Wyświechtany pocałunek

Nie rozumiem, dlaczego niektóre dusze

świecą tak jasno, tak świeżo,

że moje myśli chowają się

pod twoją poduszką.

 

Nie pojmuję, dlaczego czas kończy się

wiecznością, a cierpliwość zaczyna

na próbę.

 

Wstał dziś dobrze wyspany świt,

przejrzał się w lustrze i stwierdził,

że to za mało.

Podsycam ogień pobożnego serca,

kołyszę się niby smutek, który ktoś uwolnił

z kajdan nieba, poczętej na rozkaz

wysłużonej modlitwy.

 

Przyjdź, powróć jak najszybciej, zanim

wyschnie skaza czasu

na napiętej skórze.

Obracam się wbrew prawu światła,

muskam czule koniuszkami słów

zagłębienie na szyi.

 

Nie okłamię twojego oswojonego języka,

tak pochopnie zwanego

ludzkim.

Kpię sobie z pozłacanej pustki,

która przynosi więcej blasku

niż bezsenny poranek.

 

Nic już nie kojarzy się z prawdą,

nic nie ograbia ust

z wyświechtanego pocałunku.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Monia dwa lata temu
    Jakby trochę o nieszczerych uczuciach z czyjejś strony taka to moja interpretacja twojego wiersza miałam dać 4,ale 5 się kliknęła pozdrawiam 😁.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania