Wymiataka 5: Euro-Rap nad Jeziorem Funkowym
"Wymiataka 5: Euro-Rap nad Jeziorem Funkowym"
gatunek: sny/fantastyka/podróże
Przedmieścia Miasta Eurodance&Electro. Początek ciepłego, słonecznego dnia. Schyłek lata 1995.
Ośmioro trzydziestoletnich współlokatorów, a dokładniej czterech przyjaciół i cztery przyjaciółki, mieszkało w czarującym, przytulnym, parterowym, wolnostojącym domu jednorodzinnym, znajdującym się na przedmieściach miasta, zamieszkiwanego przez około osiemdziesiąt siedem tysięcy osób. Właśnie w salonie wesoło tańczyli do zabawnej piosenki, która wydobywała się z radiomagnetofonu. W pewnym momencie przestali, a wtedy usiedli na krzesłach otaczających stół i zaczęli układać plan na krótką wyprawę poza miasto, ale nie za daleko.
— Przejedziemy się gdzieś poza miasto, ale nie za daleko? — spytała jedna z przyjaciółek.
— Dobry pomysł! — uznali pozostali jednogłośnie z humorem oraz entuzjazmem.
— Dokąd moglibyśmy pojechać? — spytał jeden z przyjaciół.
— Co myślicie o wyprawie przez przedmieścia, łąki, ogrody i lasy, która by się skończyła nad Jeziorem Funkowym? — zaproponowała druga z przyjaciółek.
— Bardzo dobry pomysł! — wesoło wyrazili swoje zdanie jednocześnie wszyscy pozostali.
— Jedziemy? — spytał drugi z przyjaciół.
— Jedziemy! — jednogłośnie, i za razem zabawnie, odpowiedziała cała reszta.
Poszli do garaży, których było pięć, a każdy z nich zawierał w sobie zmiennokształtny wehikuł czasoprzestrzenny, zwący się: "Wymiataka". Co najmniej dwa z tych pojazdów mogły w sobie pomieścić po pięć osób. Dwa spośród takich właśnie egzemplarzy wyjechały na podjazdy. Wehikuły te najczęściej wyglądały jak samochody osobowe. Do ich kabin weszło po dwóch mężczyzn i po dwie kobiety, a wtedy wozy wyjechały na jezdnię oraz wyruszyły w fantastyczną podróż.
Podczas jazdy, nad dachami raczej płaskich i jednocześnie zdecydowanie kanciastych maszyn, przefrunęła chmara niezwykłych stworzeń, pochodzących z dalekiej oraz ekscytującej planety, a wyglądających jak płaszczki. Tymczasem, dookoła rozciągały się łagodne wzgórza porośnięte lasami, łąki, sady i ogrody. Na końcu trasy znajdował się parking, mieszczący się tuż przed przybrzeżnym ośrodkiem wypoczynkowym, posiadającym rozległy, słoneczny trawnik, otoczony żywopłotami.
Dojechali na miejsce, zatrzymali się na prawie pustym parkingu. Wysiedli z pojazdów, a wtedy przywitał ich ciepły, słoneczny środek dnia z prawie bezchmurnym niebem. Mieli w tym momencie bardzo wielką chęć na życie pełnią życia. Unieśli się w powietrzu i pofrunęli na sam środek pobliskiego, przybrzeżnego trawnika. Wokół nich wesoło latały magiczne, fantazyjne hybrydy motyli oraz kwiatów.
Przed ośmiorgiem przyjaciół wylądowała scena z kilkorgiem instrumentalistów, raperów i piosenkarek, pochodzących z dalekiej, czarującej planety, gdzie słońce świeciło w kilku różnych kolorach na raz. Słuchając przebojowego koncertu oraz oglądając piękne przedstawienie, grupka współlokatorów i współlokatorek porozmawiała o gatunku muzycznym nazywanym euro-rap. Pochwaliła go oraz stwierdziła, że kilka najbliższych lat to dla niego raczej świetlana przyszłość, po czym radośnie i wesoło ruszyła w zabawne pląsy.
Już gdzieś tam w oddali, ponad horyzontem, unosząc się w powietrzu, biegało stado gigantycznych koni z innego wymiaru, nucąc pieśni pochodzące z alternatywnej rzeczywistości, a brzmiące podobnie jak takie, jakie bywają spotykane w gatunku trance. Wszyscy przyjezdni nagle przestali tańczyć. Coś ich olśniło, kiedy scena wraz z zespołem odleciała z powrotem w stronę odległych, niezwykłych gwiazd. Imprezujący podróżnicy porozmawiali między sobą o rzadko spotykanej, niezwykłej muzyce, dobiegającej do nich z oddali przez las, porastający łagodne wzgórza, otaczające fantazyjne, malownicze jezioro.
— Już wiem, o co chodzi w tej niezwykłej, przepięknej muzyce — stwierdził jeden z przyjaciół.
— Proszę, powiedz więcej na ten temat. To może być bardzo ciekawy motyw! — zachęcali niektórzy spośród pozostałych.
— Te olśniewające melodie, to pieśni przyszłości. A ta jest barwna i ekscytująca. Krótka epoka względnego dobrobytu zacznie powoli nadchodzić już za kilka lat, a będzie trwała przez kilkanaście lat. Podczas trwania tych wszystkich niezwykłych zjawisk oraz zdarzeń, zaczniemy poznawać dużo prawdy o tym i innych światach, przez co zostaniemy częściowo wyzwoleni wewnętrznie oraz będziemy mieli znacznie barwniejsze, słoneczniejsze i bardziej inspirujące sny. Nie będzie doskonale, ale zwykle w miarę znośnie. — kontynuował mężczyzna.
— Ta wizja jest niezwykła, wspaniała, rewelacyjna oraz przepiękna! — stwierdziła usatysfakcjonowana reszta.
— Co będziemy robić dalej? — spytał drugi z przyjaciół.
— Może pojedziemy, albo polecimy nad Ciepły Strumień Zwierząt Zimnokrwistych, albo do Pastelowego Wymiaru Relaksu, lub na Słoneczne Łąko-Chmury? — zaproponowała jedna ze współlokatorek.
— To brzmi jak odlotowa przygoda. Jedziemy albo lecimy tam? — spytał drugi ze współlokatorów.
— Tak! To będzie niezły pomysł! — odpowiedzieli jednogłośnie wszyscy pozostali.
Ośmioro wyluzowanych podróżników wróciło na parking, otworzyło drzwi jednej z dwóch Wymiatak, włączyło radiomagnetofon pokładowy, włożyło kasetę zawierającą przebojowe utwory z gatunku euro-rap i zatańczyło w kręgu w odległości około dwóch metrów od pojazdu, a w tym samym czasie niebo przybrało fantazyjny, nostalgiczny, inspirujący, pomarańczowy kolor.
Gdy przestali tańczyć, to weszli do wehikułów, którymi następnie odjechali na rozległą łąkę, urozmaiconą krajobrazowo dzięki kilku łagodnym wzgórzom oraz dołom, znajdujących się wokół niej. Przez środek słonecznej łąki płynął płytki strumień o bardzo przejrzystej wodzie. Ósemka podróżnych przyjechała w jego pobliże i wyszła z Wymiatak, a na jego widok ucieszyła się tak bardzo mocno, że zaśmiała się wesoło oraz zatańczyła w kręgu z uśmiechami na ustach, a wtedy nad olśniewającą okolicą przefrunął rój bardzo nietypowych, świecących ciem, chrabąszczy i zielonych szarańczaków.
Nagle niebo stało się na powrót jasnoniebieskie. Po łące biegały jaszczurki, w strumieniu kąpały się żaby oraz traszki, a nad wszystkim i wszystkimi unosiły się barwne motyle. One wskazały przyjezdnym drogę do innego, nawet jeszcze lepszego świata. A prowadziła ona przez pobliski, tajemniczy, mistyczny, półkolisty łuk, wystający z ziemi. Zatem ludzie wsiedli do pojazdów, które następnie uniosły się w powietrzu i wleciały prosto w tajemniczy portal czasoprzestrzenny, za którym zastali mnóstwo beżowego piasku oraz słonawej, przejrzystej wody. Wylądowali na pięknej plaży u wybrzeży oceanu, gdzie wiał lekki, ciepły wiatr, pachnący wiosną.
Zatrzymali się na parkingu, mieszczącym się na przedmieściach miasta, zamieszkiwanego przez około siedemdziesiąt cztery tysiące osób. Wyszli z wehikułów. Byli ogrzewani i oświetlani przez łagodne, delikatne promienie słoneczne. Znowu czuli się bardzo szczęśliwi. Ponownie zatańczyli w kręgu, a tym razem przyłączył się do nich cały świat.
Kiedy niezwykła impreza się skończyła, to niebo znów stało się pomarańczowe, a wtedy dwa pojazdy czasoprzestrzenne, z ośmiorgiem przebojowych podróżników w swoich klimatycznych wnętrzach, uniosły się w powietrzu i uniosły się nad pięknym miastem, a wtedy odleciały w kierunku bardzo imprezowej miejscowości o nazwie brzmiącej: Miasto Eurodance&Electro.
Koniec.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania