Wyjście z sali tortur (4. Zakochanie (trzy chwile))

zatracenie

rozproszenie

nowe zjednoczenie

bezpieczeństwo

sen

 

w którym mnie nie ma

gęsty splot włosów przyjął połysk słońca

skroplił końskie wargi

 

jej ręka trzyma zeszyt

mówiąc delikatnie o naturze swej pani

pełnej marzeń i delikatnego wstydu

 

choć nikt nie jest panem

odruchów gestów ani ciał

 

-

nie była też tamta panią swej postaci

i twarzy otwartej przez łzy

w chwili rozstania wstrząsana

przez bezimienny żal

który wydobył całą jej duszę

to jego ofiara

 

Tak rozpaczająca to coś więcej - to symbol

Podobnie jak powalony radością to nie tylko on

To Bóg To oni

To głębia

 

Osoba też jest ważna, bo silna i ułatwiająca

wypływ energii życiowej jest tym, czym być

powinna, by zwierzę było wolne

Zakochałem się w całości W tej głębi

przemieniłem się sam

Kochałbym zaś już swoją nową osobą

 

-

 

chwila rozstania ręki z zeszytami

chwila rozstania jej i jej rozmownej koleżanki

z nami

 

morze się cofnęło

motyl i jaszczurka przemknęły

żeby tak pieścić niewinnie sny młodego Fausta

z zakłopotaniem

z szacunkiem jakiego nie okazał mu nikt

i z budzeniem czułości jakiej

nie zasmakowałem z nikim

a ileż w tym było obietnic

rozmów nad potokami

pocałunków

 

przeszło minęło

drugi raz poznałem czyjąś duszę

a potem rozstałem się bez zbędnych słów

jej marzenia rozsnuły się zapachem

w środku kabiny i mej głowy

i poszły wraz z nią zdobywać inne szczyty

zabarwiły moje widzenie kolorów

łąki i nieba i wzgórz

życie przepływające i wołające

 

-

 

a teraz znów czyjeś roześmiane usta mówią

o naturze życia

dłoni łez i mojej klęski

uśmiech jakiego jeszcze nie było

ptaszki myszki i zajączki buszujące w trawie

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania