Wyspa Psychopatów
W niezbyt odległym, acz zupełnie zapomnianym rejonie świata, leżała wyspa, a właściwie wysepka, na którą porządni ludzie przerzucali wszystkich, których zachowanie przestawało im się podobać. Trafiali na nią na przykład tacy, którzy próbowali targnąć się na własne życie, rozgłaszali jakieś nonsensy albo dali komuś klapsa. Miejsce to było objęte całkowitym embargiem przez ludzkie serca, umysły i języki, jednak znalazł się facet, który poczuł w związku z nim nieprzepartą ciekawość i postanowił tam wpaść. Przemknęła mu myśl, by dokonać tego, udając wariata, ale biorąc pod uwagę poważne niedogodności wiążące się z tym planem, postanowił go zmienić i otwarcie umówić się z władzami tamtejszej Kliniki dla Obłąkanych na jej zwiedzanie oraz sesję z pacjentami. Jej Dyrektor usłyszawszy, że ktoś chce odwiedzić kierowany przez niego przybytek, aż złapał się za głowę ze zdumienia:
– Co pan chce robić z tymi wariatami? Po co to komu? - zapytywał
– Jestem po prostu ciekaw - odpowiedział zapaleniec
Dyrektor starał się mu wyperswadować całą tę podróż, zaczynał się nawet zastanawiać, czy sam turysta mający tak osobliwe pomysły, jest w pełni normalny, jednak ostatecznie doszedł do wniosku, że to chyba zwykłe dziwactwo... i musiał się zgodzić. Ciekawski spakował swoje rzeczy i wsiadł na łódź.
Gdy dotarł na wyspę i po raz pierwszy przyjrzał się jej z bliska, zdziwiła go jej zwyczajność - nie dostrzegł żadnych śladów egzotycznej fauny czy flory, a jedynie swojsko wyglądające drzewa, potężne gmaszysko Kliniki i... jakąś nadchodzącą z daleka kobietę. Ucieczył się, sądząc, że to pielegniarka i będzie mógł jej zadać kilka pytañ, jednak kiedy podeszła bliżej okazało się, że ma na sobie niedopięty szlafrok i pokazuje mu język:
– Jak chcesz, to poliżę ci język! - obwieściła z entuzjazmem i poszła w swoją stronę.
Pomyślał: To zapewne pacjentka, ale dlaczego tak harcuje i nie jest na swojej sali?
Niezrażony udał się do Kliniki. Gdy znalazł się blisko drzwi wejściowych, poczuł silne uderzenie tanecznej muzyki dochodzące z wnętrza budynku. Po ich pokonaniu stwierdził, że dźwięki te docierają z dyżurki pielęgniarek (tak, było tu coś takiego, w ogóle szpital prezentował się jak każdy inny). Trwały w niej ognisto-erotyczne tańce, które zgorszyły turystę, ponieważ wychodził on z założenia, że zadaniem personelu jest zajmowanie się pacjentami, a nie oddawanie się moralnie wątpliwym rozrywkom i przyjemnościom. Postanowił nieco ukrócić ten Babilon, pytając:
– Przepraszam, czy ktoś z państwa zechce mnie oprowadzić?
Zobaczywszy przybysza, Dyrektor, dotąd pogrążony w dezabilu i przyjmujący najbardziej niedwuznaczne pozycje w pląsach z najseksowniejszymi pigułami, upuścił szklaneczkę z drinkiem:
– Posprzątaj to! - zadysponował jednej z pielęgniarek ściszonym, pełnym wściekłości głosem, a następnie zaczął donośnie i wylewnie widać turystę:
– Wspaniale, że pan już jest! Mamy tu taką małą uroczystość; urodziny Siostry.... - tłumaczył, ale gość nie dał mu skończyć:
– Panie Dyrektorze, przecież się umawialiśmy, że dziś przyjadę. Zapomniał pan? - zapytał
Dyrektor pospiesznie wkładał na siebie ubranie, tłumacząc z rozbrajającą szczerością:
– Co się pan dziwi? Ja mam wszystko na głowie; nas jest tylko trzydzieścioro, a tych przy... to znaczy... pacjentów chyba z tysiąc! - po przywdzianiu zwyczajowego stroju, poczuł przypływ pewności i godności, więc kontynuował z nową energią:
– Widzę, że pan się dziwi, że my tu czasem urządzamy jakieś imprezy, a nie tylko cały czas siedzimy przy pacjentach, ale gdyby nie to, to sami byśmy powariowali - po chwili ściszył głos i dodał:
– To cholernie stresująca praca; pielęgniarki i salowe chodzą przygnębione, bo pacjenci im dokuczają. Mam im zabronić urządzania imienin i pozwolić, żeby całymi dniami płakały po kątach?
Te wyjaśnienia średnio przekonały turystę, ale postanowił nie wracać więcej do tematu:
– Czy będę mógł spotkać się z pacjentami?
– Nikt panu nie zabrania! - odpowiedział dyrektor ze śmiechem. A po chwili, już z większą powagą, dodał:
– Niech pan pamięta, że nasi pacjenci są nieprzewidywalni. Jeśli pan do nich pójdzie, to posadzę przy nich paru salowych, którzy pana w razie czego obronią.
– Co takiego mogą mi zrobić chorzy... - niedowierzał
– Wszystko! Mogą pana opluć, pokąsać, zaciukać! - przekonywał Dyrektor
Gdy dotarli na świetlicę, okazało się, że na miejscu przebywa już całkiem spora grupa pacjentów.
– Trochę jak w "Locie nad Kukułczym gniazdem"; ciekawe czy znajdzie się jakiś McMurphy - pomyślał turysta
– To właśnie nasi kochani pacjenci. - obwieścił cieplutkim głosem Dyrektor
Chorzy początkowo nie przejawiali żadnego zainteresowania osobą gościa, ale po chwili jeden z nich, jakiś gruby facet z siwą brodą, rzucił:
– Świat bardak, ludzi bladzi!
I wszyscy, jak na komendę, zaczęli opowiadać o swoich bolączkach:
– Nos mnie boli!
– A ja się martwię, że utyję!
– Nogi jak patyki, skóra jak papier!
– Dlaczego nikt mi nie poda basenu?
Mnożące się, donośne narzekania niosły się po całej sali, jednak spotkanie przebiegało bez żadnych przykrych fajerwerków... Do czasu:
– Te, czemu on nic nie mówi? - zapytał ktoś, pokazując na turystę
– Tak, tak... To kiernoz, trzeba go zabić!
–Ale ja go lubię! - zaprotestował ktoś
– A co na to salowi? - powątpiewał ktoś inny
W pewnym momemcie rozgorzała regularna awantura, z mocnym potencjał bitewnym, jednak została szybko spacyfikowana przez salowych.
– Chyba panu wystarczy. Sam pan widzi, że nie ma lekko. - rzucił Dyrektor, gdy wyszli ze świetlicy. Turyście wystarczyło. A słów: "Jak chcesz, to poliżę ci język!", nie zapomniał już nigdy.
Komentarze (58)
Cóż personelu tu rzeczywiście garstka.
Przodujesz w pieprzeniu głupot a opowi, to bankowo dyrektor.;)
Kogo więc śledzicie :)
Pigułki też były z grupy wsparcia oszołomów?
Pozdro.
Jest dobrze :)
Jesteś po prostu sobą.
To celowe działanie?
Jeśli zaś masz rację, to nie umrę (raczej) od rzeczowego komentu ;).
Ja daleka jestem od takich stwierdzeń, choć po Twoich odpowiedziach - nie dziwię się, że ludzie tak myślą.
Miłego
Ale jaja :)
Na puchacza donosi, a jakiegoś puszka tworzy dla zamieszania w waszym kotle czyśćcowym na wyspie psychopatów :)
Sorki. Po prostu w głowie mi się nie mieści takie postępowanie.
Trudno o bardziej powalony przypadek niż ty.
Jesteś kompletnie powalony
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania