Wybrany Rozdział 1
- Co ty robisz?-rozbrzmiewa głos w słuchawce.
Zol nie odpowiada, ten snajper ma w zwyczaju dokończyć robotę potem rozmawiać. Patrzy przez lunetę, pięć celów, z dokumentów wie, że to dwa wampiry, więc trzy postacie to ghule. Odrywa się od celownika, patrzy w lewo, pamiętał jak służył w siłach zbrojnych Australii, wtedy nie poradził by sobie sam, teraz nie potrzebuje obserwatora. Omiata wzrokiem swoją kryjówkę to zwykła półka skalna parę metrów nad ziemią. Wraca myślami do celów, zaczyna spoglądać przez celownik. Pięć celi, pięć kul. Zol nie reguluje celownika, celuje bez tego, strzał z niewiele ponad kilometra jest prosty jak z przyłożenia. Bierze głęboki wdech, patrzy na swoje ofiary, nie czuje nic, już go to nie dziwi kiedyś byłby na siebie zły, ale już nie. Robi powolny wydech, pociąga za spust, szybkie przeładowanie, dalej na wydechu strzela po raz drugi i trzeci. Dwa następne strzały to tylko formalność. Po wszystkim mówi:
- Co chcesz?-pyta.
- Znowu się urwałeś?-bardziej oświadcza niż pyta kobieta w centrali.- pułkownik na ciebie czeka, lepiej się pośpiesz.
- Tak jest.-wiedział, że nie powinien się wymykać by strzelać, ale nie mógł się powstrzymać, najprawdopodobniej to ostatnia grupa sztywnych. Muszę się pośpieszyć, pomyślał.
-Gdzie jest ten Zol?-spytał się pułkownik Smith po godzinie czekania.
- Już idzie, sir.-odpowiedziała mu sekretarka.
Po chwili czekania rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść.-powiedział Smith.
- Melduję się panie pułkowniku.
- Miałem dla ciebie awans, ale jak się spóźniasz, to nie wiem?-powiedział Smith.
Zol zmierzył wojskowego wzrokiem, był on człowiekiem w średnim wieku, wzrostu przeciętnego, był łysy, jego oczy były twarde, ale przyjemne. Wiedział, że wcale nie miał dostać awansu przełożony często droczył się z nim.
- Coś jeszcze?
- Tak, ktoś chce z tobą rozmawiać.-powiedziawszy to wskazał drzwi za sobą. Zol wiedział co to za drzwi, wojskowy wpuszczał tam tylko zaufanych ludzi, można powiedzieć, że przyjaciół.
Przełożony wstał wszedł do korytarza za drzwiami, Zol ruszył za nim, korytarz miał parę metrów i kończył się kolejnymi drzwiami. Ściany były z betonu nic specjalnego. Smith otworzył drzwi i wszedł do środka, Zol podążył za nim. To co zobaczył było piękne, każdy z jednostki chciał tu być, ale się zdziwią gdy powiem chłopakom co widziałem, pomyślał. Ściany pomalowane na kolor niebieski, obwieszone obrazami, telewizor na ścianie. Dwa fotele na środku i sofa pod ścianą. Stoliczek koło foteli. Dopiero teraz usłyszał:
- Nalej mi kolejnego.-usłyszał głos kobiety. Zaczął szukać jej wzrokiem, zobaczył ją na sofie miała długie brązowe włosy, smukłą sylwetkę i piękną twarz. Skąd ją znam pomyślał.
Nagle z jednego z foteli wstała postać zabrała szklankę z zagłówka sofy i podchodząc parę kroków do barku i nalewając płyn z butelki. Panował pół mrok, więc nie mógł się przyjrzeć tej postaci jedno co zauważył, że to mężczyzna z dredami.
- Witam, panie Zol.-powiedziała kobieta na sofie pijąc ze szklanki podanej przez mężczyznę.- Tom włącz światło i zostaw nas samych.
Zol zauważył z satysfakcją, że przełożony robi to z oporami. Gdy zostali we trzech to mężczyzna wstał Zol mógł mu się przyjrzeć miał szczupłą twarz, ogoloną twarz, był średniego wzrostu, ale wyższy od Smith’a. był ubrany w czerwony płaszcz i czarne spodnie. Jego też kojarzył.
- Napijesz się czegoś?-spytał mężczyzna.
- Nie, dziękuję.
- Jestem Kim, Generał 5 armii północno Europejskiej, a to mój podwładny Generał Riv.-powiedziała kobieta.
- Podniośle powiedziane Kim, wytłumaczmy mu to, że u nas stopień nie ma znaczenia, możesz być szeregowym i rozmawiać bez skrępowania z generałem.- powiedział Riv.
- Tak właśnie, mamy dla ciebie propozycję, możesz przejść do naszej armii, dokładnie do oddziału Riv’a.
- Ja, do oddziału Generała Riv’a piekielnych psów wojny?-spytał zszokowany, znał ten oddział był to najlepszy oddział specjalny.
- Tak, właśnie ty, jesteś najlepszym snajperem jakiego znaleźliśmy, masz czas do pojutrza , jeżeli się zdecydujesz to o dwunastej pojutrze odleci samolot do naszej bazy, będziemy czekać.-powiedział Riv.
- Dobra musimy się zbierać.-dodała Kim. Po czym oboje wyszli zostawiając Zol’a z jego myślami. Przynajmniej teraz Smith nie kłamał właśnie dostał awans.
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania