Wyścig śmierci cz.6
Wiktoria zatrzymała się przed sporych rozmiarów garażem. - Mieszkasz tu? - wypalił Szymon. - W garażu? - zapytała dziewczyna nie widząc, czy Szymek mówi poważnie, czy żartuje. - A skąd mam wiedzieć? Skoro jedni mieszkają pod mostem to inni mogą w garażu. - Blondynka w odpowiedzi przewróciła oczami i gestem kazała mu wejść do środka. Jednak gdy chłopak nie ruszył się z miejsca zapytała: - O co chodzi tym razem? - Skąd mam wiedzieć, że mnie tam nie zamkniesz albo - co gorsza - zamordujesz? - odpowiedział, krzyżując ręce. - Zawsze przychodzą ci do głowy takie dziwne rzeczy? - zapytała, unosząc jedną brew. - Zawsze – Szymek u się uśmiechnął. - Nie zamierzam cię zamykać ani mordować czy teraz wejdziesz do środka? - Tak właściwie to cię nie znam, ale desperacko potrzebuję samochodu, więc tak wejdę – Powiedział, po czym udał się do środka. Budynek, jak i z zewnątrz tak w środku był pokaźnych rozmiarów. Poza trzema wozami i kilkoma szafkami był zupełnie pusty, - Możesz sobie wziąć, który chcesz, ale są dwa warunki. - zaczęła dziewczyna – Po pierwsze auto jest do zwrotu w stanie nieskazitelnym, a po drugie jadę z tobą. W tym momencie mina mu zrzedła. Kiedy na pierwszy warunek był wstanie się zgodzić bez sprzeciwów, i co najważniejsze spełnić go tak z drugim nie było już tak prosto. - Po co? - zapytał, opierając się o kolumnę. - Muszę pilnować auta, bo przecież właściwie cię nie znam a po drugie mam tam pewne sprawy do załatwienia. - Zakładam, że nie mam wyboru? - na to pytanie dziewczyna odpowiedziała skinieniem głowy. Kilka godzin później. - Mamo wychodzę dzisiaj o dziewiętnastej i nie wiem, kiedy wrócę – krzyknął Szymek, schodząc do salonu. - Dobrze, ale nie musisz krzyczeć. A co do tego nie wiem, kiedy wrócę to postaraj się, być przed północą. - kobieta jak zwykle oglądała telewizję i popijała wino z kieliszka. Chłopak był już praktycznie gotowy na wieczorny wyścig. Wiktoria ma po nią przyjechać około dziewiętnastej, aby zdążyć na dwudziestą. Szymek oczywiście nie był zadowolony z tego, że ktoś w dodatku obcy z nim jedzie, ale przynajmniej miał auto. - Na następny raz będę już miał swoje – szepnął do siebie. - Mówiłeś coś? - zapytała Adrianna. - Nie, nic – odparł, siadając na schodach. Pięć minut przed umówioną godziną wyszedł przed dom i usiadł na krawężniku a równo z godziną dziewiętnastą pod budynek podjechała Wiktoria. Wysiadła z samochodu i powiedziała: - Siadaj za kółko, muszę zobaczyć jak prowadzisz. - po czym dodała – Bo auto nie jest moje. - Co? - tego się nie spodziewał – Jak nie twoje to czyje? - Przyjaciółki. Wsiadaj, oddamy je za nim zobaczy jego brak. - Chłopak nic już nie mówiąc, wsiadł do auta i ruszył zaraz po tym, jak blondynka zajęła miejsce obok. Na miejsce dotarli jakieś dwadzieścia minut przed dwudziestą. Dziewczyna wysiadła i pożegnała się z nim, mówiąc że wróci po auto kiedy wyścig się skończy. Szymek wyjął kartkę od Julii, dziękując jej w myślach za to że poza adresem zapisała na niej też kilka instrukcji między innymi ile mniej więcej kasy powinien ze sobą zabrać. W pewnym momencie podeszła do niego jakaś kobieta i zapytała: - Potrzebujemy czwartego kierowcy. Piszesz się? - Szymek zgodził się bez wahania, dał odliczoną sumę pieniędzy i zajął miejsce obok pozostałych trzech startujących aut. Wyścig się rozpoczął.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania