Wszystko na opak

Wszystko na opak

Intrygujące? Możliwe, z cała pewnością jednak przygnębiające. Bo kiedy świat jest na opak, to percepcja przestaje wieść prym. Bo ego dostaje palpitacji, mimo, że przecież takie z niego serce jak ze mnie baletnica. Tutaj wyjaśnienie – nie jestem baletnicą, nigdy nie byłam, przynajmniej nie mam dostępu do danych z alternatywnych światów.

Skąd te rozważania we mnie? Kolejne pytanie, a rozważania z pytań i koło się zamyka. Koło może się też toczyć albo się przebić – ale chyba nie o tym i nie o lewarku dzisiaj- dzisiaj o Dzikiej Kobiecie, „Biegnącej z wilkami”- wspaniała książka, czytajcie. Ja czytam i praktykuję.

Praktykuję dzikość, której nie rozumiem i zaśmiewam się ze swojej naiwności, bo im bardziej dzikości chcę dotknąć, tym bardziej łagodna i troskliwa się staję. Może cholera kompletnie nie rozumiem tego co czytam, a może właśnie wbrew temu co myślę, właśnie rozwijam moje orle i sokole skrzydła.

Nie chce mi się teraz wchodzić w dywagacje społeczne, ani snuć opowieści o tłamszeniu kobiecości przez wieki. Nie ma absolutnie takiej potrzeby, wystarczy włączyć telewizję a historia sama się ujawni, albo ktoś zrozumie albo nie.

Wracając do dzikości serca tudzież kobiecości, moje kochane, okazuje się, że w zasadzie wcale ona taka dzika nie jest a nawet wręcz na opak- jest łagodna. Ale nie tą uległą łagodnością, która zerkając spode łba cioci Jadzi, każe się uśmiechać do starszego kuzyna przygłupa, ani nawet nie tą, która mówi nudnym głosem księdza Marcina, że kobiety to oblubienice Jezusa, tyle, że uczennicami to nie bardzo mogły być , bo mózgi mają lżejsze od rybaków, którzy mimo, że też pisać nie potrafią, to jednak przez ciężar mózgu , stabilniej utrzymają się w kolebiącej łódce na pustyni. Nie taka łagodność przynależy do kobiet. Wszystkie to czujemy, wszystkie o tym zapominamy. Przytakujemy ze zrozumieniem a im bardziej zrozumienie jest związane z wtłaczaniem nam w umysł naszej naturalnej , rzekomej łagodności, tym bardziej stajemy się łagodne przez zasiedzenie. Siedzimy i łagodniejemy tak bardzo w sobie, że w pewnym momencie, nie wiadomo kiedy i gdzie, spostrzegamy, że nałożyłyśmy sobie ósmą warstwę spódnicy, spod której nie widać niedogolonych nóg, ani nawet pogardy, która zamyka pas cnoty na kluczyk a kluczyk zakopuje w babcinym ogródku.

Łagodność staje się znienawidzoną bronią, która wypala, bo wiadomo, jak jest w pierwszym akcie to wystrzeli w ostatnim. Bombarduje więc z prawa i lewa, ciśnie i zalatuje siarką. Taka kurwa łagodna jestem, że aż mnie rozrywa. Nałożę trochę różu, to nikt nie zauważy.

Moja łagodność- pierwsza, potem druga, łagodność dla kwiatków , zwierzaków, psychopatów i księży.

Moja kobiecość ułaskawiona, poddana łagodności. I płakać mi się chcę, że łagodność się prostytuuje, sprzedaje się za bezcen, by tylko przynależeć do czegoś, co w ogóle nie ma pojęcia o niczym i o mnie i o tobie i o świecie. Bo łagodność poddana operacji plastycznej pasuje do uległości i jest sztandarowym zwycięstwem społeczeństwa nad kobiecością. Tyle, że w mojej dzikości, w mojej naturze ciągle ją czuję, jako coś niezależnego i naturalnego. I chcąc klnąć w niebiosa, zgryzam swój krzyk do kości, bo o co chcę krzyczeć- o coś co zostało sparodiowane?

Tak oto docieram dziś do czegoś, co kompletnie mnie zaskakuje. Podążając prostą drogą do swojej dzikości, wędruję labiryntem uczuć, które wyprane w rwącej rzece, odzyskują swoją świeżość. Mam zaczerwienione ręce od zimnej wody, moje malinowe policzki otula zimowy podmuch, a ja dumnie wpatruję się prosto w słońce. I przez chwilę, mimo szumu wody słyszę śpiew kobiet, które były tu przede mną i w swojej wolności, dając wolność swoim dzieciakom, zaśmiewały się swobodnie, bo obecność rzeki, słońca i wiatru czyniły je odważnymi i silnymi swoją surową łagodnością.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania