Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Wtedy
Zmordowany LVCIFER uciekał przed grupą starszych, posiwiałych mężczyzn ubranych w szare, poplamione farbami uniformy. Przypominali mu upadłych, marnych, konserwatywnych artystów. Takich na jego oko wielbicieli klasycyzmu. W swych dłoniach dzierżyli kołki, młoty i święconą wodę w błękitnych, plastikowych naczyniach, które kończyły złote kapsle w kształcie Maryjnych koron. Uciekinier wtargnął na opuszczoną, starą nekropolię, po czym schronił się w porzuconej kaplicy. Poczuł dziwny spokój i tymczasowe wybawienie. Wydawałoby się, że wejście na cmentarz jest wyjściem, rozwiązaniem w zaistniałych okolicznościach. To nie była prawda. Mimo wszystko powinno się dalej żyć. Życia nie da się kupić. Należy je szanować i pielęgnować póki można. Goniący go ludzie widzieli w nim Antychrysta. Na tylnej, rozoranej ścianie kaplicy zauważył czarny, duży krzyż w opozycji. Wisiał zupełnie zwyczajnie, tak jakby nie potrafił drażnić oczu wiernych. Na zewnątrz panował chłód, jednak ucieczka podniosła temperaturę jego ciała. Do wnętrza kaplicy nie dochodził gwar ulicy. Panowała w niej cisza. Zupełna cisza. Atmosfera wydawała mu się komfortowa. Do czasu! Pozostawione, niewypalone do końca świece nagle w magiczny sposób zapłonęły białym, trupim ogniem. Uciekinier wpatrując się w jeden ze świeczników natychmiast odpłynął. Hipnotyzujący płomień przeniósł go do lat młodości, gdzieś do wiosny 1999 roku. Tamten okres jego życia uznawał jednocześnie za najpiękniejszy oraz najcięższy dla psychiki. Zobaczył siebie i dwóch kumpli na jednym z balkonów na Centralu 2. Siedzieli oparci o ścianę pijąc wiśniowe Kelerisy. Tych dwóch to Magik i Sean Biznesmen. Pierwszy z nich jak to prawie nie on był miły i przyjacielski w miarę swych możliwości, ale robił pozostałych w chuja, ponieważ wylewał za kołnierz. Chciał by tamci się upili pozostając samemu trzeźwym. Sean łoił równo z LVCIFEREM. Nigdy nie marnował diabelskiego napitku. Szanował owy płyn, a i głowę miał najlepszą do picia. Według trójki kumpli najpiękniejsze były piątki, bo działo się najwięcej. Zawsze Piotrkowska stawała się najludniejsza. Dziewczyny wyglądały najpiękniej. Istny odjazd. Pomimo tego, iż picie zajmowało najczęściej godzinę z hakiem Uciekający najbardziej lubił ten moment dnia. Te chwile jego życia były chwilami dla, których się żyje. Młodość i gaz. Nagle hipnotyczna moc świec pozwoliła mu odzyskać pełnię umysłu. Zorientował się, że na cmentarzu pojawili się mężczyźni. Wciąż go szukali nie odpuszczając. Ale to już inna historia. Już nic nie było ważne. Najlepsze za LVCIFEREM. Czuł, że ścigający go upadli artyści zrobią pożytek ze swych kołków, młotów i święconej wody.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania