Wychowanie

Po tym, jak rodzice wyrazili głośno i dosadnie swój sprzeciw, w gabinecie dyrektora szkoły zrobiło się cicho. Jedynie wentylator na suficie brzęczał w rytm kroków sekretarki, stukającej obcasami piętro wyżej. Matka zsiniałego dziecka pobladła z gniewu. Wczesnojesienna duchota nie ustępowała, a spocone czoło ojca zaczęło mienić się kolorami tęczy.

Dzieciak podziwiał tę feerię barw i patrzył pytająco. Nie rozumiał co się działo, ale spodziewał się usłyszeć zaraz nad głową symultaniczny krzyk czterech osób, który rozsadzi mu bębenki i przekaże, że zło jest złe, bo dorośli go zabraniają. Tym razem jednak nikt nie miał do niego pretensji.

– Wie pan, dyrektorze, z tym wychodzeniem do toalety to nie taka prosta sprawa – mówiła wychowawczyni, z powodu której doszło do spotkania – Jestem zdania, że należy surowo patrzeć na tego rodzaju wybryki. Szkolna toaleta uosabia to, co w młodych ludziach najgorsze, co należy wykorzenić. To symbol zezwierzęcenia i źródło cierpień dla wielu dzieci. Większość bójek, sprzeczek i kradzieży ma tam właśnie miejsce. Każdy, komu udało się ukończyć szkołę, wspomina to siedlisko zła, jako miejsce osobistej kaźni, o ile sam nie gnębił tam innych. Wtedy oczywiście tęskni za dziką samowolką, jaką tam mógł uprawiać. Nie będę już wspominać o handlu papierosami i kroplami żołądkowymi, który kwitnie w najlepsze. Zapach jest wyczuwalny już przed wejściem. Oczywiste jest, że każdemu pedagogowi to słowo źle się kojarzy. Wolałabym już wpuścić ucznia do jaskini lwa albo wepchnąć pod samochód, bo wiem, że gdy tylko przekroczy progi tej świątyni obrzydliwości, otrze się o demoralizację.

Długo udawało mi się utrzymywać żelazną dyscyplinę i chronić młode pokolenie przed wejściem na drogę zepsucia, prowadzącą wprost do szkolnego kibla. Pragnę zauważyć, że uczniowie doskonale sobie z tym radzą. Ich ciała przeszły programowanie socjotechniczne i dostosowały się do szkolnego rytmu dnia. Siłą woli i hartem ducha opanowali własną fizjologię. To nie rozwiązało problemu toalet, ale znacząco utrudniło życie satanistom, którzy odprawiali tam swoje rytuały.

– Pani kochana! – przerwał ojciec chłopaka. – mnie nie interesuje, co wy macie w tych kiblach! Ja nawet rozumiem, dlaczego nie chcecie małolatów puszczać na lekcjach, żeby łaziły w samopas po szkole. Ale czemu kazała pani przestać oddychać Kostkowi?!

– Kostek był w grupie uczniów notorycznie odwiedzających toalety, a więc jest narażony na zetknięcie się bezpośrednio z różnymi dewiacjami. Niech sam pan odpowie sobie na pytanie, czy chciałby, aby jego syn żył targany przez najniższe instynkty, niczym przedstawiciel najgorszego rodzaju patologii? – zapytała, patrząc z troską na (wciąż mało rozumiejące z tej sytuacji i do tego głodne) dziecko.

– Patologii? – powtórzył mężczyzna. – Bo chce mu się sikać?!

– Bo nie miał pozwolenia na to, by mu się chciało. Szkoła to jest społeczność, nie można tak się wynosić ponad innych ze swoim widzimisię. Dziś chce mu się sikać, jutro zechce kogoś zamordować, już nie raz widziałam takie przypadki. Postanowiłam wzbudzić w tych najbardziej krnąbrnych uczniach naturalną niechęć do przebywania w toalecie i oduczyć polegania na sygnałach płynących z ciała.

– Cóż, muszę przyznać, że widzę sens w tym postępowaniu – przyznał dyrektor i stuknął czubkiem pióra wiecznego w biurko. – Uczniowie są pod opieką nauczycielki. Jeżeli w toaletowej wodzie będzie trucizna, to tak jakby ona podała tę truciznę. Jeżeli w toalecie znajdą się gangsterzy i każą uczniom produkować kokainę, to tak jakby szkoła kazała produkować kokainę, a to już sprawa dla prokuratora. Poza tym, gdy człowiek nie słyszy, co się dzieje wewnątrz niego, jest spokojniejszy i może się skupić na komunikatach z zewnątrz, na poleceniach od przełożonych, rodziców i opiekunów.

– Dokładnie to chciałam osiągnąć! – przytaknęła ochoczo. – Kazałam wszystkim wykonać krótkie, pięciominutowe ćwiczenie oddechowe. Zdaję sobie jednak sprawę, że to było za dużo czasu – dodała i spojrzała na ojca z wyższością. – Dzieci też to wiedziały, więc jedno po drugim w końcu zaczynało oddychać. Kostek jako jedyny wykonał polecenie prawie do końca, co przypłacił omdleniem, ale też oceną wzorową z zachowania!

– Czyli nie ma o co drzeć kotów. Gratuluję sukcesu wychowawczego. – Dyrektor wstał z miejsca, zapiął marynarkę i ucałował rękę, milczącej jak dotąd matki chłopca. – Co za upór, co za dyscyplina! Aż serce rośnie, gdy patrzy się na młode pokolenie. Jest nadzieja w młodych, o tak, zawsze to powtarzam.

– Pragnę też zauważyć, że państwa syn już tydzień nie wziął ani jednego łyka wody podczas lekcji. Ma spore szanse otrzymać już niedługo dyplom najbardziej odwodnionego dziecka w powiecie. Czy to nie cudowne?

– Cudowne? – powtórzył oburzony ojciec – To są jakieś skończone brednie! Nie pamiętam, kiedy ostatnio usłyszałem w tak krótkim czasie tyle głupot, chyba gdy sam chodziłem do szkoły. Wychodzimy! Złożę wniosek o nauczanie indywidualne. Nie! Zabiorę syna z tej dziwnej szkoły. Wolę wziąć nadgodziny i opłacić mu czesne. Nie pozwolę, żebyście mi zadusili dzieciaka!

– A potem co? – Dyrektor przejął inicjatywę. – Pójdzie do pracy i raz na cztery godziny będzie miał przerwę. Jeżeli pan go rozpieści, nie da sobie rady. Człowiek nie może odejść od stanowiska kiedy mu wygodnie, prawda? Przy ośmiu godzinach raz, przy szesnastu trzy razy. Szef na więcej nie pozwoli.

Nie wiadomo czy pod wpływem słów dyrektora, czy duchoty, w ojcu obudziła się dawno zapomniana chęć zmienienia świata na lepsze.

– Słuchajcie! – zebrał wszystkich gestem dookoła siebie, jak przywódca konspiracji. – Dla nas już i tak za późno, ale ratujmy chociaż dzieci! Coś z tym trzeba zrobić. oprotestować, pisać do ministerstwa, zrobić pikietę, strajk głodowy. Niech żyją lepiej, niż my.

– O tak, jak się nad tym zastanowić, prowadzimy bardzo niekomfortowy styl życia – przyznała nauczycielka i spojrzała smutno na Kostka. – Ale pan szuka problemu tam, gdzie go nie ma. Trzeba zacisnąć zęby i się przyzwyczaić.

– Dlaczego niby?!

– Nieważne dlaczego! – przerwała nauczycielka. – Ważne, że trzeba. Są pewne zasady, których każdy musi przestrzegać.

– Tu trzeba walczyć, działać, bronić godności ludzkiej. Państwu nie szkoda tych dzieciaków? Naprawdę chodzi wam tylko o to, by były cicho i nie sikały za często? – ojciec nie ustawał w naciskach. Jego rozmówczyni wyraźnie miała już dość spotkania i spojrzała błagalnie na swojego przełożonego. On popatrzył tylko z politowaniem i pokręcił głową.

– Szkoda, nie szkoda… Jakieś dziwne pytania pan zadaje. Jeżeli ktoś wymyślił taką zasadę, to znaczy, że była potrzebna. Nad każdym prawem możemy sobie tak dywagować, ale to do niczego nie prowadzi. Czy pan myśli, że my mamy czas na filozoficzne debaty? My tu na nic nie mamy czasu! Zaraz przyjdą rodzice dziewczynki z zapaleniem pęcherza, to jest dopiero problem! Jak my to dziecko wychowamy na dobrego pracownika, jeżeli już w tym wieku ma jakieś roszczenia i co godzinę odwiedza toaletę?!

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Garść 14.11.2021
    Kolejny raz przekonuję się, że najskuteczniejszą metodą na gorliwie wprowadzane absurdy jest ich celne obśmianie :D
    Brawo! Dobra historyjka z ambicjami ujęcia spraw pozaszkolnych.
    5.
  • Kasamiyo Akasawa 14.11.2021
    Dzięki bardzo ^^
  • refluks się zaniósł śmiechem i kaszlem.
    Mało nie zdechł.
    Bardzo dobre, Kazuyosi Kasai!
  • Kasamiyo Akasawa 14.11.2021
    Miło mi ^^
  • Bajkopisarz 14.11.2021
    Bardzo dobre. Widziałbym tę scenkę odegraną przez nieodżałowany zespół "Za chwilę dalszy ciąg programu..."
  • Kasamiyo Akasawa 14.11.2021
    To by było ciekawe :D dzięki za przeczytanie ^^
  • Żeś dołożył do pieca!
  • Józef Kemilk 14.11.2021
    Supernackie? Dodałbym jeszcze, że w toaletach często spotykane są wisielce i takie spotkanie dziecka z samobójcą także może negatywnie odbić się na jego psychice.
    Musimy walczyć o nasze dzieci i zakazać sprzedaży lin holowniczych, bo to na nich najczęściej wieszają się rodzice po otrzymaniu zbyt wielu punktów karnych. I robią to w szkolnych ubikacjach, rzadziej na sali gimnastycznej.
    Pozdrawiam piąteczką.
  • Kasamiyo Akasawa 14.11.2021
    Ubikacja to miejsce straszniejsze niż zwykły śmiertelnik przypuszcza ^^ dzięki za przeczytanie
  • Ktoś kopnie w dupę tego zaspanego admina, aby co rychlej przykleił ten oto utwór, aby całość kolektywa się z nim zapoznała.
  • Kasamiyo Akasawa 14.11.2021
    Tu się da coś przykleić? ? myślałam że ogarniam już ten portal, a on jest dalej pełen tajemnic
  • Tjeri 15.11.2021
    Szczerze się uśmiałam! :))
    Świetny tekst. I to zarówno na poziomie dosłownym jak i symbolicznym. Utwór tak obrazowy, że z powodzeniem sprawdziłby się na scenie. Brawo!
  • Kasamiyo Akasawa 15.11.2021
    Dziękuję :D
  • Marian 15.11.2021
    Fajny tekst o naszych idiotyzmach.
    Pozdrawiam.
  • Kasamiyo Akasawa 15.11.2021
    Cieszę się, że Ci się podobało :) Dzięki za komentarz
  • Trzy Cztery 15.11.2021
    Haha, czytam jak scenariusz kolejnego odcinka "Włatców Móch".
    Kwestie nauczycielki można bez problemu włożyć w usta Pani Frau.
    Udany tekst!
  • Kasamiyo Akasawa 15.11.2021
    Teraz totalnie tak to słyszę xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania