„Wyprawa po Ciepło Leśnych Snów”

Głęboko w sercu Szeptuchowego Lasu, gdzie drzewa kołysały się delikatnie do snu, a strumyk śpiewał najcichsze kołysanki, mieszkała Zosia i jej mały brat Jasio.

Był wieczór, a za oknem rozpościerała się już granatowa kurtyna nocy, usiana migoczącymi gwiazdkami. Jednak Zosia i Jasio, zamiast zasypiać, czuli w swoich małych serduszkach dziwną pustkę. Czegoś im brakowało...

Czegoś ciepłego.

— Mamo — szepnęła Zosia — czy jest gdzieś takie miejsce, gdzie sny są cieplutkie jak kasza z malinami?

Mama uśmiechnęła się łagodnie.

— Oczywiście, kochanie.

Jest taka Leśna Polana, gdzie rośnie Ciepło Leśnych Snów.

Ale żeby tam dotrzeć, trzeba wyruszyć w małą, magiczną wyprawę.

Zosia i Jasio, z iskierkami w oczach, zgodzili się bez wahania.

W mgnieniu oka znaleźli się na skraju Szeptuchowego Lasu.

Było już ciemno, ale księżyc rzucał srebrne smugi światła, a gwiazdy mrugały jak dobre wróżki.

Nie szli sami!

Obok nich podskakiwał Puchaty Zając, z nosem drgającym nerwowo, oraz Mądra Sowa, która cicho frunęła nad ich głowami, co jakiś czas wołając:

— Uhu! Do przodu!

Szli ścieżką usłaną miękkim mchem, a wokół działy się cuda.

Leśne polany rozświetlały się łagodnym blaskiem świetlików, które tańczyły w powietrzu niczym maleńkie, żywe lampki.

Zosia wyciągnęła rączkę i poczuła delikatne ciepło, jakie rozsiewał każdy świetlik.

— To chyba już zaczyna się Ciepło Leśnych Snów! — szepnęła.

Nagle z krzaków wyskoczył Mały Jeżyk.

Był bardzo smutny, bo zgubił swoją ulubioną, czerwoną jagódkę.

Zosia, z jej dużym serduszkiem, przykucnęła i pomogła mu szukać. Razem z Jasiem, Puchatym Zającem i Mądrą Sową przeszukali każdy liść, aż w końcu, pod dużym grzybem, znaleźli błyszczącą jagódkę.

Jeżyk pisnął z radości, a wokół nich rozlało się jeszcze więcej ciepła — to było ciepło pomagania innym.

Szli dalej, aż dotarli do rzeki szepczącej cichutko.

Na drugim brzegu siedziała przestraszona Wiewiórka, która nie potrafiła przeskoczyć przez kamienie.

Jasio, choć mały, był bardzo odważny.

Z pomocą Mądrej Sowy i Puchatego Zająca ułożył kamienie tak, by Wiewiórka mogła bezpiecznie przejść.

Kiedy Wiewiórka podziękowała im z uśmiechem, wszyscy poczuli nowe ciepło — to było ciepło serdecznej pomocy.

W końcu dotarli do wielkiej, otwartej polany.

Księżyc oświetlał ją całą, a na samym środku rosło Drzewo Marzeń, z liśćmi lśniącymi niczym tęcza.

Pod nim czekała na nich mała, różowa Świetlanka, cała w iskrach.

— Witajcie, drodzy podróżnicy! — zaśpiewała radośnie.

— Widzę, że zebraliście po drodze najcenniejsze dary: ciepło pomagania, ciepło serdeczności i ciepło przyjaźni.

To one tworzą Ciepło Leśnych Snów.

Świetlanka delikatnie dotknęła rączki Zosi, a potem Jasia.

Poczuli, jak całe nagromadzone ciepło, które zebrali w drodze, wlewa się w ich serduszka.

Było ono miękkie jak puch, słodkie jak miód i bezpieczne jak objęcia mamy.

Wrócili do domu cichutko, prowadzeni blaskiem gwiazd.

Wsypali się do swoich łóżeczek, a w ich serduszkach promieniało magiczne ciepło.

Wiedzieli już, że prawdziwe Ciepło Leśnych Snów to nie tylko miejsce, ale wszystkie dobre rzeczy, które robimy dla innych, i wszystkie przyjaźnie, które nawiązujemy.

Zosia przytuliła swoją poduszkę, a Jasio cicho westchnął.

Zamknęli oczy, a ich sny były tej nocy najcieplejsze i najpiękniejsze — pełne tańczących świetlików, uśmiechniętych zwierząt i srebrnego blasku księżyca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • andrew24 pół roku temu
    Miło i sympatycznie
    ...
    a gdyby
    gdyby tak stać się dobrym

    czy życie smakowałoby
    jak manna kasza
    z sokiem malinowym
    zrobiona przez mamę

    może
    może warto spróbować
    ...
    Pozdrawiam serdecznie 5
    Miłego dnia
  • Ewa Granat pół roku temu
    Dzień dobry. Zawsze warto być dobrym, spróbować nie zawadzi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania