naprzeciw niego – jakby onieśmielona majestatyczną aurą, jaką było spowite. A może to tylko jej własna wyobraźnia tak dalece wpływała na sposób, w jaki je postrzegała?
Przez chwilę po prostu przyglądała się temu szerokiemu na jakieś trzy, a wysokiemu na mniej więcej siedem stóp przedmiotowi, w milczeniu zaciskając dłonie w pięści i wstrzymując oddech. Okrywał go ciemnoszary materiał, sprawiający wrażenie ciężkiego, przesiąkniętego wszystkimi zapachami starości i mocno wysłużonego. Mimo to widziała w nim jakiś niewytłumaczalny rodzaj piękna – zapewne dlatego, że zdawał się ukrywać jedną z najbardziej intrygujących tajemnic, z jakimi miała do czynienia w całym swoim dwudziestokilkuletnim życiu. Wreszcie wyciągnęła nieśmiało rękę, dopiero wówczas zdając sobie sprawę, że palce jej lekko drżą. „Głupia”, skarciła samą siebie w myślach i złapawszy ciemny materiał, jednym, płynnym ruchem zsunęła go na podłogę.
Widok, który miała teraz przed sobą, był do bólu zwyczajny. Spoglądała na nią bladolica dziewczyna o długich, czarnych włosach, zaciśniętych ustach i niepewnym spojrzeniu. Taką siebie widywała w innych lustrach każdego dnia. Jedynym, co tym razem odróżniało jej odbicie od innych było to, że jej twarz i część szczupłej sylwetki podzielona była na dwie części poprzez pionową rysę, ciągnącą się przez niemal całą powierzchnię zabytkowego lustra. Pęknięcie było nierówne, na środku nieco szersze, jakby to było miejsce, w którym miało ono swój początek i od którego wychodziła reszta skazy. Dziewczyna ostrożnie musnęła rysę palcami.
– Może powinnam cię jakoś załatać? – odezwała się półszeptem. – Albo chociaż umyć…
– Nie widzę takiej potrzeby. Czyżbym nie była dość piękna?
Dziewczyna odskoczyła gwałtownie, jakby rażona prądem. Rozejrzała się niepewnie w przekonaniu, że ktoś próbuje sobie z niej zażartować.
– No spójrz na mnie! – Głos wydawał jej się bardzo realny, choć jednocześnie miała dziwne wrażenie, jakby pochodził z jej własnych myśli. Zwróciła w końcu wzrok z powrotem na lustro i wzdłuż kręgosłupa natychmiast przebiegł jej lodowaty dreszcz. Wciąż spoglądało na nią tylko jej własne odbicie, ale ona już nie widziała tam siebie.
Kobiece oblicze w lustrze spoglądało wprost na nią, zalotnie poprawiając długie włosy i uśmiechając się nieznacznie.
– Przyznaj, że mam ten błysk w oku – odezwało się ponownie z nieskrywaną pewnością siebie. – Żaden mi się nie oprze, mogę mieć kogo zechcę i kiedy zechcę.
– Bzdura. – Dołączył kolejny głos, który barwą nie różnił się jednak od poprzedniego. – Gdyby tak było, mogłabyś się teraz nazywać żoną zamiast porzuconą. – Słowa pochodziły z tych samych ust, co poprzednie, lecz znajdujących się po drugiej stronie pęknięcia na lustrze. Zdumiona młoda kobieta miała teraz przed sobą dwa odrębne odbicia, przedzielone pionową rysą. Każde z nich „żyło” niby osobna istota, mając przy okazji własne zdanie i nie wahając się przed wypowiadaniem go.
– To ja porzucam, nigdy nie zostaję porzucona – oburzyła się natychmiast ta pierwsza. – Nie zasługiwał na mnie, powinnam była wcześniej się zorientować.
– Tak samo jak twój szef nie zasługiwał, byś dłużej dla niego pracowała? – zakpiło odbicie po prawej stronie pęknięcia. – Za dobra jesteś dla tego świata, co?
– Nie doceniał mnie i wykorzystywał – prychnęła druga połowa lustra, rzucając niespodziewane spojrzenie osłupiałej dziewczynie, stojącej naprzeciwko niej. – Słusznie postąpiłaś, teraz zaczniemy prawdziwe życie.
– Nie bądź naiwna, ona doskonale wie, że to ja mam rację, dlatego milczy. Prawda?
Milczała w istocie, starając się uspokoić oddech. Zamknęła oczy na kilka sekund, mając nadzieję, że gdy je otworzy nie ujrzy już tych zimnych spojrzeń – tak bardzo obcych, choć przecież swych własnych. Pomyliła się.
– Dlaczego się nie odzywasz? – Dziewczyna z lewej strony odrzuciła długie włosy na plecy i skrzyżowała ręce na piersi. – Zdaje się, że wzięłaś za dużo tych wszystkich tabletek, których wcale nie potrzebujemy.
– Podejdź bliżej, chcę ci coś powiedzieć. – Drugie odbicie wykonało zachęcający gest ręką, a ona nieco niepewnie spełniła jego prośbę. – Musisz mi pomóc – kontynuowało półszeptem. – Nie wytrzymam tu dłużej z tą lalunią. – Podkreśliło swoje słowa krótkim skinieniem głowy. – Pomóż mi się wydostać z tej piekielnej ramy, a ja pomogę ci dać nauczkę draniom, którzy przez lata cię oszukiwali i wykorzystywali. Obie wiemy, że należy im się porządna lekcja życia. – Puściło figlarnie oko i uśmiechnęło się przelotnie. – Co ty na to?
– To nie może się znowu dziać – szepnęła niemal niesłyszalnie. Cofnęła się i sięgnęła w popłochu do szuflady, by wyjąć z niej nieduże opakowanie. Otworzyła je drżącymi lekko palcami i rozsypała zawartość na najbliższy stolik.
– Daj sobie spokój! – Usłyszała za plecami. – Już dawno powinnaś je była wyrzucić do śmieci. To przez nie wszystko straciłaś, ale możemy to jeszcze naprawić.
– Zamknij się! – warknęła w odpowiedzi, starając się skupić na liczeniu. Pamiętała, że wzięła dziś zaleconą dawkę, ale musiała sprawdzić, ile ich zostało, by mieć całkowitą pewność. Nie była aż tak lekkomyślna i roztrzepana, by zapominać o czymś, co od lat stanowiło nieodzowną część jej życia, dlaczego zatem nie zadziałały? Dlaczego znów zaczęły się dziać takie rzeczy?
– Wyrzuć je! – Znów ten uparty głos. – Nie rozumiesz, że to z ich winy nie możesz być szczęśliwa?
– Mówiłam, byś się zamknęła! Nie mam ochoty cię słuchać!
Pod wpływem impulsu złapała stojący obok flakon, podeszła bliżej i z impetem cisnęła nim w lustro. Lśniące odłamki posypały się pod jej stopy, a ona odetchnęła i spojrzała na pustą ramę.
– Wybacz, wcale tego nie chciałam…
– Głupia! – Niemal podskoczyła, gdy z parkietu zaczęły podnosić się oburzone głosy. – Spójrz, co narobiłaś! Niszczysz wszystko, czego tylko się dotkniesz, nie jesteś nic warta!
– Mogłyśmy być wolne, ale znów wszystko zepsułaś! Kto nas teraz poskłada do kupy?
Nawet nie poczuła spływających po policzkach łez. Odwróciła się, by sięgnąć po swoje rozsypane tabletki. Nie zdążyła ich policzyć, ale z całą pewnością pominęła dziś dawkę – w przeciwnym razie ten cały absurd nie mógłby mieć miejsca. Teraz było już za późno, by naprawić ten błąd, ale musiała się jakoś uspokoić. Bez namysłu połknęła od razu dwie, a potem jeszcze jedną. To wszystko zaraz minie, jak zły sen, wystarczy tylko trochę poczekać.
Przykucnęła przy odłamkach rozbitego lustra, z których spoglądały na nią pełne pogardy spojrzenia jej własnych oczu. „Jesteś nikim”, powtarzały wciąż przez zaciśnięte usta. „Ten świat to nie miejsce dla ciebie, nic dla niego nie znaczysz”. „Chodź z nami, jeszcze możemy być wolne”. „Pomóż nam złożyć się w całość”.
Położyła się na niewygodnej podłodze i zacisnęła powieki w milczącym oczekiwaniu. „To wszystko minie, musi minąć”, powtarzała sobie w myślach niczym mantrę. Jej dłoń znalazła jakiś odłamek i mocno zacisnęła na nim palce, aż polała się ciemnoczerwona ciecz.
„To minie, wszystko kiedyś musi minąć”.
[Proszę wybaczyć, że to takie nieogarnięte i niezdyscyplinowane, może to kiedyś naprawię. Publikuję, bo ktoś poprosił, mówi się trudno.;)]
Komentarze (26)
Interpretacyjnie dobrze kombinujesz jednakowoż - jest w tym sporo symboliki, samo lustro może być na wiele sposobów symboliczne, widoczny na nim defekt również. Wyciągnąłeś sedno, które chciałam tam umieścić, choć początkowo miałam kilka różnych pomysłów na zakończenie. Przeszłości bohaterki nie rozbudowywałam nazbyt szeroko, zostawiłam nieco rozmytą i w domysłach, bo postanowiłam bardziej skupić się na konsekwencjach, które przyniosła. Zapewne skonkretyzowałabym ją, gdybym rozciągnęła nieco całość - jestem gotowa to wziąć pod rozwagę i nieco pokombinować. ;) Sądzę, że ten mój mięsień jest zwyczajnie leniwy, ale i tak cieszę się, że w końcu dał radę doprowadzić to do jako takiego końca, niniejszym dziękuję również za cierpliwość, motywację i budujący komentarz. :3
Ładny język, wszystko takie trafne i na miejscu. I bardzo przemawiające do wyobraźni. Naprawdę czułam niepokój.
Bardzo przekonująco doprowadziłaś do finału, wcześniej pojawia się wszystko, czego potrzebuję, żeby rozumieć.
Pozdrawiam:)
Polecać siebie jakoś nie umiem, co pewnie wynika z tego, że jako autor mam nieco specyficzny pogląd na swoje twory - albo są w moim mniemaniu nie całkiem udane, albo darzę je pewnym sentymentem, niezależnie od tego, czy wyszły lepiej czy gorzej, czasem mniej podobają mi się po czasie niż w momencie ich powstawania, a czasem nawet już nie za dobrze je pamiętam i uznaję za miniony etap w przeszłości. Trochę też zależy co kto lubi, ale z tego, co tu jeszcze zostało to mogę rzec, że całkiem dobrze pisało mi się niegdyś "Sieci pajęcze", "Podanie do Śmierci" czy "Godzinę Wilka", ewentualnie wszystkie dłuższe formy, podzielone na części, bo miałam przy tym fajną zabawę, choć żadnej historii nie skończyłam (bo jestem za mało systematyczna), a niektórych już na opowi nawet nie ma. Ogółem - niczego jakoś szczególnie nie polecam, jeśli masz ochotę możesz zajrzeć jeszcze kiedyś, każda opinia ma dla mnie duże znaczenie i przydaje się na przyszłość. Pozdrawiam również! ;)
Bardzo na tak. Jakby jakieś rozdwojenie ego, widoczne w lustrze, lub coś w ten deseń. Dobry pomysł z tym pęknięciem ''umysłu''.
I w ogóle taki swoisty klimat. Film by można na tym motywie.
A propos →trochę mi się skojarzył z filmem; ''Oblicze mroku''.
Pozdrawiam:)→5
Jak tak teraz o tym myślę, to mam wrażenie, że praktycznie każda historia, jaką pisałam była kiedyś w mojej głowie jakimś rodzajem filmu (a może za dużo filmów oglądałam? XD). Życie też jest czasem trochę jak film - nie zawsze przyjemny, a niejednokrotnie mocno zaskakujący.
Tak czy owak, dziękuję bardzo za poświęcony czytaniu czas i opinię, cieszę się, że przypadło do gustu i chyba będę musiała obejrzeć to "Oblicze mroku", bo dotąd nie miałam okazji. Pozdrawiam! ;)
Bardzo ciekawy tekst. Wprowadzenie zgrabnie wprowadza nutę niepewności, czy wszystko dzieje się w jej głowie, czy może coś jest w tym lustrze.
Dzięki za niespodziewaną wizytę i dobre słowo, pozdrawiam! ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania