Poprzednie częściWymiar Beta - Prolog

Wymiar Beta - Rozdział I "Trudne łatwego początki" cz. 3

"A chodził w owych czasach po ziemiach Elfów mężczyzna. Mężczyzna ów był elfem. Przeznaczenie przywiodło go na ziemie skazane na potępienie. Starożytni skazali Ziemię Elfów, oraz jej mieszkańców. Ale ów elf miał ocalić ziemię swą od najeźdźców. Wszystko miało pokazać przeznaczenie..."

Vern z Erevii - Księgi Bohaterów

 

Generał Drake był człowiekiem, o idealnie okrągłej, łysej głowie. Gdyby nie fakt, że był dowódcą wojsk, przypominałby Ezekjelowi jego dawno zmarłego wujka.

- Jestem psze pana - powiedział szybko, jakby chciał zreflektować tą chwilę zadumy.

- Jaki tam pan. Mów mi Drake - wyciągnął rękę. Gdy elf ją uścisnął, wyczuł liczne pęcherze przebijające się przez twardy naskórek. Pomyślał, że Drake musi być zaprawiony w bojach od młodych lat. - Zapewne chcesz wiedzieć po co cię tu wezwałem... - zawiesił na chwilę głos - Mam dla ciebie ważne zadanie. Podejmiesz się?

- Czy to zrobię?! Jasne! - Ezekjel czuł, jak wzbiera w nim euforia, rozchodząc się po całym ciele.

- Wiedziałem, że się ucieszysz - drobny uśmiech wykrzywił jego wargi. - Leśniczy i drwale skarżą się, że w Północnym Lesie widzą w oddali jakichś mężczyzn. Zbadaj to.

- Ruszam.

Całą drogę do siedziby przebiegł najszybciej, jak mógł. Wpadł, jak burza do środka, zabrał swoje wyposażenie, i wybiegł z powrotem. Nie minęło pięć minut, a Ezekjel stał przy północnej bramie. Nie wziął ze sobą konia, w obawie, że wypłoszy on owe tajemnicze postacie. Wszedł w gęsty las. Zrobiło się niemalże tak ciemno, jak o zmierzchu, gdy wkroczył wgłąb gęstwiny. Nasłuchiwał wszystkich podejrzanych odgłosów. Serce w nim zamierało na moment, zawsze wtedy, gdy słyszał trzask łamanej gałązki, lub szelest listowia. Zawsze jednak okazywało się, że to jakieś zwierze, lub szyszka, która spadła z choinki. Zawsze, oprócz jednego przypadku...

Szelest w pobliskich krzakach ponownie pobudził jego zmysły. Stwierdził, iż to zając, który skrył się tam, obawiając się intruza, który wkroczył bez pardonu na swoje ziemie. Szybko okazało się jednak, że bardzo się omylił...

Szum nasilił się. Niemożliwe, żeby zając był tak ciężki. Ostrożnie dobył miecza, przygotowując się do natarcia. Jego nerwy były napięte do granic możliwości.

Gdy zza krzaków wyczołgał się człowiek, Ezekjel był już w pozycji bojowej, jednak szybko spostrzegł, że ów mężczyzna ma na sobie szatę zabójców, aczkolwiek nie wiedział, czy jest biała, czy czerwona, tak zakrwawiony był. Bez wahania wziął go delikatnie w ramiona. Najszybciej jak mógł, opuścił las, biegiem do miasta, a stamtąd już chwila do sanitariatu. Ledwo wbiegł do owego budynku, poczuł jak uginają się pod nim kolana. Upadł.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania