Wyszechrad rozdział 1
- A więc, król Estevalle Ricardo Verracruz Cardinal, Arcyhrabia Dadrense Real Hugo Domeniquez i Generał Giedymin chcą wojny. Z kolei ta wiedźma Le Chapelle postanowiła sprzedać swa ojczyznę. - nerwowo wtrącił Markiz Radakund Ozen.
- Czas przeszły panie Ozen, chcieli wojny. Ich zapał zaczął stygnąć gdy dowiedzieli się, że ja i moja córka żyjemy.
Przejrzała się po sali, Królowa Elżbieta i Lucy Lysette-Wester zasiadały na wielkich zdobionych pseudo-tronach po środku długiego prostokątnego stołu. Po prawej siedzieli kolejno: pochodząca z Królestwa Corturii, najmłodsza członkini Ligii i zaufana czarodziejka królowej Ariel La Torre, Azalea Vass kolejna członkini Ligii, najbardziej wpływowy szlachcic państwa Markiz Radakund Ozen , Marszałek Izbor Kuzma. Po lewej kolejno generał Ortega i szerzej znany jako Anioł Śmierci dowódca wywiadu Dranor.
- Gdyby zamach się powiódł - kontynuowała - Dynastia Królewska wygasłaby. O tron mógłby ubiegać się każdy członek wysokiego rodu, każdy baron, markiz, nawet jarlowie Nordwigu mają jakieś tam prawa. Większość nie przejęłaby się powstaniem w Masorvii czy wojną z La Madura-Norgonia, ba! Wybuchła by wojna domowa, nasza wielka armia podzieliłaby się pomiędzy najbogatszymi a następnie wykrwawiła... Wtedy Dadrense Real, Estevalle i Masorvia bez problemu rozrywałyby nasze państwo kawałek po kawałku. -- Dlaczego więc, Dadrense zaproponowało nam sojusz? - z lekkim zdezorientowaniem sytuacją zapytał Ortega - Ha! To było ich rozpaczliwe szukanie zysku w nieudanej inwestycji, od dawna ostrzyli sobie zęby na wschodnią Norgonię, gdy zauważyli że ich pierwotne plany legły w gruzach, nie chcieli żeby wszystko poszło na marne. Muszę przyznać był to bardzo dobry ruch. - z zafascynowaniem odrzekła Królowa.
- Więc co teraz? - niemal wszyscy zgromadzeni wyrzekli chórem.
- Wypowiemy im wojnę. - wzruszyła ramionami.
W sali zapanowała grobowa cisza, cała szóstka patrzyło z niedowierzaniem. Tylko Ortega był wyraźnie rozradowany wizją kolejnych wielkich zwycięstw.
- Wasza dostojność, z całym szacunkiem ale... - nieśmiało próbował wydukać Dranor
- Spokojnie, nie mam zamiaru wypowiadać im wojny zanim nie zamkniemy aktualnych spraw- urwała Elżbieta
- Trzeba dokończyć wszystkie negocjacje handlowe z Zachodem?- spytał retorycznie Radakund Ozen
- To też, ale na ten moment jest ważniejsza, sprawa... Chodzi o Ligę..
- Czas wziąć przykład z Królestwa Stellovalle i spalić te kurwy na stosach - uderzył gwałtownie pięścią w stół Izbor.
Azalea aż zaczerwieniła się ze złości już miała równie gwałtownie zripostować, lecz poczuła spokojny dotyk Ariel. Spojrzała na jej twarz , wzięła głęboki oddech.... W sali wciąż panowała niezręczna cisza.
- Skończył pan? - wreszcie odezwała się Lysette-Wester, groźnym wzrokiem nakazując mu usiąść.
- Zamierzamy zlikwidować Ligę. - kontynuowała a na jej miejsce powołać Syndykat Czarodziejek.
- Co?! Zdradziły nasz kraj i co teraz zmienimy nazwę ich organizacji i wszystko będzie cacy?!... - po raz kolejny uderzył w stół kipiący ze złości Izbor.
- Za czasów króla... - mówił przez zaciśnięte zęby
- No nie trzymajcie mnie- niewytrzymała Azalea - Słuchaj wąsaty troglodyto, nikogo nie obchodzą twoje opowieści z cyklu "Kiedyś to było".
- Dość!- wrzasnęła Elżbieta - Syndykat powstanie, osobiście dobiorę jego członkinie które złożą mi przysięgę krwi!
- Co złożą?- Izbor wyraźnie się zdziwił
- Wąsaty, zacofany troglodyta...- zamruczała Azalea
- Ciszej - syknęła Lysette-Wester, po czym z aż przesadną gracją zwróciła się Izbora - Ariel wytłumacz naszemu, walecznemu wąsaczowi na czym polega przysięga krwi. Chciałam ci tylko przypomnieć że nie skończył on Akademii w Vadis, dlatego prosiłabym o mowę zrozumiałą dla naszego szanownego zupełnie nie magicznego, marszałka.
Wyraźnie rozradowany Izbor dumnie skłonił się Arcykrólowej Tdet i spokojnie zasiadł na swym miejscu. Nie wyczuł drwiny.
- A więc, Przysięga Krwi polega na.... - dumnie rozpoczęła rozradowana okazją do popisania się wiedzą Ariel
- Myślę że marszałek i tak nie zrozumie, prosiłabym o wyjaśnienie celu tego zabiegu - Arcykrólowa przerwała swym melodyjnym głosem - sprowadź to do budowy cepa, wszyscy zrozumieją.
- Gdy osoba złamie treść przysięgi, temperatura jej krwi zacznie gwałtownie rosnąć... Po prostu ugotuje się od środka. W tym wypadku treścią przysięgi będzie wierność wobec królowej... - cały jej zapał zgasł, czuła się jak wychowanka pierwszych klas w Akademii Vadis.
- Wystarczy.- przerwała wampirzyca - Czy satysfakcjonuje pana taka gwarancja?
- Myślę, że mogę uznać takie zasady. - burknął marszałek
- Skoro wszystkie niezgodności zostały wyjaśnione, chciałabym wrócić do zdrajczyni... - odezwała się milcząca od dłuższej chwili Elżbieta
- Zdrajczyni Veronique Le Chapelle. - kontynuowała - Tak jak przewidziałam udała się w niby to naukowej ekspedycji do Estevalle tuż przed zamachem, od tamtego widziano ja tylko przez megaskop. Prawdę powiedziawszy nam jest to na rękę, niech południe myśli że kupiliśmy tą bajeczkę o elfach królobójcach. Priorytetem jest podpisanie gwarancji pokojowej z Państwami Zachodu, oczywiście opartej na przysiędze krwi, nie możemy sobie pozwolić na nagłą zdradę która pokrzyżuje nam szyki.
- Wątpię, żeby się na to zgodzili, co prawda w przeciwieństwie do południa u nich czarodzieje nie są albo paleni na stosie, albo pod stałym nadzorem króla, lecz na całym świecie wobec nas "magicznie uzdolnionych" odczuwa się nieufność- wtrąciła Azalea
- I słusznie- burknął Izbor
- A ja wątpię żeby odcięli sie od jedynego dostawcy dwuimerytu i tytanu!- Radakund wybuchł euforią- Mamy na nich haka! Naprawdę cieszę się że Wasza Miłość zasiada na tronie!
Elżbieta podziękowała delikatnym skinieniem głowy, po czym wzięła się do wyjaśnienia.
- Jak słusznie zauważył markiz Ozen, jesteśmy ich głównym dostawcą dwuimerytu, tytanu i wielu innych cennych rud wydobywanych w kopalniach Nordwigu. To będzie nasza karta przetargowa w razie jakiegokolwiek sprzeciwu.
- Generale!- spojrzała na przysypiającego Ortegę - daje panu pół roku na zmobilizowanie wszystkich oddziałów, jutro wyślę stosowną notę do jarlów Nordwigu. Wojna jest nieunikniona, powiedziałam że mamy czas... Zawsze go mamy, lecz nie zbyt wiele. Musimy zaatakować pierwsi ale nie możemy być agresorem, rozumiecie o czym mówię?
Wszyscy potwierdzili kiwnięciem głowy
- Nic nie rozumiecie... - westchnęła - Wspólnie z Nordwigiem na ten moment mamy około 300tys wojska, Południe zakładając że Stellovalle pozostanie neutralne ma tyle samo, ale Stellovalle na 99% nie odpuści przystąpienia do wojny z krajem w którym bezbożni odmieńcy mogę bezkarnie żyć... Będziemy musieli zaatakować pierwsi i od razu przejść do obrony. Nie pojmaliśmy Giedymina przez co w Masorvii na bank wybuchnie kolejne powstanie, nie wiadomo co z La Madura-Norgonia. Jeżeli spełnią się najczarniejsze scenariusze będą mieli pół milionową armię. - urwała starając się dodać sztucznego dramatyzmu.
- Lecz będą na naszych ziemiach, na tak zwanej Ziemii Niczyjej. - po chwili kontynuowała- Na przedmurzu naszego Królestwa, na którym my znamy każdy zagajnik, na którym grasują Elfie oddziały buntownicze, na którym biegają zdziczałe centaury, na którym czasem wybuchają epidemie czerwonej ślepoty, choroby śmiertelnej na którą nasi uczeni nie dawno wynaleźli skuteczny lek. Tego leku nie posiadają nasi wrogowie, znając ich ignorancję nie wiedzą nawet o istnieniu tejże choroby...
- Teraz rozumiemy. - z mrocznym uśmiechem przerwał Ortega.
⍣⍣⍣⍣
- To co dzisiaj usłyszeliście macie pozostawić tylko dla siebie, jasne? - złowrogo warknęła monarchini.
Wszyscy taktownie poza Lysette-Wester, pokłonili się po czym skierowali się do wyjścia.
- Zostają Azalea i Ariel- syknęła, groźnie
Nieco przejęte czarodziejki spełniły rozkaz i w lekkim strachu poczekały na dwie królowe.
- Chciałam żebyście zostały. - rozpoczęła władczyni - gdyż jak zapewne się domyślacie, to wy będziecie pierwszymi członkiniami Syndykatu.
- Przepraszam, za to jak was przed chwilą potraktowałam, ale wolałam żeby reszta myślała że jest "wizyta na dywaniku" a nie "rozmowa z tymi bardziej zaufanymi".
- Rozumiem, oraz dziękuję za docenienie- Azalea wreszcie odetchnęła.
- Również dziękuję za łaskę, lecz zgaduję że czeka nas pierwsze zadanie?- uśmiechnęła się Ariel.
- Tak - stanowczo potwierdziła Elżbieta - Macie przygotować listę proponowanych kandydatek, najlepiej z wrogich nam krajów.
-.Że jak?- czarodziejka z Corturi zrobiła wielkie oczy.
- Zaraz wam wszystko wytłumacze, jak wiecie i w Dadrense Real i w Estevalle czarodzieje są traktowani jak zabawki króla. Służba mu jest ich obowiązkiem, ale nie dostają za to żadnej zapłaty ani zaszczytów. Gdy tylko mu się sprzeciwią lądują na stosie. Nie uważacie że moglibyśmy to wykorzystać....
⍣⍣⍣⍣
Księżyc w pełni, z dala słychać było skowyt wilków, być może wilkołaków zastanawiała się chwilę... Od rozmowy z królową i tajnym utworzeniu Syndykatu minęły dwa dni, a ona nadal miała mętlik w głowie. Lista kandydatek którą tak ochoczo chciała spisać, w końcu wylądowała w kominku. Nie potrafiła się skupić, była rzecz a raczej osoba która nie dawała jej spokoju. Veronique Le Chapelle...Śniła się jej już czwarty raz, ciągle ta sama scena, której mimo to nie potrafiła sobie przypomnieć. Mimo to nie uważała tego za zjawisko nadzwyczajne, w końcu Le Chapelle była bardzo związana z moją karierą, nie bałabym się stwierdzić że z życiem również. To ona przyjęła pięcioletnią wówczas Ariel do Akademii. To ona od podstaw nauczyła ją magii, dzięki niej stała się pierwszą czarodziejką przed osiemnastką która osiągnęła arcymistrzostwo, a teraz okazała się zdrajczynią która ukrywa się gdzieś na południu.... Południe mój prawdziwy dom, bogate handlowe królestwo Corturi. Gdybym nie okazała się magicznie uzdolniona nadal bym tam mieszkała, a moim największym problemem byłoby dobieranie sukni na huczne bale. Natychmiast przybyły wspomnienia, z tego małego słonecznego państwa. Myślami udała się do nadmorskich klifów, do długich piaszczystych plaż, do błękitnych wód, będących miejscem częstych potyczek okrętów korsarskich...
- Jasne cholera! Mam! - wykrzyknęła triumfalnie i natychmiast pobiegła po kartkę i pióro...
Komentarze (2)
"-A więc, król Estevalle Ricardo Verracruz Cardina" - brak spacji po myślniku dialogowym. Sprawa dotyczy całego tekstu.
"--Czas przeszły," - podwójny myślnik + brak spacji
"Markiz Radakund Ozen , Marszałek " - spacja przed przecinkiem do dezintegracji
Iiiiii stop. Wymiękłam. Sorry ten dialog jest zbyt rozjebany.
Masz dużo postaci o skomplikowanych imionach, zaczynasz akcją od trudnej rzeczy - narady czy czegoś takiego. Postaci jest dużo, czytelnik ich nie zna. W takich sytuacjach naprawdę trzeba się skupić na prawidłowym zapisie, żeby osoba czytająca zrozumiała przekaz. Akapit zaczynający się od "- Gdyby zamach' jest cały zapisany ciurkiem. Brak spacji przy myślnikach, co też powoduje zamieszanie. U mnie wyglądało to tak, że zaczęłam czytać, zgubiłam się i wkurzyłam, bo tekst ledwie się zaczął a ja już zaczęłam się gubić. Momentami nie wiedziałam, czy czytam kwestię narratora a ty zapomniałeś myślnika czy to wciąż dialog.
Tu masz małą pomoc.
http://www.opowi.pl/art/jak-pisac-dialogi/
Jak ogarniesz tekst, to przeczytam.
Bez oceny, bo nie skończyłam.
Pozdrawiam.
Jeszcze raz dziękuje za pomoc :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania