Wysepka
- Erneście, wiesz, lubię te nasze wyprawy, ale uważam, że nie powinniśmy się więcej spotykać.
Zuzanna powiedziała to na ławce w parku, kiedy mżawka zaczynała właśnie odmalowywać na jego płaszczu wzorek w groszki. Nie od razu zareagował, jak dziecko, które dostało klapsa, ale jeszcze nie wie, że to boli. Na jego twarzy, z początku niewyrażającej niczego, odmalowało się zdziwienie, a potem bardzo szybko cierpienie. Zuzanna nie podejrzewała wcześniej, że Ernest może dać się porwać uczuciom, a tymczasem proszę - warga mu drżała, oczy się zaszkliły. Był bliski płaczu. To była najbardziej podniecająca rzecz, jaką zrobił przez te kilka miesięcy ich znajomości.
- Nie, Zuzanno, proszę, nie mów tak. Ja cię tak bardzo polubiłem. Nasze spacery tyle dla mnie znaczą.
- Nie wiedziałam, że to cię tak poruszy.
Myślała, że tylko kobiety ulegają uczuciom, że mężczyźni są po prostu zbyt praktyczni, żeby zawracać sobie głowę takimi głupstwami.
- Tak, Zuzanno, naprawdę bardzo cię polubiłem. Wiem, że jestem od ciebie starszy i może nie taki wesoły, jak byś chciała. Ale przez te kilka miesięcy...
Ernest przerwał i opuścił głowę, a wtedy znowu to zobaczyła: jego kark.
- Chodzi o to, że... - zaczęła Zuzanna, lecz wtedy odwrócił się błyskawicznie i złapał ją mocno za ręce.
- Błagam, proszę, nie mów nic więcej. Daj mi jeszcze jedną szansę. Proszę, Zuzanno. - I płakał. To była tylko jedna łza, ale płakał, kiedy mówił: - Miałem nadzieję, że zgodzisz się, żebyśmy się zaręczyli.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania