Wysłanniczka
Górska odetchnęła głęboko, chłodne nocne powietrze pozwoliło jej wyzwolić się z oparów snu. Rozmawiały na dachu budynku - i dzięki Bogu! - bo Anastazja w dość bezpośredni sposób wyrażała swoje niezadowolenie. A czarodziejka wolała, żeby oficerki nie słyszały jej wrzasków.
- Nie miałam innego wyjścia - powtórzyła cierpliwie. - I nie chodzi tylko o ciebie. Nie wygramy z nią. Nie teraz. Sama dobrze o tym wiesz.
- Gdybyśmy podjęły walkę...
- To zginęłybyśmy wszystkie i nikt nie poinformowałby władz o nowym zagrożeniu - przerwała jej Górska. - Znasz przecież tych urzędasów! Jeśli żadna z nas nie wróci, po prostu zamkną rejon na cztery spusty, uznając, że rozwiązali sprawę. Tylko że za dwa, trzy miesiące rejon wyjdzie do nich.
Anastazja skrzywiła się i poprawiła temblak.
- Ciśnie - powiedziała oskarżycielsko.
- Nie zachowuj się jak małe dziecko - ofuknęła ją Górska. - Masz złamaną rękę. Jak skończymy rozmawiać, podam ci morfinę. Ciesz się, że przeżyłaś.
- Cieszę się. - zapewniła Anastazja. - Nawiasem mówiąc, gdyby nie twój amulet, któryś z tych skurwysynów by mnie dostał. On ich powstrzymał na chwilę.
- Szkoda, że nie pomógł Ivanovnej . - westchnęła czarodziejka.
- Pewnie pomógł, ale było ich zbyt wiele. Ta suka ma na swoje rozkazy wszystko, co żyje w rejonie! Cały czas atakowały nas niby-wilczyce i te skurwysyny. Nie wiem, jakim cudem ocalałyśmy. - Natknęła się na nas i musiała podzielić siły. - Górska wzruszyła ramionami. - Samochody pancerne nieźle przetrzebiły tutejszą faunę.
- Te wozy to znakomity pomysł - przyznała Anastazja. - Głupia byłam, że sama nie wzięłam kilku, ale chciałam jak najszybciej złapać tą czarownicę, a formalności potrwałyby dobry tydzień. Może jednak spróbować? Mając trzy pancerki...
- Nie! - warknęła czarodziejka. - Nie poprowadzę na śmierć osób, które mi zaufały!
- To intuicja, czy może tchórz cię obleciał?! - odpaliła czerwona ze złości Anastazja. - Sama mówiłaś, że wozy pancerne je zmasakrowały.
- Drobnicę! Zwróć też uwagę, że do tej pory czarownice bardzo oszczędnie używały magii, a przecież nie dlatego, że nie mogły. Kuznetsova sprowadziła tylko tę cholerną mgłę, a mocno podejrzewam, że to ni jest szczyt jej możliwości. Nie dam się wciągnąć w walkę na jej terenie i na jej warunkach!
- Rozumiem, że masz jakiś plan?
- Żadnego - odparła bez ogródek czarodziejka. - Nie jestem żołnierką. To twoja rola. Tylko pamiętaj, że musisz ściśle trzymać się wynegocjowanych ustaleń, inaczej wydasz na nas wyrok śmierci.
- Mam je wypuścić na wolność?!
- To na początek - przytaknęła spokojnie Górska. - Przypuszczam, że pójdą za tym i inne żądania, choćby nakaz wycofania żołnierek i machin wojennych z pobliża bramy, przez którą Kuznetsova wyjdzie z enklawy.
- Jakich, do licha, machin?!
- Samochodów pancernych. Ona je tak nazywa. Sądzę, że wiedza Kuznetsovej na temat współczesnej techniki wojskowej jest mocno niekompletna, bo kiedy ostatnio odwiedziła nasz świat, nowinką były żelazne miecze...
- Ciekawe, na ile niekompletna - odparła z namysłem Anastazja. W oczach oficer zapłonęły złośliwe ogniki.
- Wnioskując z używanego słownictwa, bardzo - podkreśliła z naciskiem czarodziejka.
- Postaraj się zostawić mi trochę luzu. Wiesz, z tymi ustaleniami, które będę musiała realizować.
- Zrobię, co będę mogła. Chyba czas na ciebie. Im prędzej znajdziesz się po drugiej stronie, tym lepiej.
Anastazja odsłoniła przegub i zerknęła na zegarek wyposażony w chroniącą szkiełko siatkę. Od momentu wybuchu wojny naręczne czasomierze stawały się coraz popularniejsze wśród oficerek wszystkich walczących stron.
- Trzecia rano - mruknęła. - Nie najlepsza pora na spacery po rejonie.
- Odprowadzą cię niewolnicy Kuznetsovej. Będziesz całkowicie bezpieczna.
- Pewnie tak. Parszywie się czuję, już raz musiałam porzucić przyjaciółkę - wyznała Anastazja.
- Nikogo nie porzucasz. Poza tym nie ma innego wyjścia, tylko ty możesz przekonać generalicję i carycę, żeby wypuścili Przeklęte.
- Jak zwykle przypada mi najgorsza robota: jeśli coś pójdzie nie tak, przez następne dwieście lat we wszystkich akademiach wojskowych imperium będą uczyć o "błędzie Anastazji".
- Dwieście lat? Myślę, że co najmniej trzysta - odparła kpiąco czarodziejka.
Rosjanka bez słowa kopnęła ją w kostkę. Jakiś czas siedziały w milczeniu, wreszcie Anastazja podniosła się ze stęknięciem.
- Idę - oznajmiła.
- Czekaj, podam ci morfinę.
- Może nie trzeba? Wytrzymam jeszcze godzinę czy dwie, a wy pewnie nie macie za dużo leków.
- Żartujesz? Zapomniałaś, kim jestem? Zabrałam pół apteki!
- No to dawaj ten zastrzyk - westchnęła Anastazja. - Bolało! - poskarżyła się po chwili.
- Niestety, obawiam się, że nie otrzymasz rekompensaty za swoje męki - odparła cierpko Górska. - Co bardziej mazgajowate dzieciaki częstuję lizakami, ale nie wzięłam ich ze sobą. Pewnie zasugerowałam się, że będę miała do czynienia z żołnierkami.
Anastazja uniosła groźnie pięść, a potem niespodziewanie objęła czarodziejkę.
- Uważaj na siebie - powiedziała cicho. - Nie chcę tłumaczyć wujowi, dlaczego stracił wnuczkę.
Górska przełknęła ślinę, odpowiedziała mocnym uściskiem.
- Nie będziesz musiała - obiecała. - A teraz znikaj!
Mimo kontuzji Rosjanka błyskawicznie ześliznęła się po żelaznej drabinie, szczęknęły pancerne drzwi i po chwili czarodziejka dostrzegła sylwetkę przyjaciółki na placu. Niemal natychmiast otoczyło ją kilka masywnych cieni. Noc była ciemna, wąski sierp księżyca w nowiu wspomagało jedynie światło gwiazd. - Niszczyciele - powiedział Bazyli.
Chłopak pojawił się u boku Górskiej niczym duch, bez najmniejszego szmeru.
- Niszczyciele?
- Istoty stworzone do zabijania - wyjaśnił. - W naszym świecie częściej wykonują wyroki śmierci, niż kogoś pilnują.
- Trzy metry wzrostu, bycza głowa, brak płci?
- Tak, mogą tak wyglądać. Skąd wiesz?
- Spotkałam kiedyś jednego - odparła obojętnie czarodziejka.
- Żartujesz?
- Skąd! Oczywiście nie byłam sama. Myślałam, że Maszę odeskortują niewolnicy Kuznetsovej.
- To demonstracja siły - stwierdził chmurnie Bazyli. - W podwójnym znaczeniu.
- Czyli?
- Ona próbuje zastraszyć i mnie, i ciebie. Każdy burzyciel powstaje w wyniku dość specyficznego... rytuału.
Górska spojrzała na chłopaka czujnie: ostatnie słowo bardziej wypluł, niż wypowiedział, a w jego głosie można było wyczuć mrożącą krew w żyłach nienawiść. I strach.
- Burzyciel? Tak ich nazywają?
- W niektórych księgach. I nie przerywaj! Mężczyzna, który zostanie wykorzystany do stworzenia niszczyciela, nigdy nie będzie już sobą. To sygnał dla mnie, żebym opowiedział się po właściwej stronie, kiedy uwolnisz mnie z przysięgi.
- I którą stronę wybierzesz?
- O tym będziesz musiała sama się przekonać, bo cokolwiek ci teraz powiem, i tak mi nie uwierzysz. Ale mniejsza z tym, są ważniejsze sprawy!
- Ciekawe jakie?! - odburknęła Górska.
- Korytarz - szepnął jej do ucha. Kuznetsova dopiero niedawno zjawiła się w rejonie, a co za tym idzie przejście, którym dostała się do waszego świata, jest nie do końca zamknięte. Nikt już z niego nie skorzysta, ale zanim całkowicie zniknie, w okolicy mogą powstać inkluzje: miejsca, gdzie wasza rzeczywistość przenika się z naszą. Potrafię je odnaleźć.
- Przecież tak jest w każdym rejonie.
- Nie w takim stopniu. Tu nie chodzi o samonakręcający się patefon czy lampy świecące bez dopływu gazu. Mówimy o artefaktach z mojego świata, być może przedmiotach z waszej rzeczywistości, ale napełnionych mocą. Teraz rozumiesz? Taka szansa trafia się raz w życiu!
- Te artefakty pomogą nam w ewentualnej walce z Kuznetsovą? - spytała szybko Górska.
- Nie - przyznał chłopak. - Zanim zorientujemy się, do czego służą, co w nich jest szczególnego, kłopot Kuznetsovej będzie już dawno rozwiązany. Albo też nie będzie komu zajmować się Kuznetsovą...
- No dobrze - powiedziała z irytacją czarodziejka. - Ale przecież przeklęte kontrolują cały rejon. Nie możemy ot tak wyjść sobie na wycieczkę!
- Dlaczego nie? Wystarczy, że uzyskasz pozwolenie Kuznetsovej. Jestem pewien, że ona nie orientuje się, czym są inkluzje, bo inaczej nie spieszyłaby się tak z opuszczeniem rejonu. Powiesz jej, że poszukujesz czarodziejskich składników albo coś w tym stylu.
- O ile się zgodzi, co wcale nie jest przesądzone, na pewno zażąda czegoś w zamian. A co ja jej dam?!
- Och, masz wszystko, czego pragnie Kuznetsova. Czas. Wynegocjowałaś przecież dwutygodniowy rozejm - przypomniał, widząc zdziwienie na twarzy czarodziejki. - Skróć go o kilka dni, a zgodzi się na wszystko. Pamiętaj, że powoduje nią przymus dominacji, a władza absolutna to możliwość decydowania o życiu i śmierci. Kuznetsova jak najprędzej chce nam to zademonstrować i każda minuta rozejmu jest jak cierń w jej boku.
- A ludzie? Co z ludźmi, których zabije?
- Myślisz, że rozejm coś tu zmieni? - Roześmiał się gorzko.
- Co za różnica, czy potrwa dwa tygodnie, czy dwadzieścia minut? Ona i tak poszczuje wszystkie czarownice na Moskwę, a my nie będziemy mogli jej powstrzymać. Chyba że przed zawarciem ostatecznej umowy do rejonu wkroczy wojsko i załatwi sprawę.
- Nie wkroczy - odpowiedziała apatycznie Górska. - Nikt nie uwierzy, że jedna Przeklęta stanowi aż takie zagrożenie.
- Więc?
- No dobrze, porozmawiam z Kuznetsovą.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania