Wyspa... - PROLOG

Pomału budzę się. Jak na złość. Czuję pulsujący ból, który nasila się z każdym najdrobniejszym napięciem mięśni - zwanym też ruchem.

Leżę, jakby przykuta do tej zimnej podłogi. Przykuta, przywiązana, przybita. Jak ja się tu znalazłam?. Czyżbym znowu spadła z tego łóżka?. Eh, dlaczego znowu taka okropna pobudka?

Zimno krąży po mych plecach. Jest coraz zimniej, zapadam się w tym mrozie. Podłoga nagle staje się miękka.

Zaraz, zaraz? Czy to napewno podłoga?. Co to jest?. Jakieś mokre, oślizgłe a zarazem sypkie w dotyku. Otworzyłam oczy. Oślepiła mnie ta sama pedantyczna biel. Jak ja nienawidzę tego sufitu. Ale co to za żyrandol?. Przecież ja takiego nie mam. Zaraz, zaraz, czy to napewno sufit? Co to jest? Dlaczego krążą po nim takie ciemne obłoki?

Skąd się wzięły w moim pokoju?

Ale co to za wiatr tak krąży po moim policzku. Zimny i wilgotny.

Dlaczego wszystko tak szumi i wiruje?

Co to tak szumi?

Podniosłam się. Co to za dziwne miejsce?. Popatrzyłam w to równie dziwne niebo. Przeszyła je złocista błyskawica.

Spojrzałam na swoje stopy. Są takie grube i krzywe. Ale na czym ja stoję?

Kucnęłam, aby dotknąć podłoża.

Zimne i sypkie i jakieś takie szare.

To piasek. Skąd wziął się tu piasek?.

Spojrzałam przed siebie. Wszystko jest spowite jakąś dziwną mgłą. Dreszcz przeszył mnie na wylot. Z nieba zaczęły padać zimne krople. To nie sen, to prawda. Ale co tak głośno szumi?. Co jest takie niebieskie. Teraz dopiero dotarło do mnie gdzie jestem. Stoję na jakiejś górce, a przede mną jest coś błękitnego. Już wiem to morze. Skąd wzięło się tu morze?

Nagle zauważyłam wyostrzony obraz jakiejś postaci. To chyba kobieta, albo jakaś dziewczynka. Stoi przy brzegu.

Przyjrzałam jej się. Trzyma patyk i bawi się nim. Zeszłam z pagórka. Coraz bardziej się przybliżam. To dziewczynka.

Na sobie ma waniliową sukienkę a jej stopy są całkiem golutkie. Jej czarne, sięgające do ziemi włosy rozwiewa wiatr. W ręce trzymała jakąś maskotkę. Był to brązowy miś bez jednej nogi. Co to dziecko robi w tak okropnym miejscu?

- Co ty tutaj robisz mała? - zapytałam.

Dziecko odwróciło się. Wbiło we mnie swój przenikliwy wzrok. Jej wielkie, pełne mroku, czarne oczy zdawały się przenikać przeze mnie na wylot.

- Ty mówisz mała, a ja jestem potężniejsza niż myślisz - szepnęła jakby niedziecięcym głosem, ukazując swe czarne, szczerbate zęby.

Wyciągnęła w moją stronę patyk. Ku mojemu zdziwieniu był zupełnie inny niż mogłabym to sobie wyobrazić. Ociekał czerwoną cieczą. Wokół zaczęło pojawiać się mnóstwo cieni. Wkrótce wszystkie z nich przemieniły się w postacie. Ich czarne, ociekające krwią szaty również rozwiewał wiatr. Chciałam uciekać. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Już chciałam zrobić krok wstecz lecz nie byłam w stanie się ruszyć. Czułam się tak, jakby ktoś przywiązał mnie do ziemi.

- Zostaw ją! Ani się waż! - usłyszałam pełen nienawiści głos.

Stojące przede mną dziewczynka zmarszczyła silnie brwi. Wyszczerzyła zęby jak wściekły pies. Usłyszałam świst. Srebrne narzędzie przeleciało mi przed oczami.

Nagle mała postać syknęła głośno, upadając. Z jej czoła wystawał sztylet. Wypływająca z niej krew była czarna.

- Uciekaj! - wrzasnął jakiś głos. Po chwili dostrzegłam, stojące przede mną dziecko. Obok niego stał czarny koń. Dziewczynka popatrzyła na mnie.

- Idź i nigdy tu nie wracaj...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Szalokapel 31.12.2016
    Były błędy ortograficzne.
    Ogólnie - Po wykrzykniku czy znaku zapytania nie stawiamy kropki.
    Sam tekst podoba mi się, taki chaotyczny. Ciekawa jestem, kochana, jak poradzisz sobie w kolejnych rozdziałach. Niedługo wrócę przeczytać ciąg dalszy. Pozdrawiam, 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania