Wyrzuty sumienia

Poznaję go. Prawie się nie zmienił przez tych kilkanaście lat życia, które spędziliśmy oddzielnie. On również mnie rozpoznaje. Widzę tę pewność w jego jasno – zielnych oczach. Chris podchodzi do mnie, ale nie uśmiecha się, nie okazuje też żadnych emocji. Robi mi się przykro, choć doskonale rozumiem jego sytuację. Mój widok budzi w nim wspomnienia, o których chciałby zapomnieć. Ja również poczułam falę napływających retrospekcji, kiedy go zobaczyłam. To działa w dwie strony.

Żadne z nas się nie odzywa. Miejsce, w którym się znajdujemy, zmusza nas do refleksji, do przemyślenia naszego życia naznaczonego piętnem sekretu, o którym wiemy tylko ja i Chris.

Stoimy nad grobem naszego przyjaciela, który zginął, mając szesnaście lat.

- To nie daje mi spokoju – wyznaje Chris, patrząc przed siebie. - Przez dziesięć lat żyłem z ciągłym poczuciem winy.

Nie odpowiadam. Czułam to samo przez te wszystkie lata. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spać; był okres, że noc w noc budziłam się z krzykiem. Śniłam o Calu, naszym przyjacielu, który wciąż mógłby żyć. Ale to właśnie my, jego najlepsi towarzysze, go zabiliśmy. Założyliśmy się, że nie skoczy na główkę do jeziora. A on skoczył, ale już nie wypłynął na powierzchnię.

Łzy napływają mi do oczu. Mrugam szybko, by się ich pozbyć. Niestety, nie udaje mi się tego zrobić. Jedna słona kropla spływa po moim policzku. Zamykam oczy.

Czuję, jak Chris delikatnie ociera kciukiem łzę z policzka. Otwieram oczy i delikatnie chwytam go za dłoń. Na kilka uderzeń serca nasze dłonie łączą się w uścisku.

Spoglądam w oczy Chrisa. Widzę w nich udrękę. Chris puszcza moją dłoń, ale nie spuszcza za mnie wzroku.

- Jedźmy tam – szepcze, jakby bał się, że ktoś może go usłyszeć. - Może tam znajdziemy ukojenie.

Kiwam głową. Gardło mam tak ściśnięte, że nie mogę wypowiedzieć ani słowa.

Wsiadamy do samochodu Chrisa. Piętnaście minut zajmuje nam droga nad jezioro, nad którym ja, Cal i Chris spędzaliśmy wakacje jako nastolatkowie.

Chris zatrzymuje samochód. Wysiadam z niego z wahaniem. Zaczynam się trząść. Wróciliśmy do miejsca, które stało się tłem dla koszmaru, jaki zgotowaliśmy Calowi. Nasz przyjaciel zginął przez nas.

Ruszam pierwsza w stronę jeziora. Chcę już to mieć za sobą, chociaż wiem, że wizyta nad tym przeklętym jeziorem nie sprawi, że wreszcie pozbędę się wyrzutów sumienia. Nie, one będą ze mną do końca mojego życia.

Słyszę, że Chris powoli idzie za mną. Dociera do mnie świadomość, że nie jesteśmy już jednością, tak jak kiedyś. Wstrząsa mną szloch.

Wchodzę na pomost. Deski skrzypią ostrzegawczo, więc nie ryzykuję i wracam na piaszczysty brzeg jeziora.

Wspomnienia tamtej nocy napływają falami. Znów czuję się, jakbym miała szesnaście lat. Widzę Cala i Chrisa, śmiejących się i pływających niedaleko pomostu. Próbują wciągnąć mnie do wody, ale ja się opieram. Potem widzę Cala, który biegnie rozpędzony po pomoście, a po chwili z chlupotem wpada do wody.

Chris przytula mnie od tyłu. Dopiero teraz dociera do mnie, że skomlę jak zranione zwierzę. Czuję, że pamięć tamtego dnia dusi mnie. Chcę stąd uciec, ale Chris mi na to nie pozwala. Płaczę.

Przez łzy wydaje mi się, że widzę żywego Cala stojącego na pomoście.

- Puść mnie! - wrzeszczę i wyrywam się Chrisowi.

Siadam na piasku i wznoszę oczy do nieba. Zastanawiam się, czy Cal na nas teraz patrzy.

- Myślisz, że on jest tam szczęśliwy? - pytam przez zachrypnięte gardło.

- Tak – odpowiada krótko Chris. Cudem udaje mu się opanować wzruszenie w głosie.

Spoglądam na niego. W moich oczach Chris znów jest tym samym chłopakiem sprzed dziesięciu lat.

- Jak sądzisz, wybaczył nam to, co mu zrobiliśmy?

Chris nie odpowiada na moje pytanie, tylko spuszcza głowę i dyskretnie ociera łzy z oczu. Siedzę w ciszy na piasku. Słońce chowa się za horyzontem. Z oddali słychać wycie wilków.

Kiedy księżyc zaczyna górować na niebie, dostrzegam jasny promień na pomoście, który powoli przybiera kształt człowieka. Zapiera mi dech w piersiach. Serce gwałtownie mi bije.

To Cal. Stoi na pomoście i uśmiecha się do mnie szeroko. Otacza go niebiańska poświata.

- Widzisz go, Chris? - pytam cicho,

Chris spogląda na mnie, zdziwiony. Odwzajemniam jego spojrzenie, po czym znów przenoszę wzrok na pomost, ale Cala już nie ma.

„Wybaczam wam. Nie martwcie się już o mnie. Tam, gdzie jestem, nie ma już bólu ani cierpienia. Pamiętajcie, że zawsze jestem przy was, choć mnie nie widzicie. Kochałem was i zawsze będę was kochać. ” - słyszę obcy głos w swojej głowie i wiem, że to Cal.

KONIEC

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 17.10.2014
    wzruszyłam się :( bardzo cool 5
  • Amy 10.11.2014
    Ojej... Śliczne...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania